"Pięknie wyglądasz, całkiem jak nie ty". Z Kasią Nosowską o komplementach-zniewagach
Nie ma okularnika, który w podstawówce nie usłyszałby, że jest czterooki. Nie ma pulchnego dziecka, z którego nie śmialiby się okrutni towarzysze ze szkolnej ławy. Wśród światłych i świadomych ludzi zjawisko występuje w bardziej wysublimowanej formie, a o swoim do tego podejściu opowiada nam Katarzyna Nosowska.
09.05.2018 | aktual.: 10.05.2018 12:50
Kiedy "Fakt" oburzył się, że popularny lekarz medycyny estetycznej Krzysztof Gojdź namawia swoją nową show-biznesową przyjaciółkę – Beatę Tadlę – do chirurgicznej korekty wyglądu (i to ze zniżką!), od razu pomyślałam o Kasi Nosowskiej. Nie, nie w tym znaczeniu! Nosowskiej przecież nic nie brakuje. Jest za to osobą, która swoim dystansem do siebie zachwyciła nas już nie raz. To ona punktuje – dla wielu złote, dla niej wyłącznie tombakowe – reguły show biznesu, pokazuje się bez makijażu, natrząsa się z własnej nadwagi i prawdopodobnie na podobną propozycję Gojdzia wysuniętą w swoją stronę zareagowałaby gromkim wybuchem śmiechu. Dlatego to właśnie z nią porozmawiałam o tzw. komplementach-zniewagach.
Bo nie ma wątpliwości, że propozycja Gojdzia właśnie taką hybrydą jest; brzmi bowiem jak sugestia. Sugestia dość obraźliwa, choć ubrana w czułe i usłużne słówka. Proponowanie operacji plastycznych (podkreślam: ze zniżką!) jest co prawda dość ekstremalnym przykładem, ale w naszej codzienności funkcjonuje kilka utartych już komplementów-zniewag, które każdy z nas kiedyś usłyszał. Tytułowe "pięknie wyglądasz, całkiem jak nie ty" jest przykładem jednego z nich. To bierna agresja.
Atak wprost – "brzydka jesteś" – jest przynajmniej klarowny, a intencje wypowiadającej te słowa osoby są oczywiste. Można zatem odpłacić jej pięknym za nadobne albo rzucić hasłem "rozgonić chamów" i pogardliwie odwrócić się na pięcie, dopiero za zakrętem pozwalając sobie na kilka pociągnięć nosem i telefon do mamy.
Komplement-zniewaga charakteryzuje się tym, że nie do końca mamy pewność co do intencji. Może ktoś po prostu niefortunnie dobrał słowa, a my jesteśmy przewrażliwieni? Pewnie i tak czasem się zdarza, wysnuwam jednak optymistyczny wniosek, że ludzie na ogół wiedzą, co mówią. Zwłaszcza, że niektórzy w komplementach-zniewagach się specjalizują.
- To jest pewnego rodzaju gra z resztą obywateli tego świata. Im bardziej człowiek jest niepoukładany i ma w sobie jątrzące się rany, tym większych ataków tego typu się dopuszcza. Każda forma ataku wzrasta wraz z lękiem, a ludzie obecnie są bardzo zalęknieni. Ich sukcesem jest sprowadzenie kogoś do parteru, bo myślą, że ich własna korzyść uwarunkowana jest przez czyjąś krzywdę. A przestrzeń jest przecież nieograniczona, dla każdego wystarczy miejsca – mówi Katarzyna Nosowska, polskie wokalno-humorystyczne dobro, jeśli nie narodowe, to przynajmniej warszawskie.
"Nieźle jak na kobietę /małolatę/blondynkę"
- Niektóre tego typu sformułowania i mechanizmy pochodzą z dzieciństwa, to wręcz wielopokoleniowy problem. Ja ciągnę za sobą taki wór przykrości z dzieciństwa. Musiałam sobie w pewnym momencie uświadomić, że jesteśmy dorośli. I złamać ten schemat. Wychowuję swojego syna zupełnie inaczej, on nie ośmieliłby się zwrócić tak do kobiety. Wie, że kobiecie należy się ekstremalny szacunek. I pewnie tego samego będzie uczył swoje dzieci – tłumaczy Nosowska.
Ubiegając zarzuty dotyczące "braku dystansu do siebie": takie słowa mogą oczywiście być żartem. Jeśli tylko jest on osadzony w odpowiednim (np. abstrakcyjnym) kontekście i wypowiedziany przez bliską nam i naszym poglądom osobę. Jeśli jesteś świetnym kierowcą, ale zdarzy ci się samochodowa stłuczka, w związku z czym twój prywatny feminista mówi, że "jedna stłuczka w ciągu dwóch lat to i tak nieźle jak na kobietę", to nie świadczy to o jego złych intencjach ani prymitywizmie. Świadczy o tym, że wspólnie żartujecie z ludzi, którzy rzeczywiście myślą w ten sposób.
Natomiast kiedy takie sformułowanie pada "na serio", w sytuacji zawodowej, oficjalnej czy zapoznawczej, to nawet jeśli okraszone jest serdecznym uśmiechem, jest zwyczajnie obraźliwe. Wywołuje poczucie bycia gorszym, poczucie, że możemy konkurować tylko z podobnie uwarunkowanymi do nas. Naprawdę "jedna stłuczka w ciągu dwóch lat to i tak nieźle", czyli to samo zdanie bez drugiego członu, brzmi dużo lepiej.
