Pieszczotliwe zdrobnienia wpływają na jakość związku. Są na to dowody
"Słoneczko", "kotku", "misiu" – to tylko kilka z określeń, którymi zwracają się do siebie zakochane pary. Choć niektórzy dostają gęsiej skórki na myśl, że mieliby zostać tak nazwani (lub sami mieliby kogoś tak nazwać), najnowsze badanie pokazuje, że stosowanie tych pieszczotliwych zdrobnień może wpływać na związek.
Brytyjski serwis medyczny Superdrug Online Doctor postanowił sprawdzić, jak chętnie nazywamy swoich partnerów w pieszczotliwy sposób. Ankieta przeprowadzona wśród 1020 respondentów w wieku do 20 do 71 lat wykazała, że zdrobnień używa blisko 90 proc. amerykańskich par. I bardzo dobrze!
– Używanie zdrobnień w stosunku do partnera ma bardzo pozytywny wpływ na relację. Mówienie do siebie w sposób, w jaki nikt inny się do nas nie zwraca, cementuje związek i tworzy silną więź między partnerami – przekonuje terapeutka par Aimee Hartstein. – Jedyną sytuacją, w której stosowanie zdrobnień może zaszkodzić związkowi, jest używanie ich w celu skrytykowania partnera – podkreśla Harstein w rozmowie z serwisem Bustle.
Pozytywny wpływ stosowania zdrobnień to tylko jeden z wniosków wyciągniętych z przeprowadzonej ankiety. Okazało się, że choć pieszczotliwe zwracanie się do partnerów jest niezwykle popularne na całym świecie, Europejczycy stosują je rzadziej niż Amerykanie.
Co więcej, nie wszystkie określenia są tak samo lubiane. Najbardziej znienawidzonymi zdrobnieniami są "mamuśka" i "tatko". Mimo to niektórzy używają ich... w łóżku, podczas intymnych chwil z partnerem. To szczególnie popularne wśród mężczyzn – kobiety częściej używają zdrobnień w odniesieniu do całej relacji, nie tylko podczas seksu.
Zanim zaczniemy nazywać ukochanego czy ukochaną "żabcią" i "ptysiem", warto się upewnić, że nasza druga połówka pewno ma na ochotę. Tylko wtedy uda nam się zbudować silną więź.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl