Poroniła. Prokuratorka kazała wypompować szambo i szukać płodu
Ola opowiedziała o swoim doświadczeniu poronienia. Okazało się, że na kobietę w szpitalu czekali policjanci, którzy grozili pobraniem krwi na siłę. Z kolei prokuratorka kazała wypompować szambo i szukać w nim płodu.
Dominika Wantuch opisała w "Wysokich Obcasach", co spotkało po poronieniu Olę. Kobieta przyznała, że zdecydowała się na wyznanie poruszona głośną historią pani Joanny. "To jej odwaga sprawiła, że chcę głośno mówić o tym, co mnie spotkało, jak zostałam potraktowana przede wszystkim przez prokuratorkę" - zaznacza na początku.
41-latka ma męża i syna, o którego długo się starała - miała za sobą dwa poronienia. Chłopiec przyszedł na świat w 2019 roku. Okazało się, że trzy lata później ponownie zaszła w ciążę. Mimo związanego z nią ryzyka spowodowanego chorobami ginekologicznymi i wiekiem, podjęła decyzję, że urodzi kolejne dziecko.
Poroniła. Zajęła się nią policja
Gdy Ola była w 18. tygodniu ciąży, poczuła się źle - miała stan podgorączkowy, skurcze i dreszcze. Pojechała do Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego w Warszawie, gdzie okazało się, że ma niewydolność szyjki macicy. Po otrzymaniu leków i zaleceń, wróciła do domu.
Jak czytamy w "Wysokich Obcasach", tydzień później sytuacja nagle się pogorszyła. "Pobiegłam szybko do łazienki i tam wszystko ze mnie wystrzeliło. Wszędzie tryskała krew, spojrzałam w dół i zobaczyłam zwisającą pępowinę. Nie wiedziałam, jak wstać z toalety, (...), więc złapałam szybko za nożyczki i odcięłam tę pępowinę" - relacjonuje Ola.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kobieta zadzwoniła na pogotowie i powiedziała, że poroniła. Trafiła prosto na salę operacyjną, gdzie przeszła zabieg łyżeczkowania. Gdy skontaktowała się z mężem, dowiedziała się, że jest z nim policja. Funkcjonariusz wziął telefon i zadał kilka pytań - z "polecenia pani prokurator".
"Prokurator kazała wypompować szambo"
Policja pojawiła się też w szpitalu, gdzie zażądano pobrania krwi od Oli. "Zapytałam na jakiej podstawie ma się odbyć to pobranie krwi, gdzie jest nakaz i od kogo, jaka jest podstawa prawna ich działań. Usłyszałam, że to decyzja prokuratorki" - czytamy w "WO".
Ola otrzymywała kolejne pytania od policji o poronienie, m.in. o to, czy spuściła wodę w toalecie. "Zanim zdążyłam dojechać do domu, dowiedziałam się, że pod domem czeka już policja, bo prokurator kazała wypompować szambo" - mówi.
W domu zabezpieczono "m.in. nożyczki, którymi odcięła pępowinę, legginsy, które tego dnia miała na sobie, krew z podłogi, a także podpaski "ze śladami brunatnej substancji'", a także łożysko i materiał biologiczny.
Wobec kobiety prokuratura rejonowa Praga Południe w Warszawie wszczęła postępowanie z art. 152 par. 2 Kodeksu karnego dotyczącego pomocy w aborcji. Po prawie pół roku sprawa została umorzona, jednak Ola nie doczekała się przeprosin od policji ani prokuratury.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl