Blisko ludziOkrutne morderstwo doktor Oli. Ogłoszą ją świętą?

Okrutne morderstwo doktor Oli. Ogłoszą ją świętą?

Ta tragicznie zmarła lekarka jest kandydatką na ołtarze. Od lat zabiega o to Katolickie Stowarzyszenie Lekarzy Polskich, które ustanowiło także nagrodę jej imienia. - Mało jest takich herosów jak ona, ale wciąż mamy lekarzy dobrych, uczciwych, którzy wykonują swój zawód z wielką empatią, a dodatkowo udzielają się społecznie – mówi prof. Grażyna Świątecka, przyjaciółka Aleksandry Gabrysiak.

Okrutne morderstwo doktor Oli. Ogłoszą ją świętą?
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC0

03.02.2017 | aktual.: 04.02.2017 10:28

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Choć przygotowania do procesu beatyfikacyjnego ogłoszono jeszcze w 2003 roku, a więc w dziesięć lat po jej śmierci, sprawa bardzo powoli posuwa się do przodu.

- Zbliża się do końca praca dwóch zespołów, których zadaniem jest zabezpieczenie wszystkich świadectw i dokumentów dotyczących doktor Aleksandry Gabrysiak. W dokumentach tych znajdują się między innymi zeznania znających ją ludzi. Dopiero po szczegółowej analizie zgromadzonych materiałów podejmę decyzję o ewentualnym rozpoczęciu diecezjalnego etapu procesu beatyfikacyjnego i powołaniu stosownego trybunału – mówi biskup Jacek Jezierski, ordynariusz diecezji elbląskiej. Jak informuje biskup, taki proces (o ile oczywiście byłby wszczęty) mógłby potrwać do dwóch lat. Jeżeli byłby pozytywnie zakończony, doszłoby wówczas do drugiego etapu – już w Stolicy Apostolskiej.

- Na tym etapie sprawa mogłaby trwać i kilkanaście lat – stwierdza ordynariusz elbląski. No cóż, „młyny boże mielą powoli”.

Przekonanie o jej świętości jest powszechne. Nie brakuje jednak i głosów przeciwnych beatyfikacji.

„Ta szlachetna i dobra kobieta zginęła, bo weszła w środowisko, którego nie znała i nie chciała poznać. Nie zachowała należytej roztropności. Zapłaciła za to swoim życiem i życiem swej adoptowanej córki” - to nie jest odosobniona opinia.

Zginęła, gdy otworzyła drzwi

6 lutego 1993 roku był ostatnim dniem życia Aleksandry Gabrysiak. Sobota. Doktor Ola, jak nazywano ją w Elblągu, wróciła wieczorem do domu. Miała nadzieję na odpoczynek po ciężkim dniu…

W mieszkaniu leżały zwłoki jej przybranej córki, Marysi. Kilkunastoletnia dziewczyna zginęła od ciosów nożem. Ostrze kuchennego narzędzia wkrótce zakończyło i życie Doktor Oli. Obie kobiety zamordował jeden z podopiecznych lekarki, 19-letni Zbigniew Brzoskowski.

Nastolatek miał już bogatą przestępczą kartotekę. Aleksandra Gabrysiak dobrze ją znała. Mimo tego zdecydowała się mu pomóc. Nie jemu jednemu zresztą. Miała słabość do ludzi pokiereszowanych przez los. Pokiereszowanych także z ich własnej winy.

Od lat odwiedzała więźniów, a gdy wychodzili zza krat, pomagała im w ułożeniu w miarę normalnego życia. Dawała jedzenie, pieniądze. Wiele czasu poświęcała także osobom uzależnionym od alkoholu oraz samotnym matkom. Była na zawołanie dla wszystkich potrzebujących.

Całą dobę dostępna pod telefonem – w dzień w elbląskiej poradni trzeźwości, którą kierowała od 1985 roku, w nocy przyjmowała także w swoim mieszkaniu.

Pacjenci zachowali ją we wdzięcznej pamięci do dzisiaj. „Drugiego tak dobrego człowieka w życiu nie spotkałem”, „Była tak uczciwa, że nie potrafiłbym jej okłamać. Księdzu na spowiedzi tyle nie powiedziałem, co jej”, „Gdy odbyłem karę, żywiła mnie, dała pierwsze okulary, pieniądze. Załatwiła dowód osobisty i pracę. Byłem wtedy dumny, bo mnie, zgniłemu recydywiście, ktoś zaufał” – to tylko trzy krótkie wspomnienia.

Cierpienie towarzyszyło jej od dzieciństwa

Kobiety, czułej na nieszczęścia innych, los nie rozpieszczał. Od wczesnego dzieciństwa cierpiała na ciężką krzywicę (elblążanie dobrze pamiętają ją zawsze wspartą na lasce). Choroby nie pokonały liczne operacje – pierwszą, a łącznie było ich aż siedem, przeszła mając niespełna sześć lat.

