Polki donoszą na siebie do prokuratury i szykują kolejny wielki protest
Prokuratura szuka organizatorów Czarnego Protestu w Warszawie, więc Polki mobilizują się do kolejnej akcji. Ponad 4 tys. osób postanowiło zakpić z prokuratury i doniosło na siebie, wskazując, że to oni zorganizowali protest. Te kobiety, które 3 października wzięły udział w manifestacji, decyzję prokuratury odebrały jako próbę zastraszenia.
12.10.2016 | aktual.: 14.10.2016 14:24
Na początku tygodnia Komisja Krajowa NSZZ „Solidarność” zawiadomiła Prokuraturę Okręgową w Gdańsku, że do promocji warszawskiego protestu kobiet bezprawnie wykorzystano logo związku. Na jednej z grafik, nawiązujących do słynnego plakatu „W samo południe”, zamiast kowboja umieszczono sylwetkę kobiety w spódnicy w kowbojskim kapeluszu na głowie.
Rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Tatiana Paszkiewicz poinformowała PAP, że zawiadomienie „Solidarności” dotyczy „nieuprawnionego wykorzystania znaku słowno-graficznego” związku.
Śledczy z Gdańska zwrócili się z prośbą do stołecznego ratusza o informacje dotyczące organizatorów protestu w Warszawie.
Część kobiet, które 3 października wyszły na ulice, potraktowała doniesienie „Solidarności” jako próbę zastraszania, mimo że Krajowa Komisja potwierdza, że sprawa dotyczy jedynie bezprawnego wykorzystania grafiki.
- Wiem, że prokuratura otrzymała określone zgłoszenie, i musi na nie zareagować, tak jak każda inna instytucja. Wszystkim tym podmiotom w państwie rządzonym przez PiS serdecznie współczuję. Natomiast sam fakt, że akurat pojawienie się wśród uczestniczek Ogólnopolskiego Strajku Kobiet symbolu „Solidarności” i to w wersji „kobiecej” ujętej w projekcie artystycznym „Niewidzialne kobiety Solidarności” Sanji Iveković tak bardzo wstrząsnęło tym niezależnym i samorządnym, zgodnie z jego nazwą, związkiem, jest co najmniej zastanawiające – mówi w rozmowie z WP Kobieta Marta Lempart, inicjatorka ogólnopolskiego strajku kobiet.
- Nie składamy parasolek – grzmią więc Polki i publikują w sieci takie oświadczenia: "Szanowni Państwo, w odpowiedzi na pytanie Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, która po doniesieniu „Solidarności” ws. nielegalnego wykorzystania jej znaku, domaga się personaliów organizatorek i organizatorów Czarnego Protestu w Warszawie, uprzejmie donoszę, że to ja, wraz z podpisanymi pod tą petycją osobami, organizowałam/łem Czarny Protest w Warszawie i każdym innym miejscu, które jest lub stanie się obiektem zainteresowania prokuratury”.
Akcja #UprzejmieDonoszę rozchodzi się na Facebooku jak wirus. Swoje „doniesienia” złożyło już blisko 4 tys. osób. Pojawiają się też dane osób z USA, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii.
- Ok. 90% protestów w ramach Czarnego Poniedziałku odbyło się w miastach mniejszych niż 50 000 mieszkańców. Ruszyła lawina, ta lawina, której najbardziej boją się politycy pogardzający kobietami i - ogólnie - ignorujący głos obywatelek i obywateli oraz nasze podstawowe wolności i prawa. Nie da się już nas przestraszyć. Powstała społeczność OSK, która nie zniknie. Jesteśmy przyszłością nowoczesnej Polski i nadzieją na prawdziwie dobre zmiany. Wiem, że politycy zarówno partii rządzącej, jak i niektórych innych ugrupowań, nadal nie widzą i nie rozumieją, co się tak naprawdę stało w Czarny Poniedziałek. Nie rozumieją, że już nigdy nie będzie tak, że będą decydować o nas bez nas. To brzmi jak banał, ale my sprawimy, że nie będzie to tylko hasło. Sprawimy, żeby zrozumieli – dodaje Lempart.
Organizatorzy poprzedniej manifestacji już szykują kolejną. Następny protest ma odbyć się 24 października. Na ten dzień przypada dokładnie 41. rocznica islandzkiego strajku kobiet.
- Nie - dla pogardy i przemocy wobec kobiet. Nie - dla ingerencji Kościoła w politykę. Nie - dla polityki w szkole. Będziemy w tych sprawach maszerować, debatować, działać i, co najważniejsze, organizować się. Nie idziemy na rekordy frekwencyjne. Idziemy po rozwój i wzmocnienie osi obywatelskiego oporu, jakim stał się ruch OSK - ruch kobiet i wspierających je mądrych mężczyzn – mówi Lempart.
Przypomnijmy, 3 października odbył się ogólnopolski protest kobiet. Był znakiem sprzeciwu dla zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, która nie tylko utrudniałaby dostęp do badań prenatalnych, ale także karała kobiety za przerwanie ciąży. Protest odbił się szerokim echem nie tylko w Polsce, ale także za granicą. Głosu kobiet nie mogli pominąć posłowie, którzy projekt Ordo Iuris ostatecznie odrzucili i zaczęli pracę nad własnym, o czym pisaliśmy pod tym linkiem.
- Z buntu kobiet pączkują kolejne inicjatywy. Demonstracja dała poczucie wspólnoty. Setki dziewczyn chcą działać, angażować się, walczyć o normalne prawo regulujące przerywanie ciąży, takie jak w innych krajach europejskich. Już się znamy, mamy swoje numery telefonów. Kiedy rządzący ugięli się przed buntem kobiet, uczestniczki protestu poczuły, że mają wpływ na politykę. Teraz czas, żeby zaczęły w niej odgrywać ważną rolę na co dzień – mówiła w rozmowie z WP Kobieta Małgorzata Adamczyk.