"Pogwałcono zasadę tajności". Mówi, co zdradzało, kto głosował na PiS lub Konfederację
Monika Richardson 15 października 2023 roku dołączyła do grupy osób, które pilnowały, aby wybory parlamentarne przebiegały zgodnie z obowiązującymi zasadami. Po zakończonym głosowaniu dziennikarka ma kilka wniosków, którymi podzieliła się z obserwatorami.
16.10.2023 | aktual.: 16.10.2023 16:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Monika Richardson w tym roku pełniła funkcję żony zaufania. Oznaczało to, że dziennikarka podczas wyborów pilnowała, aby głosowanie przebiegało zgodnie z ustalonymi zasadami. W rozmowie z Plejadą zdradziła kulisy pracy w komisji wyborczej raz podzieliła się swoimi spostrzeżeniami.
Plejada zainteresowała się tematem i nawiązała kontakt z Richardson, aby podzieliła się swoimi obserwacjami. Dziennikarka od razu podkreśliła, że zauważyła niedociągnięcia.
- Niewątpliwie ogromnym błędem było połączenie wyborów z referendum, ponieważ wywołało to ogromne zamieszanie i konfuzję wśród wyborców. Po pierwsze, pogwałcona została pierwsza i nadrzędna zasada każdych wyborów powszechnych, czyli zasada tajności - stwierdziła.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W dalszej części wypowiedzi wytłumaczyła, w jaki sposób dochodziło do naruszeń.
- Ten, kto mówił głośno i wyraźnie bez referendum, a to się zdarzało bardzo często, od razu był identyfikowany jako wyborca opozycji. Ten, który nic nie mówił i podpisywał, od razu był wyborcą PiS albo Konfederacji. Po drugie, bardzo wielu ludzi jednak się myliło. To znaczy, nie mówiło na czas, że chcą bez referendum - dodała.
Richardson przyznała, że osoby, które zapominały odmówić udziału w referendum, podchodziły ponownie, aby zwrócić karty. Nie za każdym razem udawało się im dopiąć swego; wszystko zależało od tego, na kogo w komisji trafili.
- Krótko mówiąc, powodowało to różnego typu nadużycia. Również trudność emocjonalną, ponieważ tak naprawdę każdy z nas ma jakiś światopogląd. Zresztą każdy był w tej komisji z ramienia jakiejś partii czy też sympatyzował z jakimś ugrupowaniem, więc albo w jedną stronę te emocje były zbyt duże, albo w drugą - skwitowała.
"To było niesamowite"
Pomijając wspomniane problemy, Richardson jest pod wrażeniem atmosfery, jaka panowała 15 października.
- Była absolutnie cudowna. Taka jak w 1989 r., kiedy odbywały się częściowo wolne wybory i to było niesamowite dla mnie zupełnie. Ja sobie przypomniałam, jak jeszcze w 1990 r. pisałam maturę i to był taki początek nowej Polski. Taka nadzieja, która znowu w ludzi wstąpiła, że mimo iż panuje w Polsce komunizm, jesteśmy wciąż w PRL-u, to nie wszystko stracone. Nawet te częściowo wolne wybory, które dawały nam przecież, przypominam, tylko jedną trzecią w parlamencie, to jest coś, o co warto walczyć - tłumaczyła.
W tej samej rozmowie stwierdziła, że ludzie naprawdę poszli na wybory dlatego, bo zdali sobie sprawę z wagi każdego głosu. Dodała też, że choć praca w takiej komisji nie należy do najprostszych, zespół, w którym się znalazła, pracował sprawnie i bez zarzutów.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl