Pastelowy kolor, który robi się modniejszy niż pudrowy róż. Nadaje się dla kobiet w każdym wieku
Mimo zmieniających się kolorów roku Pantone'a, ostatnie lata w modzie i w designie zdominował pudrowy róż i jego odcienie. Wiele wskazuje na to, że powoli rośnie mu godny następca, kolor nazwany "sage green", czyli szałwiowa zieleń.
Pudrowy róż był na tyle popularny, że w momencie największego boomu doczekał się nawet przechrzczenia na "millenial pink". Nową nazwę zawdzięczał szczególnej popularności wśród ludzi z pokolenia Y, ochoczo udostępniających zdjęcia w takiej tonacji w mediach społecznościowych. Jak uroczy i fotogeniczny by nie był, millenial pink miał jedną, zasadniczą wadę. Utarło się, że róż nie przystoi ludziom w pewnym wieku. Ani w ubiorze, ani na kuchennych kafelkach.
Co innego zieleń. Lubimy ją ze względu na skojarzenia z naturą i święcie wierzymy w jej uspokajające właściwości. Czy są prawdą, czy mitem, trudno powiedzieć. Z badań marketingowych wynika, że zieleń i róż łączy siła, z jaką oddziałują na odbiorcę. W porównaniu z czerwienią są niepozorne, ale mimo to koncentrują uwagę i wywołują pozytywne skojarzenia (nawet różowy kolor u mężczyzn).
Szałwiowa zieleń przypomina odrobinę lansowany przez Chanel w 2010 r. miętowy, który również został wybrany kolorem sezonu. Zieleń w wersji sage jest jednak bliższa klasycznej zieleni, ma mniej błękitnych tonów niż chanelowska mięta.
Szałwiowy nie występuje w jednym wydaniu – może być chłodny jak igły srebrnego świerku, albo bliższy kolorom ziemi, niemal oliwkowy. Od lansowanych w ostatnich latach pastelowych odcieni różni go fakt, że ma w sobie domieszkę barwy brudnej, nie jest tak cukierkowy.
Kolor rósł w siłę od dłuższego czasu, wedle raportów Pinteresta za zeszłe półrocze, czarno na białym pokazujących trendy estetyczne, użytkownicy wyszukiwali rzeczy w tym odcieniu aż o 170 proc. częściej niż wcześniej.
Zalety sage green są rozliczne. Przede wszystkim współgra on świetnie z innymi trendami rządzącymi designem. Wygląda trochę jak barwa sprzed lat wykorzystywana przez twórców art nouveau, ale i jak kolor niemalowanej wiele lat ściany. To czyni go kolorem współgrającym z wnętrzami w stylu wabi-sabi, o którym pisaliśmy w styczniu.
W Polsce z szałwiowym możemy mieć mały problem ze względu na skojarzenia z PRL-em, kiedy podobne odcienie rządziły na firanach i kafelkach. Na szczęście dla sage green millenialsi komuny nie pamiętają, mają za to hysia na punkcie nowych trendów i ładnych obrazków. Być może już niebawem przygarną szałwiowy do serca, robiąc z niego "millenial green".
To symbol nadziei, harmonii i wolności, który pozytywnie wpływa na samopoczucie i łagodzi stres, działając na nas odprężająco. Kolor ułatwia też skupienia, dlatego sprawdza się zarówno w mieszkaniu, jak i w biurze. Jednocześnie wciąż nie jest oczywisty i sprawia, że wnętrze zyskuje oryginalny charakter.