Blisko ludziPo tragedii w Darłówku wszyscy obwiniają matkę. Powinniśmy raczej wziąć ją w obronę

Po tragedii w Darłówku wszyscy obwiniają matkę. Powinniśmy raczej wziąć ją w obronę

"Zaabsorbowana Hanią, spuściłam wzrok ze Stasia, który został w basenie. Trwało to dosłownie moment. Odwróciłam się i wtedy było już jasne: nie ma go" - opowiada kobieta, która stanęła w obronie matki tragicznie zmarłego w Darłówku chłopca.

Po tragedii w Darłówku wszyscy obwiniają matkę. Powinniśmy raczej wziąć ją w obronę
Źródło zdjęć: © WP.PL
Aleksandra Hangel

15.08.2018 | aktual.: 15.08.2018 18:54

14 sierpnia Polską wstrząsnęła tragedia: w Darłówku dwaj bracia i siostra zaginęli przy falochronie. 14-latek, którego odnaleziono, zmarł w szpitalu w Koszalinie, dłużej trwały poszukiwania jego rodzeństwa. Na plaży byli z matką, która na chwilę spuściła ich z oka, aby zająć się najmłodszym, czwartym dzieckiem. Była to chwila, za którą zapłaci najwyższą cenę. Mimo jej tragedii wiele osób, zamiast wesprzeć ją słowem otuchy, wylało na nią wiadro pomyj.

Ta historia poruszyła 39-letnią Katarzynę z Wrocławia, która przyznała, że sytuacja grozy przydarzyła się także jej. Twierdzi, że matka z Darłówka nie zasłużyła na całe zło, które otrzymała od internautów.

Obraz
© WP.PL

"Poza wszelką dyskusją jest to, że rodzic odpowiada za swoje dzieci, ale fala hejtu, która wylewa się po każdej takiej sytuacji, skłania mnie do tego, żeby się wypowiedzieć. Jestem matką dwójki dzieci. Staś ma 6 lat, Hania - 7. Mój mąż pracuje non stop, dlatego często jestem z maluchami sama. Ostatnio na odkrytym basenie doświadczyłam sytuacji, która skłoniła mnie do refleksji" – rozpoczyna kobieta.

"Moja córka jest już duża i dlatego chciała, żebyśmy poszły na głębszy basen. No i tym prośbom uległam. Stasiowi na głowę założyłam bandankę, żeby było go lepiej widać. Wytłumaczyłam, że ma się nie ruszać z miejsca i cały czas będę na niego patrzeć. I poszłyśmy z Hanią pobawić się na jej ulubionych liściach, które przymocowane do dna basenu sprawiają ogromną frajdę. Dzieciaki starają się utrzymać na nich równowagę, wpadają do wody, mnóstwo zabawy. Zaabsorbowana Hanią, spuściłam wzrok ze Stasia, który został w basenie. Trwało to dosłownie moment. Odwróciłam się i wtedy było już jasne: nie ma go" – mówi 39-latka.

"Szybko zgarnęłam córkę i poszłam go szukać. W takich momentach człowiek nakręca się szybko, wpada w panikę. Okazało się, że on po prostu zaczął szukać mnie; znaleźli się jacyś rozsądni rodzice, którzy zainteresowali się sześciolatkiem. Czułam ogromny wstyd, choć cała akcja trwała może kwadrans. Ale mogło się to skończyć inaczej" – mówi kobieta.

Obraz
© WP.PL

36-letni Przemek sam poznał moc fal na plaży w gruzińskim Batumi. Fale są tam tak wielkie, że chociaż morze wyglądało tego dnia niewinnie, kilka razy miał poczucie, że nie zdoła dopłynąć 5 metrów do brzegu. – Na Bałtyku nie ma zazwyczaj aż tak wielkich fal, ale dla naszych dzieci, które są mniejsze i słabsze, zagrożenie może być równie duże – mówi.

Również nasi czytelnicy przekonali się o niebezpiecznej stronie wakacyjnych kąpieli.

"3 tygodnie temu byłem z żoną i 3-letnim synem nad morzem, rozbiliśmy się 5 metrów od brzegu. Przy białej fladze synek pluskał się w wodzie po kolana. W sekundę fala przewróciła go na plecy, a druga przykryła. Tylko dlatego, że cały czas go obserwowałem, nie doszło do tragedii, bo był już u mnie na rękach z wielkim płaczem. Ale myślę, że 10 kolejnych sekund nieuwagi, a mój syn byłby kilka metrów od brzegu. Na dzieci trzeba cały czas zwracać uwagę, bo morze jest niezmiernie zdradliwe" – pisze jeden z naszych czytelników.

Obraz
© WP.PL

W połowie lipca głośno było o sprawie utonięcia 2-letniej córeczki Bode Miller’a: "Dziewczynka bawiła się razem z rodzicami na przyjęciu, gdy niespodziewanie wpadła do basenu. Kiedy dorośli zauważyli, co się z nią dzieje, było już za późno. Próby reanimacji dziecka nie przyniosły efektów".

"Pamiętajmy o tym, że kobieta w Darłowie była sama z czwórką dzieci. Ja mam tylko dwoje, przy których ciężko jest się rozdzielić. Musimy się powstrzymać od oceniania innych rodziców. Oni nawet bez piekła, które im urządzimy, mają swoje własne, bo właśnie odeszły ich dzieci. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, komu nigdy nie zdarzyło się na chwilę spuścić z oka własnego dziecka. Mam marzenie, żeby kosztowało nas to tylko takie mikrozawały serca, jaki ja miałam, gdy nie mogłam przez chwilę odnaleźć mojego syna. Oraz żeby takie sytuacje miały swoje szczęśliwe zakończenie" – podsumowuje 39-letnia Katarzyna.

MSWiA, powołując się na statystyki policji, przedstawiło w maju kompleksowe dane dotyczące utonięć w ciągu trzech ostatnich lat. Wykazały one, że w tym okresie w Polsce utonęły 1 524 osoby. Najwięcej z nich zanotowano w 2015 roku, bo aż 571, rok później - 504, a w 2017 roku utonęło 449 osób.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1493)