Mimo złego stanu zdrowia zdecydowała się na studia. W 1968 roku otrzymała dyplom Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej w Gdańsku. Wkrótce potem wzięła ślub. Nie, nie z mężczyzną – z medycyną. Symbolem związku był noszony przez nią aż do śmierci pierścionek z wężem Eskulapa i datą ukończenia studiów. Tym, co dodawało jej sił, była religia. Doktor Ola była przez całe życie bardzo wierząca. Jej religijność nacechowana była głębokim mistycyzmem.

W pozostawionych potomności, a prowadzonych przez lata pamiętnikach zapisała takie zdanie: „Chryste, który ukochałeś nas aż do Krzyża, proszę, abyś nie szczędził mi tej łaski na dalsze życie, pragnę iść za Tobą aż na Golgotę”.

Miała wówczas 26 lat. Pod koniec życia, w roku 1992, zanotowała: „Panie dajesz mi udział w Twoim Krzyżu, aby zbawić świat – tak bardzo tego pragnęłam”.

Jej wiara nie była jednak łzawa. Zawsze stąpała mocno po ziemi. Nie roztkliwiała się ani nad sobą, ani nad innymi. Pomagała ludziom, bo w każdym z nich, nawet tym najmarniejszym i godnym pogardy (a może szczególnie właśnie w nim) widziała cierpiącego Chrystusa.

Gdy wrócił do więzienia, powiedział: „Nareszcie w domu”

Z pomocy Doktor Oli korzystał także jej przyszły kat. Zbigniew Brzoskowski trafił pod jej opiekuńcze skrzydła w czasie przepustki z więzienia (gdy tam wrócił, już po morderstwie, powiedział strażnikowi: „Nareszcie w domu”).

Był częstym gościem w jej domu. Korzystał tu z troskliwej opieki gospodyni. W jej przybranej córce podobno się jednak zadurzył z czego, trudno się dziwić, doktor Gabrysiak nie była specjalnie zadowolona. Brzoskowski był najgorszym kandydatem nie tylko na męża, ale nawet na czasową sympatię. Młody mężczyzna bez zawodu i z podstawowym zaledwie wykształceniem. Zainteresowania? Alkohol i kradzieże.

6 lutego 1993 roku do tej listy dołączył morderstwo. Podwójne morderstwo. Czy zabił, bo przybrana córka Doktor Oli odrzuciła jego starania? Nie wiadomo. On sam w trakcie rozprawy sądowej zrzucił wszystko na alkohol.

Tłumaczył: - Nie przyszedłem zabijać, byłem pijany. Kiedy weszła jej mama, chciałem po prostu stamtąd wyjść. Obojętnie, kto by stanął mi wtedy na drodze – zginąłby.

Marysia otrzymała szereg ciosów nożem w szyję i klatkę piersiową. Jak wykazała sekcja zwłok, dziewczyna miała przebitą ścianę lewej komory serca. To właśnie było bezpośrednią przyczyną śmierci. Aleksandra Gabrysiak odniosła podobne obrażenia. I w jej przypadku morderca zadawał ciosy w okolice szyi i klatki piersiowej.

Czy zamroczenie alkoholem może choć trochę tłumaczyć takie bestialstwo? Sąd nie znalazł żadnych okoliczności łagodzących dla nastoletniego zbrodniarza. Zbigniew Brzoskowski został skazany na karę śmierci. - Nikt się tego nie spodziewał. Ja też – powiedział po latach dziennikarzowi tygodnika „Polityka”.

„Jestem grzecznym więźniem”

Wyroku śmierci jednak na Brzoskowskim nie wykonano. Kara główna znikła wkrótce z Kodeksu karnego i morderca dwóch kobiet trafił z wyrokiem dożywocia za kraty do Zakładu Karnego w Sztumie.

- Przywieźli mnie na oddział dla niebezpiecznych. Przez pięć lat siedziałem sam. Co robiłem? Nic. Możesz tylko myśleć, ale myślenie można wyłączyć, wtedy człowiek tylko wegetuje. Nie ma żadnych bodźców (…) Jestem grzecznym więźniem. Tamten facet, co zabił, już nie istnieje. To był dzieciak, dali mu karę śmierci, wyprali mu mózg, jego już nie ma – opowiadał.

Brzoskowski nie ma wyrzutów sumienia. Jego życie w więzieniu biegnie najprostszym rytmem biologicznym. Śniadanie, obiad, kolacja, spacer…Nie myśli o swoich ofiarach, nie spędzają mu one snu z powiek. Ma jedno marzenie – umrzeć na wolności. Czy ma na to szansę? Zgodnie z prawem będzie mógł ubiegać się o warunkowe zwolnienie po 25 latach pobytu w zakładzie karnym, a więc już za rok.

Jest jednak mało prawdopodobne, by opuścił więzienie. Według naszych informacji sprawcy tak bestialskich jak, on przestępstw (podwójne morderstwo) są traktowani bardzo surowo. - Nie znam nawet jednego przypadku, by sąd udzielił w takich sytuacjach warunkowego zwolnienia – mówi nasz informator.

Morderca Doktor Oli dokona więc swojego żywota za kratami?

Komentarze (68)