Otworzyli związek na rok. "Maciek pękł pierwszy"
Najpierw był pomysł. Później ustalili zasady. Czas trwania "projektu": 1 rok. Anka i Maciek eksperymentowali, ale do sypialni wdarła się rutyna. Chcieli ją wyprosić, więc otworzyli związek. Opowiadają, czego doświadczyli przez 3 miesiące, bo tylko tyle ich relacja trwała w takiej "otwartej formie".
27.10.2019 | aktual.: 27.10.2019 15:52
- Mogę panować krótko, ale niepodzielnie - powiedziała Anka, gdy Maciek zaproponował jej "otwarcie związku". Nie do końca wiedziała, co to oznacza, ale nie chciała się zgodzić. Intuicyjnie wyczuła, że otwarcie równa się ryzyko. Maciek poprosił ją wtedy o kilka minut uwagi i spokojnie zaczął tłumaczyć… Otwarty związek ma miejsce wtedy, gdy dwoje ludzi żyjących w związku monogamicznym podejmuje wspólną decyzję o zejściu z utartej ścieżki, by odkryć relacje, których monogamicznymi nazwać się nie da. Może to oznaczać różne rzeczy.
- Jakie? - dopytywała Anka. - Na przykład wprowadzanie nowych partnerów seksualnych. Razem lub osobno. To może oznaczać eksplorację seksualności całkowicie poza obecnym związkiem lub wręcz przeciwnie - uczestnictwo pary w relacji poliamorycznej, gdzie uprawia się seks w grupie. Maciek, miłośnik gotowania, porównał otwarty związek do nowego dania jednogarnkowego, do którego wrzuca się różne składniki, bez pewności, jaką mieszankę smakową stworzą w czasie tego spontanicznego aktu tworzenia nowego przepisu.
Zdaniem psycholożki i terapeutki Agnieszki Paczkowskiej, otwarcie związku to inicjatywa, która rodzi się w głowach coraz większej liczby par. - I wbrew pozorom inicjatorami takich innowacji są nie tylko mężczyźni, ale i kobiety - dodaje Paczkowska. - Najczęściej na takie pomysły wpadają klienci mojego gabinetu, którzy uważają, że ich związek się wypalił, a jego otwarcie ma tchnąć w niego powiew świeżości i nowe życie. A to tak naprawdę oznacza, że oczekiwanie jest takie, iż osoby trzecie mają uleczyć związek w kryzysie.
Zobacz także: O rozstaniach wie wszystko. Maria Rotkiel mówi, jak żyć, gdy kończy się miłość [CAŁY PROGRAM]
Eksperymentowanie na żywym organizmie
Anka zapewnia, że w chwili, gdy pojawił się pomysł na otwarcie związku, ich relacja była w dobrej formie, a o kryzysie nie mogło być mowy. - Raczej doszliśmy do ściany, jeśli chodzi o wspólne eksperymenty łóżkowe - wspomina Anka. - Nie robiliśmy żadnych wyuzdanych rzeczy, ale tego, na co było nas stać, spróbowaliśmy.
Byli już ze sobą siedem lat, wybuchowe emocje z początku ich relacji dawno już poszły w zapomnienie. Jednak Anka nie chciała, by jej mężczyzna dotykał jakiejś innej kobiety. O całowaniu i seksie nawet nie chciała myśleć. - Do czasu. Im dłużej o tym myślałam, tym bardziej docierało do mnie, że otwarcie związku to jest dla mnie szansa, a nie zagrożenie. Bo to oznacza, że ja też mogę poeksperymentować. Przede wszystkim ze sobą. Sprawdzić, jak ja się będę w tym wszystkim czuła, jak na mnie to wpłynie. I ku mojemu absolutnemu zdziwieniu, zgodziłam się.
Zanim jeszcze 34-letni Maciek, który jest analitykiem finansowym, założył konto na Tinderze, a Anka - początkująca architektka wnętrz - rozpoczęła badania terenowe, postanowiła podejść do problemu naukowo, ustalili zasady. Ile eksperyment trwa - maksymalnie rok, czy można się w trakcie wycofać - można samemu, ale nie wolno do tego zmuszać drugiej osoby, co będzie, jeśli będzie źle - nie wiadomo. - A co, jeśli się któreś z nas zakocha, a jak zostanie skrzywdzone, zakazi się chorobą, zajdzie w ciążę lub zrobi komuś dziecko… Pytania się mnożyły - wspomina Anka.
- Zdaliśmy sobie sprawę, że tak naprawdę wszystkich tych zasad nie umiemy ustalić, bo nie wiemy, jak zareagujemy - dodaje. - Najbardziej się bałam, że Maciek się zakocha i odejdzie. A całe to gadanie uświadomiło mi, że go kocham, że jest dla mnie ważny, ale też, że chcę jego szczęścia. I skoro jemu zależy na eksperymentowaniu z seksem (zapewniał, że nie z uczuciami), to ja chcę się na to zgodzić.
Wielkie otwarcie związku
Para ustaliła też, że w poliamoryczne relacje będą wchodzić z obcymi osobami i na jeden raz. To był warunek Anki, która bała się zaangażowania Maćka w inną relację. Obiecali też sobie, że nigdy nie przyprowadzają swoich partnerów do ich wspólnego domu. Ona miała jeszcze obiecać, że przenigdy ani jednym słowem nie wspomni Maćkowi, jak jej było z kimś innym w łóżku.
