Panie Boniek, daj Pan spokój. Ostatni dzwonek na zmianę
Zbigniew Boniek zalicza wpadkę za wpadką. Zasłużony dla polskiego sportu piłkarz nieraz był krytykowany za swoje seksistowskie żarty. Co więcej, zupełnie się tym nie przejmuje.
21.11.2018 | aktual.: 21.11.2018 16:04
"Widzę, że nikt nie pamięta, że Monika Lewinsky kończy dzisiaj 54 lata. Jak ten czas leci. Niedawno raczkowała w Białym Domu" – napisał Boniek. Na reakcję internautów nie trzeba było długo czekać. Powody są dwa. Jeden dotyczy dość dużego błędu w obliczeniach wieku byłej stażystki w Białym Domu, która, jak można łatwo sprawdzić w internecie, ma 45 lat, a nie 54. Drugim jest nawiązanie do "raczkowania” i seksafery z udziałem Clintona. Od razu zostało to wychwycone i uznane za nieprzemyślany i niesmaczny żart. Tyle że to nie pierwszy raz w karierze pana Bońka. I pewnie nie ostatni.
Trudno uwierzyć, by jeden ze stu najlepszych piłkarzy wg FIFA nie zdawał sobie sprawy, że próba zdobycia i utrzymywania pozycji czołowego seksisty w Polsce staje się już passé. Żarty o kobietach naprawdę przestały śmieszyć nie tylko wojujące feministki, ale i dzięki Bogu coraz większe grono mężczyzn, do tej pory chichoczących jedynie za plecami odważniejszych kolegów.
Dziś wiedzą już, że kobiety to ich partnerki w życiu, w domu, ale i w biznesie, bo choć nadal jest ich mniej na kierowniczych stanowiskach, to i tak coraz wyraźniej zaznaczają swoje miejsce w życiu publicznym. O tym zapomina jednak legendarny piłkarz, który słynie z tego, że kobiety traktuje jako te mimo wszystko gorsze od facetów.
Trudno zapomnieć jego "żartobliwą” wypowiedź z marca 2017 r. Karolina Hytrek-Prosiecka, ówczesna dyrektorka ds. komunikacji w Ekstraklasie zaproponowała Bońkowi i Piechocińskiemu spotkanie przy kawie, by porozmawiać o piłce. Piłkarz uznał, że odpowie na zaproszenie na Twitterze w sposób wedle jego mniemania żartobliwy. "Bez przesady, ja, gdy z @Piechocinski rozmawiamy o piłce to nam baba niepotrzebna” - rzucił niby od niechcenia, a jednak zgodnie z przekonaniami. Ponieważ nie miał za kim się schować, schował się za emotikonami. To miało pokazać, jak świetnie potrafi brylować, zabawiając swoich followersów żartami, które w jego założeniu mają bawić do łez.
Wtedy jednak okazało się, że nie tylko kobiety poczuły "zaskoczenio-obrzydzenie". Mężczyźni wyraźnie poczuli, że granice nie tylko dobrego smaku, ale i zdrowego rozsądku zostały przekroczone. Mikołaj Wójcik, szef działu Polityka pisał wówczas: "Nie wierzę w to, co widzę! Prezes Europejczyk? A słoma z butów sterczy”.
Głos po chwili zabrała ponownie Karolina Hyrtek-Prosiecka, tłumacząc: "Fajnie, że Was to śmieszy. Szef PZPN, akcjonariusz ESA. Brak kultury i czysta dyskryminacja. Cóż mogę dodać. (...) Ja też miałabym dystans, gdyby nie chodziło o prezesa PZPN, kandydującego do komitetu wykonawczego UEFA”.
Dlaczego powracamy do tej historii, oprócz tego, że nie jest to jedyna taka akcja w życiu zawodowym Bońka? Bo niezmiernie zaskakują jego dalsze poczynania. Poproszony o skomentowanie całej sprawy, bez żadnych zachowawczych przemyśleń, postanowił nawet nie tyle brnąć w to dalej, ile nawet jeszcze bardziej się pogrążyć. "To jest śmieszne. Oczywiście można tego nie zrozumieć, bo nie każdy jest inteligentny” – tłumaczył.
I co? Wszyscy puścili sprawę mimo uszu, a po chwilowym oburzeniu uznano, że to przecież nieszkodliwy i ukochany przez Polaków piłkarz. Duma narodu. A że Boniek czuł poparcie kibiców-facetów, podzielających jego opinię, że z babami to się o pewnych sprawach nie rozmawia, nie zaprzestał dzielić się swoimi mądrościami dalej. Nawet wtedy, gdy temat został poruszony w Eurosporcie, a Hope Solo, czołowa piłkarka, grająca na bramce w reprezentacji USA skomentowała: "Zbigniew Boniek powiedział: "Kiedy poruszamy temat futbolu, to dyskusja o wpływie kobiet na tę dyscyplinę jest zbędna". Cóż, Zbigniew, co powiesz na moją nogę w twoich j...ch? Czy to przydatny wpływ? Może jesteś zbyt dużym tchórzem, by przyjść i powiedzieć mi to w twarz".
Takich sytuacji i kobiet, z którymi Boniek wszedł w polemikę jest wiele. O jego rezolutności i ciętym języku przekonała się Dominika Wielowieyska, Kazimiera Szczuka czy Krystyna Pawłowicz. Nikt nie zabrania Bońkowi żartować. Nikt nie każe mu cenzurować swoich wypowiedzi. Można jedynie mieć nadzieję, że zrozumie w końcu, że jego słowa uderzają w kogoś, ośmieszają i wzywają do "upokarzania” słownego. I że będzie bardziej zastanawiał się, czy jego wysublimowane żarty po pierwsze są najzwyczajniej w świecie zabawne, a po drugie czy warto się nimi dzielić z innymi. No i nadal pozostaje pytanie bez odpowiedzi – czy mężczyzna, który ma żonę, dwie córki i dwie wnuczki, powinien sobie pozwalać na takie seksistowskie uwagi?