Spontaniczność, którą tak rekomenduje popularny brazylijski pisarz, może przejawiać się w różnych aspektach życia. Na przykład w podjęciu decyzji o małżeństwie, co udowadniają gwiazdy show-biznesu. Penelope Cruz i Javier Bardem wzięli ślub na Bahamach, podczas wypoczynku w rezydencji przyjaciela hiszpańskiej aktorki. Jej rzeczniczka prasowa poinformowała media dopiero po fakcie, tłumacząc, że wszystko działo się „pod wpływem chwili”. Prawdopodobnie była to jednak „spontaniczność planowana”, ponieważ podczas skromnej uroczystości Penelope Cruz miała na sobie suknię słynnego projektanta Johna Galliano, której raczej nie zabrałaby na zwykły wakacyjny wyjazd.
Podejmowaniu szybkich decyzji matrymonialnych sprzyja zwłaszcza atmosfera Las Vegas, gdzie każde kasyno czy restauracja posiada własną kaplicę ślubną, z której już po kilku minutach można wyjść jako mąż i żona. Taką przygodę zaliczyła przed laty Britney Spears. Piosenkarka poślubiła Jasona Alexandra po upojnej nocy spędzonej w stolicy hazardu. Zamiast welonu miała czapeczkę bejsbolową i z trudnością utrzymywała równowagę. Już 55 godzin później gwiazda złożyła wniosek o anulowanie małżeństwa. Dziś nazywa ten epizod „żartem, który posunął się za daleko”.
Spontaniczny ślub w Las Vegas wzięła również polska celebrytka Iwona Węgrowska, która w „mieście grzechu” związała się z biznesmenem Krzysztofem Madeyskim. Niedługo później zalegalizowała małżeństwo także w Polsce. Dwa miesiące później nastąpił rozwód, a po kolejnych dwóch Węgrowska ogłosiła, że jest w ciąży z nowym partnerem, choć Madeyski zażądał wówczas przeprowadzenia testów DNA, twierdząc, iż to on może być ojcem dziecka. To się nazywa spontaniczność!
Bilans na zero
W świecie show-biznesu nie brakuje jednak kobiet, które działają w sposób bardziej zorganizowany. „Życie zaplanowałam w 90 procentach, reszta mnie zaskakuje, czasem pozytywnie, czasem negatywnie. Biorąc po uwagę te niespodzianki, bilans wychodzi na zero” – mówi w „Przeglądzie” słynna projektantka mody Ewa Minge. „Zauważyłam, że z wiekiem marzenia się zmieniają. Na początku, gdy człowiek zaczyna myśleć o nowych celach, ma czasami obawy, że bierze się za sprawy nieosiągalne, więc ukrywa swoje plany, aby nie zostać wyśmianym. Kiedy jednak wykorzysta wszystkie szanse, a ambitny i niebotyczny cel udaje się osiągnąć, wtedy bąbelki wody sodowej mogą uderzyć do głowy. Czasami bez oceny ryzyka rzucamy się na zadania, które byłyby do pokonania dopiero za jakiś czas” – dodaje.
Planowanie ceni sobie także Kinga Rusin, zwłaszcza w kwestii odżywiania. „Wiem, że jeśli nie będę miała czasu zjeść czegoś w ciągu dnia, to wrzucam rano do torby sok warzywny, parę migdałów albo suszone morele. Pilnuję tego, żeby jeść co trzy godziny” – wyjaśnia telewizyjna gwiazda w wywiadzie dla magazynu „Elle”.
Nie ukrywa, że takie podejście do życia wymusiły problemy ze zdrowiem, a dokładniej tarczycą. „Właściwa diagnoza, dobrze dobrane leki, ale również – a może przede wszystkim – zmiana sposobu odżywiania, postawiły mnie znów na nogi. Teraz czuję się świetnie i normalnie funkcjonuję. Wróciłam do intensywnego uprawiania sportu i normalnego, aktywnego życia” – przekonuje Rusin.
Plan na posiłek
Przykład Kingi Rusin pokazuje, że w codziennym życiu planowanie się czasami sprawdza. Szczególnie widać to w podejściu do odżywiania. Oczywiście możemy postawić na spontaniczność i, gdy poczujemy głód, wpaść do jednego z licznych lokali oferujących hamburgery, zapiekanki czy hot-dogi albo zaopatrzyć się w wielką paczkę chipsów, jednak nie potrzeba wróżbity Macieja, by przewidzieć zdrowotne konsekwencje naszej diety.
