Pedagog o Dniu Dziecka: "najlepszym prezentem jest czas"
Im bliżej 1 czerwca, tym ruch w sklepach staje się bardziej chaotyczny. Nie wiemy, czy kupić dziecku interaktywnego misia, czy żywego psa? A może wystarczy wycieczka do zoo? O tym, że dziecko nie zna pojęcia "drogie" i jak nauczyć je wrażliwości, rozmawiam z pedagogiem SWPS, doktor Martą Majorczyk.
Dzień Dziecka został ustanowiony w 1954 roku przez ONZ. Nie po to, żeby stworzyć kolejną okazję do obdarowania własnych pociech wymyślnymi prezentami, lecz żeby upowszechnić ideały dotyczące praw dziecka zawartych w Karcie Narodów Zjednoczonych. Niektórzy wciąż o tym pamiętają, niemniej przyjęło się żeby w tym dniu celebrować święto naszych własnych dzieci.
Niestety - zwłaszcza w świetle ostatnich doniesień Izby Handlowej, która poinformowała, że aż 1/3 zabawek, trafiających na polski rynek, może zagrażać życiu lub zdrowiu naszych pociech – często nie wiemy, co właściwie im kupić.
Katarzyna Chudzik, Wirtualna Polska: Wielu rodziców zastanawia się, co podarować dziecku w prezencie na Dzień Dziecka. Im droższe, tym lepsze?
Dr Marta Majorczyk: Absolutnie nie. Dziecko kompletnie nie rozumie, że coś było drogie czy tanie, nie myśli w tych kategoriach. Tylko dorośli postrzegają zabawki w ten sposób. Fajnym prezentem będzie np. piłka z rysunkiem z ulubionej bajki. Niech ta piłka będzie wykorzystywana przez rodziców w różnoraki sposób - nie tylko do rzucania i gry w nogę, ale także np. do zbijania kręgli zrobionych z butelek z wodą lub piaskiem. Tylko trzeba dziecku pokazać, jak można tę piłkę wykorzystywać. Zabawki powinny być proste, podstawowe, uniwersalne. Tak, żeby dzięki wyobraźni i kreatywności dziecka oraz pomocy rodzica spełniały wiele funkcji. A poza tym nadmiar szkodzi. Również nadmiar zabawek.
A jeśli nie mamy pieniędzy nawet na piłkę i możemy dać dziecku tylko batonika? Albo kupimy piłkę, ale koledzy dziecka dostaną laptopy i smartfony? Jak sprawić, żeby dziecko nie poczuło się zawiedzione?
Dzień Dziecka to nie jest moment, w którym mamy dawać nie wiadomo jakie prezenty, to nie są przecież urodziny. To dzień ogłoszony przez dorosłych, żeby uczulić społeczeństwo na dziecięce problemy, zwrócić uwagę na prawa dziecka. Jeśli dziecko obraża się czy smuci, że nie dostało dużego prezentu, to powinien być to sygnał, że uczę go roszczeniowej postawy. Trzeba wytłumaczyć, że w tym dniu nie daje się specjalnych prezentów, tylko robi się coś miłego dla dziecka. Możemy zapytać, czy wolałoby zagrać w fajną grę, iść do zoo czy wspólnie zrobić jego ulubiony deser. Proszę pamiętać, że najlepszym prezentem jest czas spędzony z rodzicem. Taki czas, podczas którego rodzic nie sprząta, nie gotuje, nie zerka na telefon.
To dobry pomysł, żeby w Dniu Dziecka uświadomić pociesze, że nie wszystkie dzieci mają tak dobrze, jak ona? Żeby wyczulić je na pomoc innym?
Myślę, że tak. To jest ten moment, żeby omówić z dzieckiem dlaczego to święto powstało i żeby pokazać, że nie wszystkie dzieci na świecie mają takie samo dzieciństwo. To jest bardzo rozwojowe. Można wytłumaczyć mu, że nie chodzi o to, żeby ono odmawiało sobie lodów, bo dzieci w Afryce głodują. Chodzi o to, żeby wspólnie np. znaleźć akcję, w której dzieci mogą innemu dziecku sprawić przyjemność. Albo pomóc mu oddać nieużywane zabawki do hospicjum, podzielić się książkami z młodszym kolegą czy kuzynem.
Rodzice planujący zakup czy adopcję czworonoga zastanawiają się czasem, czy zrobić to właśnie w Dniu Dziecka. Ryzykowne?
To chyba nie jest najlepszy moment, bo zbliżają się wakacje i dzieci wtedy często wyjeżdżają na kolonie, do dziadków itd. Natomiast jeżeli dziecko o tym marzy i zdaje sobie sprawę z obowiązków wynikających z posiadania nowego członka rodziny, to nawet w tym czasie może się to sprawdzić. Jeżeli tylko wie, że zwierzę nie jest przedmiotem, który można postawić na półce. I jeżeli potrafi wywiązać się ze swoich prostych obowiązków - dba o porządek w pokoju, ścieli łóżko, pomaga przy nakrywaniu do stołu, odkłada swoje rzeczy na miejsce, nie jest roztrzepane i przejawia dojrzałość - to dlaczego nie?
A jeśli właśnie jest roztrzepane, ale chcemy go nauczyć odpowiedzialności i przygotować na posiadanie psa, to jak powinniśmy to zrobić?
Są takie aplikacje, w których trzeba systematycznie dbać i karmić zwierzątko elektroniczne. Tak jak Tamagotchi kiedyś. To dobry trening. Jeżeli dziecko rzeczywiście będzie o tym pamiętać i robić to systematycznie, to dobry znak. Może to być objaw, że dziecko sobie poradzi z żywym zwierzęciem. Można też kupić na początek zwierzę mniej wymagające. Na przykład rybki czy żółwia, czyli drobne zwierzęta, które nie obciążą rodzica, ale jednocześnie również wymagają systematycznej opieki. Jeśli zaś nie lubimy gryzoni, czy żółwi, to możemy zaproponować dziecku opiekę nad rośliną. Zasadzenie jej, pielęgnowanie, podlewanie. To bardziej etyczne.
Dziecko będzie musiało uwzględnić swoje obowiązki w planie dnia. To wszystko trzeba z nim przedyskutować, a tak naprawdę wiele dzieci na tym etapie już rezygnuje ze zwierzątka. Albo rodzice zauważają, że to nie był dobry pomysł.
Dziecko wychowywane ze zwierzęciem będzie bardziej empatycznym dorosłym?
Tak, taki człowiek jest bardziej empatyczny, opiekuńczy, obowiązkowy, systematyczny, wrażliwy. Nie boi się zwierząt, nie robi im krzywdy. To oczywiście nie oznacza, że dziecko, które nie ma w domu zwierzątka takie nie będzie. Ale na pewno powinno w jakiś sposób obcować ze zwierzęciem, mieć z nim kontakt.
Ostatnie, choć nie najmniej ważne pytanie. Jaki jest najgorszy prezent na Dzień Dziecka?
Taki, który jest niedostosowany do wieku, możliwości i potrzeb dziecka. Na przykład podarowanie przejażdżki na quadzie nieprzygotowanemu do tego dziecku. To prezent na granicy ryzyka, głupoty i brawury. Jeśli dorosły daje taki prezent, to jak na dłoni widać, że nie przewidział możliwych skutków. Takie prezenty często wiążą się z brakiem obecności w życiu dziecka. Rodzic myśli, że w ten sposób przybliży i przekona dziecko do siebie, a to niestety nieprawda.