A potem było "wielkie otwarcie". Umówili się w piątkowy wieczór na wspólną kolację w modnej knajpie, zjedli ulubione krewetki w białym winie, wypili po dwa kieliszki prosecco i odświętnie ubrani poszli w miasto… Ale każde osobno.
- Pamiętam, że wróciłam wtedy do domu o ósmej rano. Byłam porządnie wstawiona. Maciek spał już w najlepsze, a ja miałam głowę pękającą od nowych doznań - wspomina Anka. - Nie, nie. Nie poszłam tej nocy do łóżka z pierwszym nieznajomym, ale uświadomiłam sobie, jak wielkie możliwości w tym względzie mam! Moje ego było bardzo połechtane. Zdałam sobie sprawę z tego, że zanim zostałam dziewczyną Maćka, byłam trochę zahukaną, niepewną siebie dziewczynką. A teraz jestem dojrzałą i znającą swoją wartość kobietą. W dużej mierze to była zasługa Maćka…
Zaskakujące spotkanie z dwiema kobietami
Anka i Maciek każdy weekend spędzali osobno. Niby wszystko było dobrze, ale oboje podskórnie czuli napięcie. - On mnie nie pytał, gdzie idę, ja nie sprawdzałam z kim się spotyka - mówi Anka. - Przez pierwsze dwa tygodnie naszego otwarcia związku, u mnie nic się nie wydarzyło. Czytałam wszystko na ten temat, co wpadło mi w ręce. Przeczytałam cały internet i ku mojemu zdziwieniu stwierdziłam, że są na świecie badania mówiące o tym, że ludzie w otwartych związkach rzadziej się kłócą, mają mniej napięć i generalnie są… szczęśliwsi. Potem rzuciłam się w wir badań terenowych. Przyszło mi to znacznie łatwiej niż sądziłam.
Gdzie poznawała swoich kochanków? Najczęściej w knajpach, dwóch na portalach randkowych. Najbardziej zaskakujące doświadczenie? Seks z dwiema lesbijkami, które też postanowiły otworzyć swój związek i wpuścić bezpiecznie do niego jedną dziewczynę, najchętniej hetero. Jakie to doświadczenie? - Dla mnie bardzo ciekawe - mówi poważnie Anka. - Przestraszyłam się, że mogłoby mi się to na dłuższą metę spodobać!
Było o włos…
Jednak to Maciek pierwszy nie wytrzymał. Najpierw robił awantury o to, że Anka nie chce z nim sypiać. - Nie mogłam - mówi. - Skoro otworzyliśmy związek, to znaczy, że gdzieś musieliśmy go zamknąć. U mnie zatrzasnęły się drzwi z tabliczką "seks". Maciek był strasznie zazdrosny, choć nigdy wcześniej nie widziałam tej cechy u niego.
- Otwarcie związku najczęściej prowadzi do jego pobudzenia, pojawia się wówczas wiele bardzo silnych emocji, niestety głównie złych - mówi psychoterapeutka Agnieszka Paczkowska. - I zazwyczaj partnerzy nie mają poczucia, że coś się poprawiło, tylko wręcz przeciwnie - dochodzi do gwałtownego pogorszenia relacji i często rozstania.
Seksuolożka Anna Wenta dodaje, że nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć swojej reakcji w zupełnie nowej sytuacji seksualnej. Wiemy o sobie tyle, co przeżyjemy. - Dopiero wtedy wiemy, jak się czujemy, gdy się w tej sytuacji znajdziemy - przekonuje. - Wszystkie nasze fantazje, projekcje, to jest iluzja. To eksperyment na żywnym organizmie.
Maćka najbardziej dręczyła obietnica, do której złożenia zmusił Ankę: że nigdy mu nie opowie, jak było z innym facetem w łóżku. - Błagał mnie tysiąc razy, żebym mu coś powiedziała - wspomina Anka. - Ale milczałam jak grób. Groził, że jak mu nie powiem, to odejdzie. Straszył i groził. Mieliśmy kilka strasznych awantur. W końcu Maciek zmienił strategię i postanowił mi opowiedzieć o swoich doświadczeniach. Wysłuchałam ze spokojem, ale wciąż nie pisnęłam ani słowa o moich. Aż przyszedł do mnie któregoś dnia i powiedział pas. Że ma dosyć, że już nie chce, że już wie, jak to jest. To było równo trzy miesiące po uroczystej kolacji na otwarcie.
Rollercoaster, lepiej nie próbować
Anka i Maciek są znów od dwóch lat w zamkniętym związku, spodziewają się pierwszego dziecka. Jak oceniają eksperyment z otwartym związkiem? - Nie żałuję tego, ale drugi raz bym tego nie zrobiła - mówi Anka. - Nigdy nie spodziewałam się, że to wywoła w Maćku tak ogromne emocje. Myślałam, że ja bardziej będę przeżywać. Teraz wydaje mi się, że to nam się śniło. I cały czas nie mogę uwierzyć, że wyszliśmy z tego obronną ręką. To było jak rollercoaster bez pasów bezpieczeństwa. Czuję gdzieś głęboko, że uchroniło nas moje milczenie, o które Maciek poprosił mnie w pierwszej kolejności. Wydaje mi się, że te historie mogłyby go zabić, choć tak naprawdę wszystkie były dość banalne.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl