Plaga w polskich szpitalach. Pacjenci ujawniają szokujący proceder
Płacenie za oglądanie telewizji czy korzystanie z szatni jest normą w większości polskich szpitali, ale w niektórych placówkach pacjenci muszą kupować nawet wenflony i bandaże, a małe dzieci nie mogą liczyć na posiłki. Jak wygląda w praktyce darmowa służba zdrowia?
Karolina w szpitalu przeżyła szok. – Okazało się, że na oddziale, na który trafiłam, brakuje niemal wszystkiego. Pielęgniarka bez żadnych oporów stwierdziła, że muszę sama kupić bandaże czy wenflony. Może jestem naiwna, ale to chyba powinno być podstawowe wyposażenie takiej placówki? Co miesiąc potrącają mi z pensji potężną składkę zdrowotną, a później okazuje się, że mam płacić za plastry. Czy to normalne?
Podobne pytanie nasuwa się Darii, która również dowiedziała się w szpitalu, że musi kupić wenflony, a nawet postarać się o… termometr, bo na oddziale wszystkie się popsuły. – Pacjentka z sąsiedniego łóżka sama kupowała nebulizator, ponieważ w szpitalu nie było żadnego sprawnego – opowiada Daria.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dwa lata temu Ewelina z Radomia trafiła z dziewięciomiesięczną córką na oddział pediatrii jednego z miejscowych szpitali. Spędziła tam tydzień i musiała sama zadbać o… jedzenie dla siebie i dziecka.
– Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że małym pacjentom posiłki przysługują dopiero po ukończeniu roku, bo wcześniej powinny być karmione piersią. Tylko że ja nie mogłam tego robić, dlatego musiałam postarać się o mleko modyfikowane i słoiczki z gotowymi daniami – opowiada młoda kobieta.
Był to czas pandemii, co dodatkowo komplikowało życie osobom przebywającym na oddziale. – Zakazano odwiedzin, dlatego nikt z zewnątrz nie mógł wejść i zostawić nam jedzenia. Przekazywano je na portiernię z odpowiednio opisaną karteczką. Nie muszę chyba mówić, po jakim czasie to trafiało do nas. Nie było nawet możliwości zejścia do stołówki na dole. Przez cały pobyt żywiłam się tylko kanapkami. Chyba nie tak to powinno wyglądać? Roczne dziecko dostaje już zupę, to dlaczego dziewięciomiesięczne nie może, skoro je prawie wszystko? – zastanawia się Ewelina.
Kobieta wspomina swój wcześniejszy pobyt w jednym z niemieckich szpitali, w którym znalazła się po ataku kolki nerkowej. – To jest zupełnie inny świat, tam nawet odwiedzający mogli liczyć na obiad, a na korytarzach czekała na nich kawa, herbata, owoce. Dostawałam menu i mogłam sama wybrać, co danego dnia chcę zjeść. A w polskim szpitalu czułam się jak intruz. Przecież na takim oddziale jak pediatria oczywiste powinno być, że przy dziecku czuwa rodzic, któremu też należałoby zapewnić choć skromny posiłek. Tymczasem, jak sam sobie czegoś nie zorganizuje, to umarłby z głodu – denerwuje się Ewelina.
Rzecznik interweniuje
Wybierając się do polskiego szpitala, na pewno nie należy zapominać o portfelu, gdyż na pacjentów czeka wiele zaskakujących wydatków. Płacenie za oglądanie telewizji jest niemal normą, ale jeszcze całkiem niedawno w wielu placówkach popularna była praktyka pobierania opłat za korzystanie z… energii elektrycznej, np. za ładowanie telefonów, podłączanie laptopa czy suszarki.
Sprawą zainteresował się Rzecznik Praw Pacjenta, który wystąpił z pytaniem do Urzędu Regulacji Energetyki, czy domaganie się takiego "haraczu" można uznać za dopuszczalne. Okazało się, że działanie jest nielegalne, ponieważ, by pobierać opłatę za energię, wymagana jest specjalna koncesja.
Zgodnie ze stanowiskiem centrali Narodowego Funduszu Zdrowia pobieranie od pacjentów przez szpitale dodatkowych opłat za korzystanie z energii elektrycznej narusza zasady realizacji umowy o udzieleniu świadczeń opieki zdrowotnej. Warto o tym pamiętać, gdy ktoś będzie chciał zmusić nas do płacenia za prąd.
Placówka medyczna ma też obowiązek zapewnić pacjentowi leki. Jak to wygląda w praktyce?
– Kiedyś podczas pobytu w szpitalu kazano mi zapłacić za leki przeciwbólowe – opowiada Dominika.
– Na ginekologii dzieliłam się połówką ostatniej tabletki z sąsiadką. Inna dziewczyna w ogóle nie dostała leków, bo był weekend i zabrakło, musiała wysyłać męża, by kupił w aptece. Kolejna oddała swoją luteinę pielęgniarkom, bo nie miały co dać innym pacjentkom. Paranoja – dodaje Żaneta.
Monika opowiada: – Na oddziale nie było leku przeciwgorączkowego dla mojego półtorarocznego dziecka. Zamiast tego dostałam kilogramowy kawałek lodu i kawałek ręcznika papierowego. Musiałam to przez całą noc przykładać córce, by zeszła gorączka.
Tego może domagać się szpital
Co na to Ministerstwo Zdrowia? – Dla pacjenta bezpłatne są świadczenia opieki zdrowotnej finansowane ze środków publicznych wymienione w katalogu świadczeń gwarantowanych. Pozostałe usługi, jak na przykład dostęp do telewizji czy parkingu, są płatne i leżą w gestii kierownika placówki medycznej – poinformował w rozmowie z Wirtualną Polską Jarosław Rybarczyk z Biura Komunikacji Ministerstwa Zdrowia.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami szpitale mogą pobierać opłaty m.in. za dodatkową opiekę pielęgniarską (całodobowe przebywanie rodzica z chorym dzieckiem czy obecność męża przy porodzie). Muszą one jednak uwzględniać tylko rzeczywiste koszty poniesione przez placówkę (udostępnienie odzieży ochronnej, łóżka czy pościeli, zużycie wody).
Szpital ma też prawo domagać się opłaty za udostępnienie dokumentacji medycznej (w formie wyciągów, odpisów, kopii) oraz dostęp do usług niefinansowanych przez NFZ (parking, szatnia, korzystanie z telewizora w sali chorych, obuwie ochronne).
Placówki medyczne nie powinny natomiast pobierać dodatkowych opłat za używanie sprzętów będących na wyposażeniu lecznicy, choćby szafy czy czajnika, co także zdarzało się w przeszłości.
"Elementy te należy zakwalifikować jako świadczenia towarzyszące związane z zakwaterowaniem pacjenta i z tego powodu wchodzą one w zakres świadczeń finansowanych ze środków publicznych. Co więcej, oczywistym jest, że pacjenci przebywają w szpitalu nie z własnej woli, ale zostali do tego zmuszeni przez zdarzenie losowe, sytuację zdrowotną, dlatego też pobieranie takich opłat w szczególnym miejscu, jakim jest szpital, jest zwyczajnie nieetyczne" – brzmi stanowisko Rzecznika Praw Pacjenta.
Dla Wirtualnej Polski Ewa Podsiadły-Natorska
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!