Pomagają finansowo rodzicom. Często kosztem studiów i marzeń
23.09.2019 14:55, aktual.: 23.09.2019 16:40
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Młode osoby, które pomagają finansowo swoim rodzicom, szybko wkraczają w dorosłość. Często rezygnują z planów na przyszłość i marzeń. Mimo tego nie żałują. – Nie mam do nikogo pretensji. Na studia zapiszę się, jak kiedyś odłożę trochę pieniędzy. Na razie pomagam mamie – mówi Marta, która pracuje od 16-go roku życia.
Mama nie ma o niczym pojęcia
Paweł z Gdańska stracił ojca w wieku 8 lat. Wychowały go mama i babcia. Obie panie są na rencie. W jego domu nigdy się nie przelewało, ale od kilku lat sytuacja jest wyjątkowo trudna. Pieniędzy brakuje praktycznie na wszystko. 22-latek podkreśla, że czuje się głową rodziny. Nic dziwnego, w końcu jest jedynym mężczyzną w domu. Aby pomóc mamie i babci zrezygnował z marzeń i planów na przyszłość. Poszedł do pracy.
– Zawsze chciałem studiować na politechnice. Rozważałem budownictwo i architekturę. W pewnym momencie zorientowałem się jednak, że to niemożliwe. Studia dzienne są bezpłatne, ale nie mógłbym wtedy pracować na pełen etat. Za zaoczne z kolei trzeba zapłacić. To błędne koło. Nie poproszę mamy o pieniądze, bo wiem, że ich nie ma – tłumaczy.
Paweł pracuje w dużej korporacji, w dziale sprzedaży. Jego pensja jest zależna od wyników. Na zarobki jednak nie narzeka. W zeszłym roku zrobił remont mieszkania, kupił też mamie nowy telewizor. Oddaje jej praktycznie całą wypłatę. Zostawia sobie 500 zł na kartę miejską czy piwo z kolegami. Seniorka jest dumna z syna. Nie zna jednak całej prawdy. 22-latek nie przyznał się, że zamierzał iść na studia. Nie chciał, aby jego matka czuła się winna.
– To złamałoby jej serce. A przecież to nie jej wina, że ojciec zmarł, jak byłem dzieckiem. Radziła sobie, jak mogła. Teraz ja muszę jej pomóc. Do szkoły zawsze mogę wrócić. Czasami dołuje mnie tylko to, że zmarnowałem talent. Byłem dobry z matematyki i fizyki. Mogłem robić coś ciekawego, a siedzę w pracy i przez telefon sprzedaję ubezpieczenia – podsumowuje.
Szybka lekcja dorosłości
Podobną nadzieję ma również Marta, której kariera zawodowa zaczęła się jeszcze w liceum. Jej ojciec chorował wówczas na raka, matka pracowała w kwiaciarni. Nie dostawała kieszonkowego, bo jej rodziców zwyczajnie nie było na to stać. Wszystkie zarobione przez jej mamę pieniądze szły na leczenie taty. Marta zaczęła wtedy pracę jako hostessa. Pracowała na promocjach w supermarkecie. Za niewielką pensję mogła kupić sobie kosmetyki i ubrania.
– Na pozór nie różniłam się od innych dziewczyn z klasy. Miałam podobne ciuchy i buty. Dzięki temu nikt nigdy nie śmiał się ze mnie, że jestem biedna. Mało kto jednak wiedział, że mając 16 lat prosto ze szkoły biegłam do pracy, w której siedziałam często nawet do 21. Po powrocie szybko odrabiałam lekcje i kładłam się spać. Rano pobudka i to samo – wspomina Marta.
Po śmierci jej ojca sytuacja się pogorszyła. Marta wiedziała, że nie może pozwolić sobie na studia. Poszła do pracy. Pracowała m.in. w sieciówce odzieżowej i jako kelnerka. Dziś jest asystentką księgowej w dużej firmie. Dużą część pensji oddaje mamie. Dzięki temu mogą zapłacić za czynsz i wszystkie bieżące opłaty. Inaczej by się nie utrzymały. 22-latka nie narzeka. Jest jedynaczką i zawsze liczyła się z tym, że będzie musiała pomóc rodzicom.
– Szkoda, że nastąpiło to tak szybko. Ale nie mam do nikogo pretensji. Na szczęście w życiu bardziej liczy się doświadczenie zawodowe niż papierek. Na studia zapiszę się, jak kiedyś odłożę trochę pieniędzy. Na razie pomagam mamie – mówi.
Mama nie chciała słyszeć o pomocy
Dorosłość zaskoczyła również Damiana. W liceum był wzorowym uczniem. Zawsze chciał studiować prawo, uczył się języków obcych. Tuż przed maturą sytuacja się nieco skomplikowała. Jego rodzice się rozwiedli. Ojciec, który nieźle zarabiał, coraz mniej przejmował się synem. – Twierdził, że jestem dorosły i muszę radzić sobie sam. Wysyłał mamie alimenty, ale miał problem z regularnością. Właściwie nigdy nie wiedzieliśmy, kiedy dostaniemy pieniądze – wspomina 24-latek. Z jednej wypłaty ciężko było przeżyć, tym bardziej że Damian ma jeszcze młodszą siostrę.
Po skończeniu liceum chłopak postanowił pójść do pracy. Wiedział, że musi pomóc mamie. Zatrudnił się w jednym z poznańskich lokali na stanowisku kelnera. Później awansował na barmana. Pracuje tam do dziś – wypłata jest kiepska, ale napiwki ratują sytuację. Mama Damiana początkowo nie chciała przyjmować od niego pieniędzy. – Chyba miała wyrzuty sumienia – tłumaczy 24-latek. W końcu umówili się, że połowę pensji chłopak oddaje jej, drugą zaś zostawia sobie.
Damian nie chciał rezygnować ze studiów. Nie chciała tego również jego mama. Tryb stacjonarny nie wchodził jednak w grę. Chłopak zrobił sobie rok przerwy i uzbierał na czesne. Dziś udaje mu się łączyć pracę ze studiami zaocznymi. Nie zastanawia się nad tym, co by było, gdyby rodzice się nie rozwiedli. Uważa, że sytuacja ta nauczyła go dojrzałości oraz organizacji. A o to przecież chodzi w dorosłym życiu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl