Podstępna złodziejka mężów?
05.06.2015 15:17, aktual.: 07.06.2015 14:03
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Czy kobieta, która weszła w związek z żonatym mężczyzną, ma prawo do szczęścia? Każdy ma takie prawo.
Ola podkreśla z całą stanowczością, że wcale nie planowała trudnej sytuacji, w jakiej się znalazła. - Cudzych mężów omijałam szerokim łukiem. Co to za frajda przyciągnąć do siebie faceta, który zasadniczo woli inną? Nie wierzyłam w to, że mężczyźni dla kochanek są gotowi rzucać żony, dzieci, domy i psy – mówi.
Trzymając się swojej zasady była zmuszona zawiesić kilka dobrych przyjaźni, bo mężowie przyjaciółek nie byli tak neutralni wobec niej, jak jej zdaniem powinni. Sytuację, w której się znalazła, Ola traktuje jako pewną ironię losu. Mogłaby jej uniknąć, gdyby nie to, że wolni mężczyźni w jej wieku to rzadkość, a wieloletniego statusu singielki ma już dosyć.
Wybawicielka czy złodziejka?
Zbyszek jest od niej starszy o osiem lat. Ola poznała najpierw jego żonę, kiedy jako konsultantka firmy kosmetycznej znalazła się w ich domu. - Przemykał nieśmiało po kątach, było widać, że to Aneta nadaje ton w tym związku. Mnie nieco przerażała swoim zasadniczym stylem rozmowy i inwazyjnością – twierdzi Ola. Na tym kontakty na długi czas urwały się, później Zbyszek zaprosił ją do znajomych na portalu społecznościowym. Wreszcie spotkali się na działce, którą on uprawia jako ogrodnik do wynajęcia. - Okazało się, że żona już od kilku lat mieszka w Niemczech, nie łoży na ich wspólne dzieci, zjawia się w kraju na krótko, bez uprzedzenia i wyjaśnień – relacjonuje kobieta. Zanim Ola dała się – jak mówi – porwać namiętności, najpierw wśród wspólnych znajomych zasięgnęła języka, czy mężczyzna mówił prawdę o poluzowanej relacji z żoną. Okazało się, że tak. - To było niesamowite, że on przy pierwszym przytulaniu dygotał jak z zimna, był tak emocjonalnie wygłodzony. Wyznał mi, że nawet, kiedy jeszcze mieszkali razem z
żoną, nie chciała wymieniać z nim czułości. Nie pamiętał trzymania za ręce czy patrzenia w oczy – Ola zdradza sekrety niewesołej przeszłości kochanka.
Chętnie widziałaby się w roli wybawicielki. Wystarczyłoby, żeby Zbyszek przeciął małżeńską fikcję, zmusił żonę do jednoznacznego opowiedzenia się i zakończył ten związek. Niestety, na to nie ma co liczyć.
Smak samotności
Rozmowy z inicjatywy Oli kończą się deklaracjami Zbyszka, że nie zrobi tego dorastającym dzieciom. Nie rozbije ich rodziny. - On zupełnie nie zauważa, że jego rodzina już jest rozbita. Dzieci dorosły bez matki a on wychował je bez jej pomocy, choćby finansowej. Staram się unikać najeżdżania na jego żonę, jednak parę gorzkich słów na jej temat powiedziałam. Wydaje mi się, że Zbyszek czeka na jej powrót, choć gorąco zapewnia, że nie – przyznaje Ola. Kobieta czuje, że jej rywalka ma za granicą kogoś innego. Nawet przypadkowa konfrontacja (żona Zbyszka przeczytała esemes Oli w jego komórce, zareagowała krótką połajanką) nie doprowadziła do trzęsienia ziemi.
Ola jako ta trzecia dotarła do schodów. Próby przyciśnięcia kochanka, aby się zdecydował, spełzają na niczym. - Mówi, że wie, że Aneta nie wróci na stałe. Prosił ją o to wiele razy, zbywała go słowami, że to nie jego sprawa. Momentami wydaje się zniechęcony do kobiet w ogóle. Powiedział mi raz, że na starość woli zostać sam, w spokoju – mówi Ola. Oczywiście zrozumiała, co powiedział, ale nie chce traktować tego, jako czegoś więcej, niż wyrazu jego smutku z powodu przegranego małżeństwa o dwudziestoletnim stażu.
Kochanka nie czuje się szczęśliwa, ale nie zamierza rezygnować, mimo że związek z żonatym wiele ją kosztuje, głównie silne emocje. - Smak samotności znam aż za dobrze, ponad dziesięć lat byłam sama. Nie mam za wiele do stracenia - stwierdza Ola. Zagrała wabank, powiedziała Zbyszkowi, że chce jego. Chciała, żeby wybrał, czy woli zostać sam, wtedy ona odejdzie. Kochanek poprosił, żeby została. - Czasem mam wrażenie, że robi mi z premedytacją to, co żona robi jemu: trzyma mnie w szachu. Ale zbyt dobrze widzę, jaki jest zagubiony i nieszczęśliwy, żeby uwierzyć, że miałby celowo karać mnie za to, że jestem kobietą, jak Aneta – mówi Ola. Mimo to postanowiła ostatnio, że nie będzie się angażować w sprawy kochanka tak mocno, jak wcześniej. Przede wszystkim dlatego, żeby ochronić siebie. Dopuszcza bowiem myśl, że nic się nie zmieni i w którymś momencie drogi jej i Zbyszka zaczną się rozchodzić.
Niebezpieczne relacje
- Dziwi mnie określenie "złodziejka meżów" - brzmi jak stała cecha, czy profesja. Ta nazwa dzisiaj, w porównaniu do sytuacji sprzed kilkudziesięciu lat, brzmi dość historycznie – uważa Anna Golan, psychoterapeutka i seksuolożka.
Historycznie, bo jeszcze dekadę lub dwie temu, Ola na widok obrączki Zbyszka prychnęłaby z oburzeniem i zapytała podchwytliwie: „A co na to pańska żona?”, ale dziś się już tak nie robi. Umawianie się z zajętymi mężczyznami stało się społecznie akceptowalne, nie tylko dlatego, ludzie pogodzili się z coraz większą liczbą rozwodów, ale przede wszystkim dlatego, że ulegli modzie: „łatwiej stworzyć coś nowego, niż naprawić stare”. Kobiety, takie jak Ola – zdeterminowane trzydziestoparolatki – walczą o swoje szczęście i właściwie nic nie jest je w stanie powstrzymać.
Ich szczęście nazywa się: dobrze ustawiony trzydziestolatek, niemieszkający z mamą, nadający się na poważny związek. Gdzie takich znaleźć? W gronie zajętych, często mających dzieci facetów. Czasami zdobycie go wymaga rozpoczęcia procederu zwanego przez psychologów „erotycznym kłusowaniem”, które bywa bezwzględnie i łamiące wszystkie zasady.
Anna Golan nie potępia takich kobiet: - Pamiętajmy, że to przede wszystkim małżonków obowiązuje lojalność wobec siebie. Mężczyźni potrafią podejmować samodzielne decyzje, a między szczęśliwą parę nikt się nie wkradnie. Jeśli partner nie jest uzależniony od uwodzenia, zdrowy psychicznie i doszło do zdrady, to znaczy, że najprawdopodobniej czegoś w tej relacji brakowało. Oczywiście zdrada nie jest rozwiązaniem i partnerzy powinni wcześniej pracować nad tym, żeby potrzeby obu stron były w związku zaspokajane – uważa psychoterapeutka.
Według ekspertki, część kobiet poczuje się lepiej, myśląc, że to „złodziejka mężów” ukradła jej partnera. Nie przyjdzie jej do głowy, że może oboje zapracowali na na rozpad małżeństwa. To doskonały sposób na zrzucenie z siebie odpowiedzialności. - Prawda jest taka, że jeśli nie jesteśmy szczęśliwi, to nie dlatego, że nam nie wolno, tylko z powodu popełnianych błędów. Związek z osobą, która nie zakończyła poprzedniej relacji, także prawnie, naraża na wiele trudnych sytuacji. Nowa partnerka będzie musiała być świadkiem napięć, lęku przed rozwodem, konfliktów z żoną. Jest to obciążenie dla rodzącego się związku. O ile do niego dojdzie. Duża część mężczyzn nigdy nie odejdzie od swoich żon – mówi Anna Golan.
Bez grosza przy duszy
Łucja ma dwadzieścia kilka lat i była w swoim miasteczku wziętą stylistką paznokci. W szkole średniej stanowiła obiekt westchnień ze strony wielu chłopaków. Właściwie mogła wśród nich dowolnie przebierać i wybierać. - Nigdy nie miałam problemów z kontaktem z mężczyznami. Uwielbiam ich – śmieje się dziewczyna. W tamtym okresie poza miłym spędzaniem wolnego czasu nie widziała potrzeby wiązania się na stałe. Łucja jest w bardzo dobrej relacji ze swoją mamą, która ją i jej dwie siostry wychowywała samotnie. Jako najmłodsza wciąż trzymała się mamy. Czytały te same książki, chodziły na spacery i na zakupy. Łucji to w zupełności odpowiadało, kiedy czas spędzony z mamą urozmaicała wypadami na randki i do kina z rówieśnikami.
