Polki marzą o ślubach? Bzdura. Marzymy o tym, żeby dać nam święty spokój w podejmowaniu decyzji
- Samotne Polki marzą o ślubach - czytam dziś na jednym z dużych polskich portali. Sezon ślubny trwa w najlepsze i pewnie niejedna z was dostała zaproszenie na ceremonię. A co o tym myślą single? Według ostatnich badań płaczą w poduszkę i błagają los o męża/żonę dla siebie. Podobno większość singielek planuje szczegóły swojego ślubu, zanim w ogóle pozna odpowiedniego partnera.
Sandra brała ślub w czerwcu tego roku. Michała poznała dwa lata temu na imprezie. Długo z zaręczynami nie czekał. Była więc kolacja, kwiatek i pierścionek zaręczynowy w pudełku. Potem wizyta u przyszłych teściów i obowiązkowa informacja na Facebooku. Klasyka gatunku. Gratulacje się posypały i po kilku miesiącach trzeba było planować ślub. Trzeba, bo innej drogi nie widzieli.
- Wiesz, ja nawet o tym nie myślałam za bardzo - mówi mi Sandra. - To taka tradycja jest przecież. Druga sprawa - jestem wierząca. Jakoś nie uznaję ślubów cywilnych, bo wydają mi się… nietrwałe. A dla mnie "na zawsze", znaczy na zawsze, a nie do pierwszej rozprawy w sądzie. Tak mi się wydawało zawsze, że śluby kościelne są trwalsze niż te cywilne - opowiada.
W czerwcu więc ubrała białą sukienkę i stanęła przed ołtarzem u boku Michała. - W ślubach kościelnych podoba mi się ta cała oprawa. Przystrojony kościół, biała suknia, kwiaty, a potem wesele. Jest jakiś urok w tym. Rozumiesz, o co chodzi? Ta atmosfera jest nie do podrobienia - przyznaje.
Nie, chyba nie zrozumiem.
Ślub wymarzony, ślub wymuszony
Trafiło się, że jestem w gronie tych, którzy otwarcie przyznają: ślub to nie dla mnie. Jest jednak mnóstwo kobiet, moich rówieśniczek, które planują ceremonię już na długo przed tym, jak poznają odpowiedniego partnera.
Portal eDarling.pl przeprowadził ostatnio ankietę wśród 1000 swoich użytkowników. Zapytali, co młodzi sądzą o ślubach. 60 proc. singielek przyznało, że zdarzyło im się w marzeniach planować dzień swojego ślubu, przy czym 54 proc. dodało, że ma już wybrany wymarzony typ sukni ślubnej. Dla jednych to paranoja, dla innych marzenie nie różniące się wiele od tych o podróży dookoła świata.
Co ciekawe, 44 proc. ankietowanych przyznało, że powiedziałoby przyszłemu partnerowi o tym, że ma już mniej więcej zaplanowany dzień swojego ślubu. Dane zebrane przez portal przeczą innym badaniom.
Młodzi ludzie zawierają małżeństwa coraz później i coraz rzadziej. Zamiast tego wybierają np. konkubinat, życie w samotności lub komunie - wynika z raportu Centrum Badania Opinii Społecznej.
Jak podają autorzy opracowania, ponad połowa respondentów (57 proc.) deklaruje, że w ich najbliższej rodzinie (rodzice, rodzeństwo, dzieci lub oni sami) są osoby pełnoletnie, które nie wstąpiły w związek małżeński. I liczba ta rośnie z każdym kolejnym rokiem.
W co trzeciej rodzinie (32 proc.) są dwie pełnoletnie osoby stanu wolnego, a w co dziesiątej (10 proc.) - trzy. W sześciu rodzinach na sto są co najmniej cztery osoby mające ukończone osiemnaście lat, które nie zawarły związku małżeńskiego. Na każdą polską rodzinę przypada średnio jedna taka osoba. (…) Średnia wieku osoby pełnoletniej stanu wolnego w polskiej rodzinie wynosi 29 lat. W pomiarze z 2005 roku taka osoba była o dwa lata młodsza - miała średnio 27 lat - informują autorzy badania.
Co czwarta ankietowana osoba żyje w konkubinacie, a prawie co piąta, choć pozostaje w związku nieformalnym, nie mieszka ze swoim partnerem lub partnerką. - Posiadanie partnera (partnerki) i wspólne z nim (nią) zamieszkiwanie najczęstsze jest wśród pełnoletnich osób niezamężnych i nieżonatych w wieku 25-44 lata. Natomiast posiadanie stałego partnera (stałej partnerki) bez wspólnego z nim (nią) zamieszkiwania najczęstsze jest wśród najmłodszych - od 18 do 24 roku życia - podaje CBOS.
