Ostrzega przed "związkiem koluzyjnym". Łatwo utknąć w nim na lata

Związek koluzyjny to układ pełen toksycznych zachowań, z którego jednak nikt nie chce lub nie umie wyjść. - Partnerzy zwykle dobierają się na podobnym poziomie psychopatologii - tłumaczy dr Daniel Cysarz, seksuolog kliniczny i psychoterapeuta.

Toksyczne związki - skąd się biorą?
Toksyczne związki - skąd się biorą?
Źródło zdjęć: © Adobe Stock

08.02.2024 | aktual.: 08.02.2024 21:00

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Każdy marzy o związku, który dostarcza miłości, radości i satysfakcji. Niestety, nie wszyscy mają szczęście cieszyć się zdrowymi relacjami. Niektórzy latami tkwią w związkach, które są dalekie od ideału. Zamiast miłości napotykają na chłód emocjonalny, samotność, przemoc psychiczną, brak intymności i oparcia. Mimo to podświadomie nie chcą wyjść z tego schematu.

Psychologowie nazywają to zjawisko koluzją. W kontekście związków oznacza ona rodzaj zakleszczenia, gdzie partnerzy wspólnie utrzymują toksyczną relację i powtarzają negatywne wzorce zachowań.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Uzależnieni od dram

Charakterystyczny dla takich związków jest powtarzający się cykl konfliktów i pojednania. Partnerzy mogą być uzależnieni od tej toksycznej dynamiki, a próby zmiany wzorców mogą spotkać się z oporem lub lękiem.

- Z koluzją mamy do czynienia wtedy, gdy dwie osoby łączą się w parę w ramach własnych deficytów. Partnerzy w takiej relacji zaspokajają nawzajem swoje wewnętrzne braki i niezrealizowane potrzeby, przyjmują role, które uzupełniają się i dzięki temu są w stanie utrzymać związek. Na pierwszy rzut oka pasują do siebie jak puzzle, jak klucz i zamek. Jednak w takiej relacji często nie ma miłości i akceptacji, wiele rzeczy nie działa, jest za to dużo lęku, niepewności, zależności - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską dr Daniel Cysarz, seksuolog kliniczny i psychoterapeuta poznawczo-behawioralny, superwizor Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego.

Zaznaczał, że często wybieramy osoby, które też - jak my - mają jakieś deficyty, są skrzywdzone, mają poczucie braku. Wtedy dają nam poczucie, że partnerów łączy nić porozumienia. Niestety to tylko pozory.

- Takie osoby są przekonane, że tylko w relacji da się je zaspokoić. Innymi słowy, "to partner ma sprawić, żebym w życiu poczuł się ważny, potrzebny, kochany". Co gorsza, taki związek wydaje się relacją idealną, polegającą na dopasowaniu przeciwległych biegunów potrzeb. Jednak w rzeczywistości układ ten nie pomaga rozwiązywać indywidualnych potrzeb każdego z partnerów, a jedynie utrwala status quo. Z czasem prowadzi to do narastania frustracji i kolejnych konfliktów.

Łączą nas psychopatologie

Dlaczego latami potrafimy tkwić w toksycznych związkach? - Przyczyn takiego stanu rzeczy może być oczywiście wiele. Poza tymi kulturowymi, wynikającymi z wyznawanych wartości czy materialnymi, są też takie, które wiążą się z psychiką - tłumaczy dr Daniel Cysarz.

Na terapii często okazuje się, że problem tkwi po obydwu stronach, a partnerzy są ze sobą zazębieni i tkwią w toksycznym schemacie.

- W psychoterapii par mawia się z przymrużeniem oka, że partnerzy zwykle dobierają się na podobnym poziomie psychopatologii. Rzadko jest tak, że osoba z dużymi deficytami wchodzi w relację z kimś, kto tych deficytów nie ma. W takim przypadku zbyt wiele rzeczy mogłoby się okazać nowymi i nieznanymi.
Komentarze (12)