Tak było do czasu, aż poznała Jarka. Przywiózł żonę do salonu urody, w którym Łucja odbywała praktyki. - Weszli oboje z rozmachem. Taka para – prawdziwa bizneswoman i biznesmen – mówi. Jarek ze swoją żoną prowadził sieć kantorów wymiany walut. Na każde z nich przypadały po trzy przynoszące spory dochód punkty. Żona Jarka zatrudniała i zwalniała ludzi, twardo negocjowała warunki, jeździła jak rajdowiec i rozstawiała wszystkich po kątach. Chyba tylko dla fantazji zostawiała czasem swój wypasiony samochód i pozwalała mężowi wozić się po mieście jak seksowny kociak. W takiej sytuacji zobaczyła ich Łucja.
Z kolei Jarek musiał zobaczyć w niej przeciwieństwo żony: bardzo młodą, sympatyczną dziewczynę bez grosza przy duszy. - Przy swojej żonie zamienił ze mną może jedno zdanie. Ale już po tygodniu widziałam jego samochód w pobliżu salonu. Następnego dnia też – wspomina Łucja.
Romans wybuchł z całą siłą. Dziewczynie nie przeszkadzało, że jest starsza zaledwie o trzy lata od córki kochanka, licealistki. Jarek zaczarował ją gestem, odwagą życiową i umiejętnością wykorzystywania szans, jakie niesie życie. Wyjątkowo podobało jej się, że zaopiekował się nią, zatroszczył o sprawy finansowe, komfort życia.
Jak nowe uczucie wpłynęło na Jarka, jego żona mogła ocenić naocznie. - Przyjeżdżała do naszego salonu na zabiegi i chwaliła się, że Jarek schudł, bo wziął się za siebie za jej poradą. Nie widziała jego esemesów do mnie: kotku, nie mogę jeść ani spać, myślę tylko o tobie – ironizuje Łucja.
Ostatecznie oboje z Jarkiem zdecydowali się na ujawnienie związku, kiedy jego córka skończyła liceum. Uznali, że jest już dorosła i powinna dobrze znieść fakt, że jej ojciec znalazł szczęście w związku z inną kobietą, niż jej matka. Sytuacja okazała się być nie tak prosta, jak to sobie wyobrażali. Jedyna córka Jarka wpadła w szał. Niewiele młodsza od Łucji, dzieliła z nią wielu znajomych. Rozpoczęła kampanię polegającą na przekonywaniu ich, że Łucja zrobiła jej rodzinie niewyobrażalne świństwo, doprowadzając do jej rozbicia.
- W krótkim czasie okazało się, że nie został przy mnie nikt, oprócz mojej mamy. Ona zawsze powtarzała, że nie warto oglądać się na opinię ludzi. Nikt jej nie pomagał, kiedy wychowywała mnie i siostry sama, więc nie czuła się zobowiązana konwenansami – mówi dziewczyna. W tamtym czasie rzeczywiście wsparcie otrzymywała jedynie od matki i ukochanego.
On tymczasem borykał się z zawziętością żony. O ile córka postawiła na emocjonalny atak wobec kochanki ojca, to żona postanowiła milczeć, ale jednocześnie pozbawić go tylu pieniędzy, ile się da. Rozwód ze skomplikowanymi podziałami majątku zniszczył atmosferę beztroski, jaka panowała w związku kochanków, gdy jeszcze toczył się w ukryciu. W efekcie wzięli ślub, ale odrzuceni przez środowisko musieli się wyprowadzić do innego miasta.
Jarek ostatnie pieniądze przeznaczył na otwarcie dla Łucji niewielkiego gabinetu manicure. Poziom ich życia teraz jest nieporównywalnie niższy, niż ten sprzed rozwodu. - Nie to jest najgorsze. Straciłam wszystkie przyjaciółki, mieszkam daleko od mamy i moich siostrzyczek. Nie powinnam narzekać, bo właściwie wiedziałam, co robię, ale fakt, że jest nam, mnie bardzo ciężko – wzdycha Łucja. Nie dopuszcza do siebie myśli, że podjęła złe decyzje, ale zdarza jej się płakać w samotności, kiedy Jarek tego nie widzi.
Maja Lenartowicz/(mtr), WP Kobieta