By uniknąć problemów nadwagą czy układem krążenia warto choć trochę skrupulatniej planować codzienne posiłki. Nie powinno w nich zabraknąć jak najmniej przetworzonych produktów zbożowych – kasze, ryż czy pieczywo pełnoziarniste dostarczają energii, stanowią bogate źródło węglowodanów i witamin z grupy B, składników mineralnych oraz błonnika. Pamiętajmy o warzywach i owocach, które m.in. potrafią skutecznie chronić przed nowotworami. Nabiał, czyli mleko, jogurty, kefiry, maślanki i sery wzmacniają mięśnie (dostarczają wartościowego białka) oraz zęby i kości (są źródłem dobrze przyswajalnego wapnia).
Warto także mieć w zanadrzu nasiona (słonecznika czy dyni) oraz orzechy (przede wszystkim migdały, ale także orzechy włoskie, laskowe czy brazylijskie). Nie zapominajmy o rybach, szczególnie morskich, bogatych w cenne dla zdrowia kwasy tłuszczowe.
Ograniczajmy za to spożywanie tłuszczów zwierzęcych, zastępując je oliwą z oliwek czy olejami roślinnymi. Warto też zmniejszyć dawki soli (zamiast niej używajmy ziół, zarówno świeżych, jak i suszonych) oraz cukru (świetnym i zdrowym zamiennikiem może być miód albo słodkie owoce).
Co kryje mózg
Badania naukowe dowodzą, że kobietom planowanie przychodzi łatwiej niż mężczyznom, a jest to efekt trochę odmiennej budowy mózgu. Na amerykańskim Uniwersytecie Pensylwania eksperymentowi poddano ponad 400 mężczyzn i chłopców oraz 500 kobiet i dziewcząt. Analizowano działanie głównych ogniw ludzkiego mózgu, odpowiadających za działanie, myślenie i właśnie planowanie.
Co się okazało? U kobiet występuje o 30-50 proc. więcej połączeń między półkulami, ułatwiających wymianę potężniejszej ilości informacji. Zapewnia to płci pięknej większą umiejętność łączenia i kojarzenia ze sobą informacji werbalnych oraz wizualnych, a także sprawniejsze planowanie przyszłych działań.
Tylko czy warto robić plany? Zdaniem wielu psychologów na pewno dobrze mieć jakiś pomysł na życie, by – nawet w niewielkim stopniu – wpływać na to, co się z nami stanie. W przeciwnym razie pozostajemy w stanie wegetacji. „Mimo że sporo się zmienia wokół nas, i tak trzeba zaplanować swoją strategię na życie. W końcu nie jesteśmy motylkami, które żyją 24 godziny. A gdy ktoś rozkosznie krzyknie, że jego to nie obchodzi, bo on żyje chwilą, to tym samym oznajmia światu, jaki wybrał plan na życie” – tłumaczy w „Przeglądzie” Piotr Mosak, trener i psychoterapeuta z Centrum Doradztwa i Terapii.
Planowanie jest rodzajem drogowskazu, który ma nam pomóc w ustaleniu strategii postępowania, co jednak wcale nie oznacza, że każdy, nawet najdrobniejszy krok, powinien być szczegółowo zaprogramowany. Najważniejsze, żeby plan wypracować indywidualnie, a nie pod naciskiem otoczenia. Często bowiem zależy nam przede wszystkim na spełnieniu wymagań i oczekiwań innych ludzi.
Doskonale rozumie to Kinga, nauczycielka z Radomia. – Zawsze miałam obsesję planowania przyszłości, ale dopiero niedawno zrozumiałam, że tak naprawdę był to efekt nacisków rodziców, którzy dążyli do tego, by zorganizować mi życie. To oni dobierali mi znajomych, wskazywali szkoły, do jakich mam chodzić, nawet zawód, który wykonuję to spełnienie ich oczekiwań, ponieważ sami byli nauczycielami – opowiada kobieta. – Skutecznie zabili we mnie spontaniczność. Dziś łapię się coraz częściej na myślach, że chciałabym zrobić coś szalonego i niezaplanowanego, ale boję się konsekwencji. I chyba także rodziców, choć sama jestem już przecież matką – dodaje.
Bolesna weryfikacja
Zwolenniczką spontaniczności jest natomiast Weronika, prowadząca własną działalność gospodarczą w Olsztynie. – Z doświadczenia wiem, że planowanie przyszłości jest zupełnie pozbawione sens. Jeszcze pięć lat temu uśmiałabym się, gdybym wiedziała co będę robiła na początku 2017 roku. Oczywiście czasem można sobie coś zaplanować, jeśli to wzmacnia nasze poczucie stabilizacji, ale życie zwykle boleśnie weryfikuje zamierzenia – tłumaczy.
Weronika stara się być przede wszystkim elastyczna. – Zawsze biorę pod uwagę, że plany mogą się nie spełnić, bo różne okoliczności je rujnują, dlatego zawsze mam inny wariant. Lepiej mocno się nie nastawiać i nie oczekiwać realizacji dokładnego scenariusza, bo wtedy unikniemy rozczarowań. Szczególnie w kwestiach związanych z pracą – wyjaśnia.
Jednak nie ulega wątpliwości, że w przypadku kariery zawodowej planowanie może jednak przynieść wymierne korzyści. Sukces często zależy np. od wyboru właściwego kierunku studiów. Jeśli podejmujemy tylko spontaniczne decyzje, istnieje spore ryzyko, że w pewnym momencie praca przestanie nam sprawiać przyjemność, co zresztą w Polsce jest zjawiskiem dość powszechnym – według sondażu Deloitte, 80 proc. z nas niespecjalnie lubi to, co robi. Natomiast z przygotowanego przez Sedlak & Sedlak Ogólnopolskiego Badania Satysfakcji z Pracy wynika, że co drugi Polak nie odczuwa owej satysfakcji.
Choć jednocześnie warto wspomnieć słowa Jasona Frieda, współzałożyciela firmy 37signals, który w bestsellerze „Rework” napisał, że „planowanie to zgadywanie”. Jego zdaniem, jeśli nie jesteśmy wróżbitą, długoterminowe planowanie to mrzonka.
Życie na kredyt
Z badania zrealizowanego dla ING Banku Śląskiego przez TNS Polska wynika, że dwóch na trzech Polaków posiada krótkoterminowe cele. Główną przeszkodą w ich realizacji jest zazwyczaj brak pieniędzy.
Nie ulega wątpliwości, że w kwestiach finansowych planowanie zwykle sprawdza się lepiej niż spontaniczność, ale coraz częściej o tym zapominamy, ponieważ polubiliśmy „życie na kredyt”. Zaniechaliśmy planowania codziennych wydatków, analiz cenowych, zdając się na ewentualne wsparcie szybkim doinwestowaniem. Łatwiej jest bowiem wrzucić do koszyka w markecie potrzebne zakupy i opłacić je kartą debetową, nie zważając na stan konta, niż zrobić tygodniową kalkulację, porównać ceny i wybrać najniższe, żeby nie przekroczyć wydzielonego budżetu.
„Częstym błędem osób żyjących przez długi czas w dostatku i zawodowej stabilizacji, jest unikanie rzetelnej analizy możliwości i zabezpieczania przyszłości, co jest szczególnie przydatne w sytuacji pogorszenia warunków finansowych” – zauważa Jarosław Sadowski, ekspert Expander Advisors.
Niewątpliwie już pierwsze opóźnienie w spłacie rat, rachunków za prąd czy czynsz powinno zwiększyć naszą czujność. Najlepszym rozwiązaniem jest wówczas dokładne przeanalizowanie bieżącej sytuacji finansowej oraz rozpoczęcie planowania wydatków z ołówkiem w ręku i rezygnacja z tych, które nie są konieczne.
Kilka kredytów można skonsolidować lub przenieść do innego banku (tzw. refinansowanie). Czasem możemy negocjować warunki spłaty, np. wydłużyć jej okres albo skorzystać z wakacji kredytowych.
Szaleństwo w sypialni
Kiedy spontaniczność jest wskazana? Na przykład w seksie. Planowanie zazwyczaj nie służy gorącej atmosferze w sypialni. Jeśli regularnie kochamy się w sobotę, między 21 a 22, wcześniej czy później stanie się to zgubną rutyną.
Dlatego zdecydowanie warto czasem zaskoczyć partnera, na przykład założyć pod kuchenny fartuch seksowną bieliznę i niespodziewanie zaprezentować ją mężczyźnie albo rozpocząć pieszczoty podczas spaceru na łące.
Taki „szybki numerek”, podniecający i odświeżający, potrafi przypomnieć, a nawet na nowo przywrócić do życia namiętność z dawno zapomnianych początków związków.
„Nigdy nie mów nigdy” – to hasło sprawdza się również w sferze życia seksualnego. Oczywiście nie należy robić nic wbrew sobie, ale zdecydowanie warto czasem poeksperymentować i wypróbować nowe techniki czy szeroko dostępne obecnie rozmaite gadżety erotyczne.
Świetnym pomysłem jest nagranie własnej seks-taśmy, a jeśli nie zadawala cię już seks w sypialni, może wypróbuj nowe miejsca? W naszym kraju przybywa doggersów, których kręcą szybkie stosunki w parkach, autobusach czy na plaży. Lubią być wówczas obserwowani przez przypadkowe osoby i nie protestują, kiedy widzowie dołączają się do zabawy.
Jak widać odpowiedź na zawarte w tytule pytanie nie jest prosta. I każdy musi sam jej poszukać. Spontanicznie lub w sposób bardziej zaplanowany…