Coś w tym jest. Coraz więcej młodych decyduje się iść swoją drogą. Ślub to wciąż tradycja, rodzinne przyzwyczajenie - nie chcą tego niszczyć. Ale z każdym rokiem przybywa tych, którzy zastanawiają się, czy rzeczywiście muszą ślepo podążać tradycyjną ścieżką, którą przecierali ich rodzice, dziadkowie i wujkowie.
Ślub? Nie żartuj
Ślubów coraz mniej, więcej natomiast głosów kobiet, które otwarcie przyznają, że przed ołtarzem nie staną i nikt ich do tego nie zmusi. Nawet zapłakana babcia i przerażony wizją ślubu cywilnego dziadek.
- Ślub kościelny wzięłam, ale to było kilkanaście lat temu, byłam młoda i głupia. Rozwiodłam się. Dziś żyję bez ślubu i mamy dwójkę nieochrzczonych dzieci. Nie mieliśmy z tym tematem żadnego problemu wśród naszych znajomych i w rodzinie - opowiada Klaudia.
- Ślub brałam ponad 30 lat temu, oczywiście tylko cywilny. Teściowa marudziła, że trzeba wziąć kościelny "bo to taki nastrój", ale się nie dałam. Zresztą pomijając sprawy światopoglądowe, akurat śluby kościelne mi się zupełnie nie podobają (i te bezy), ale to już oczywiście rzecz gustu - przyznaje z kolei Katarzyna.
Marta mówi wprost: - Nie wzięłam i nie wezmę ślubu kościelnego, bo zwyczajnie nie chodzę do kościoła i nie zamierzam robić z siebie hipokrytki. W moim otoczeniu nikt mnie nie poucza, jak mam żyć, ale tak czy owak, cudze poglądy nie miałby tu znaczenia. Nic się w Polsce nie zmieni, jeśli z jednej strony większość ludzi nie żyje według nauk Kościoła, część w ogóle jest przeciwna temu, co Kościół robi w przestrzeni publicznej, a nawet takie osoby, do tego niewierzące, będą z usług Kościoła korzystać.
Zuza wyszła za mąż 5 lat temu. Ślub cywilny. - Jedyną osobą, która kręciła na to nosem, był dziadek mojego męża, odgrażał się nawet, że nie przyjdzie na nasz ślub, ale delikatnie mu uświadomiono, że bez jego obecności ten ślub i tak się odbędzie. To wasz ślub. Kto się czuje nim znieważony, może nie przychodzić. Skoro jesteście na tyle dorośli, żeby zakładać rodzinę, to i decyzje możecie podejmować samodzielnie - mówi.
Argument: "bo tak wypada" przewija się najczęściej. Tradycja, rodzinne przyzwyczajenia to jedno. Drugie - niewiele osób chce zrobić przykrość rodzinie. Wyprawiają śluby dla świętego spokoju, żeby nikt się nie czepiał. Wesele za kilkadziesiąt tysięcy złotych to dziś bardziej przyjemność dla gości niż pary młodej.
Ewa nie ma wątpliwości, że wzięcie ślubu kościelnego było błędem. - Zrobiłam to wbrew sobie z rozpędu. Bo tradycja, przyzwyczajenia i żeby rodzina się cieszyła. Żałuję, że uległam. Teraz jasno wyrażam moją niechęć do kościelnych obrzędów, tak samo jak moje bezsensownie ochrzczone dziecko. Trzeba działać w zgodzie ze sobą i nie słuchać złych podszeptów - opowiada.
Kaja zdecydowała się na ślub dla świętego spokoju. - Teściowa jest bardzo wierząca. Moja mama też się uparła. Właściwie to nie żałuję. Trafiliśmy na księdza, który przepięknie poprowadził uroczystość. Kazanie zrobił takie, że się bardzo wzruszyłam, nie o religii, tylko życiu. Wszystko odbyło się w drewnianym, zabytkowym kościółku, a ja je uwielbiam. Myślę, że teraz byłoby mi łatwiej się postawić, bo jestem starsza - dodaje.
- My bierzemy ślub w przyszłym roku - zaczyna Justyna. - Cywilny. Ja jestem z rodziny kompletnie niepraktykującej, ale mam wszystkie sakramenty, "bo tak wypada". Narzeczony pochodzi z rodziny bardzo religijnej. Bardzo, bardzo religijnej. Jako pierwszy z trojga dzieci odmówił uczęszczania na mszę. Z przyszłymi teściami była walka o to, dlaczego nie chcemy ślubu kościelnego. Postanowiliśmy nie odpuszczać i trzymać się swojej decyzji. W końcu dali spokój - mówi.
Liczba małżeństw sakramentalnych zmniejszyła się w ciągu ostatnich 15 lat o 10 proc. Trend ten jest obserwowany w każdej części kraju. Ktoś powie o "zepsutych millenialsach", którzy za nic mają sobie wiarę i poszanowanie tradycji. To nie lewacki terroryzm. W końcu stajemy się niezależni i myślimy, co dobre jest dla nas samych, nie co będzie podobało się rodzinie.