- Milion razy słyszałam takie umniejszające komentarze, ale tak naprawdę to od kobiet dostawałam lańsko, które bardziej bolało. Bardziej boli przykrość od istoty uszytej z tej samej tkanki, co ty – opowiada wokalistka, kładąc kres mitom o kobiecej solidarności.
"W tym staniku masz nawet spoko biust/w tej bluzce prawie nie widać, że przytyłaś"
O dziwo wciąż istnieją ludzie, którzy myślą, że tego typu sformułowania są komplementem. Nie są. Brzmią mniej więcej jak stwierdzenie faktu, że na co dzień twój biust nie należy do najjędrniejszych, a w oczy rzuca się twoja (domniemana nawet) nadwaga czy choćby odrobina tłuszczu na brzuchu. To zresztą zdanie z tej samej serii, co "pięknie wyglądasz, prawie cię nie poznałem".
- Można wytrącić takiej osobie oręż z ręki. Jeśli zjem kubeł lodów, śmieję się z tego i nie narzekam, że ten kubeł mnie utuczył, to taka pasywno-agresywna osoba nic mi nie zrobi. Jej celem jest przecież jakieś zasmucenie, zranienie drugiej osoby. Nasz smutek jest ich sukcesem w jakiejś kategorii. Ale my zostajemy nietknięci, oni tak naprawdę przynoszą wstyd sobie, nie nam – twierdzi Nosowska.
I przyznaje, że już dawno się na to uodporniła, a ze swojej "tuszy" sama się śmieje, czego jesteśmy zresztą świadkami obserwując jej konto na Instagramie. - Jak ktoś mi sugeruje, że jestem gruba, to nie będę się kopała z koniem, bo przecież to prawda. Zdaję sobie z tego sprawę, tyję od kilku lat. I kiedyś schudnę, to jest dla mnie oczywiste, ale muszę być na to gotowa. I schudnę sobie po swojemu, bez celebrowania szampanem – deklaruje piosenkarka.
Czy ją to boli? Przestało, kiedy uświadomiła sobie, że to, co ktoś myśli i mówi, nie jest ani jej problemem, ani winą.
- Powtarzam za Gertrudą Stein, że róża jest różą, jest różą, jest różą. Każdy widzi, co to za kwiat, choć jeden uhonoruje ją centralnym miejscem w bukiecie, inny ją podepcze. Ona jest jaka jest, niezależnie od tego, co kto o niej myśli – mówi Nosowska.
"Świetna sukienka, wygląda jak nowa"
W momencie, kiedy ta sukienka rzeczywiście JEST nowa, w głowie większości z nas po takim komunikacie pojawia się kilka migających znaków zapytania. Czy nasz rozmówca uznał, że wygląda na niemodną? Czy materiał jest słabej jakości i wygląda na podniszczony? A może jego zdaniem nie stać nas na nowe ubrania? Co kobieta, to inna teoria. Takie sformułowanie jednak zawsze budzi zdziwienie, a co za tym idzie – refleksję.
Podobnie jak w przypadku sformułowania "nieźle jak na kobietę", i to zdanie poradziłoby sobie bez drugiej części. Wystarczyłoby powiedzieć, że sukienka jest świetna i nie strzępić dalej języka po próżnicy, jak mawiają nasi dziadkowie. Być może to jest jednak tak, że my nie umiemy komplementować osób, których nie chcemy, kolokwialnie rzecz ujmując, poderwać?
- Ja potrafię mówić komplementy, mam świadomość, że nic mi od tego nie ubędzie. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że komplement jest za darmo, a daje dobroć i uśmiech, który nie tylko spływa na innych, ale również na nas. To komfort móc powiedzieć komplement. To dobrze komuś pomagać we wzroście – ocenia Nosowska.
"Kim dla mnie mógłbyś być? Może czymś w dotyku miłym tak jak plusz?"
Warto zastanowić się nad tym, czy sami nie popełniamy takich błędów – być może nawet nieświadomie. Nic nam się nie stanie, jeśli czasem ugryziemy się w język. Jeśli zaś nie chcemy nikogo komplementować, nie róbmy tego na siłę.
- Trzeba zająć się sobą, pielęgnować swoje pole. Świat byłby dużo lepszym miejscem, gdyby każdy tak robił. Niełatwo się przestawić, ale da się i jestem tego dowodem – mówi Nosowska przyznając, że jest namiętną czytelniczką życiowych poradników. Jej zdaniem, choć każdy z nich jest inny, to "jeśli wycisnąć z nich esencję, wzór na dobre samopoczucie jest zawsze taki sam". Dlatego również bliskim należy uświadamiać, że robią nam przykrość. Choćby dla ich dobra. Tym mniej bliskim – zdaniem piosenkarki – nie ma potrzeby.
- Takie zachowanie może obrazować czyjś stosunek do świata. To może być nawykowe, ktoś może być nieprzyjemny i lubić taki być. Ale to nie nasz problem, choćbyśmy takiej osobie dali setki tysięcy poradników, to ona i tak się nie zmieni, bo nie chce się zmienić – twierdzi artystka.
Tylko że nawet jeśli ktoś nas upokarza, to świadczy to wyłącznie o nim. Upokarza sam siebie. Zamiast więc z tym walczyć, można po prostu nie przywiązywać wagi do tego, co ktokolwiek na twój temat myśli. Brzmi prosto, niestety proste nie jest.
– No nie jest, ale da się – kwituje Nosowska.