Przemówiła publicznie. Najmocniejsze zostawiła na koniec

Przemówiła publicznie. Najmocniejsze zostawiła na koniec

Pani Joanna z Krakowa na posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu Praw Kobiet
Pani Joanna z Krakowa na posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu Praw Kobiet
Źródło zdjęć: © East News | Tomasz Jastrzebowski/REPORTER
26.07.2023 12:55, aktualizacja: 26.07.2023 14:02

- Trafiłam na ginekologię. Zrobiono mi tam badania. W szpitalu była też policja i był taki moment, gdy nie byłam już osobą, tylko przedmiotem - powiedziała pani Joanna z Krakowa na posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu Praw Kobiet.

Sprawą pani Joanny z Krakowa żyje od kilku dni cała Polska. Kobieta, która przyjęła tabletkę wczesnoporonną, a następnie zgłosiła się po pomoc do psychiatry, została karygodnie potraktowana zarówno przez lekarza, jak i wezwanych do szpitala funkcjonariuszy policji.

Była nie tylko przesłuchiwana, ale także przeszukiwana. Oprócz tego, że zabrano jej telefon i laptopa - jak ujawniła - policjanci mieli kazać jej rozebrać się do naga, wykonywać przysiady i kaszleć.

Joanna z Krakowa: Nie byłam już osobą, tylko przedmiotem

Pani Joanna razem z pełnomocniczką Kamilą Ferenc wystąpiła na środowym posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu Praw Kobiet, gdzie zabrała głos. Wspominała w nim m.in. traktowanie przez funkcjonariuszy policji.

- Zaczęło się od tego, że zamówiłam tabletkę poronną i zapłaciłam za nią 330 zł. Dostałam ją mniej więcej po tygodniu. Wzięłam ją i chyba było okej. Nie było niebezpiecznie. Jakieś półtora tygodnia później zadzwoniłam do pani doktor, która jest psychiatrą. Myślałam, że dobrym. Teraz już niekoniecznie. Myślałam, że udzieli mi pomocy, a wyszło tak, że po kilku minutach w moim mieszkaniu była policja - mówiła.

- Byłam na SOR-ze. W międzyczasie gdzieś zniknął mój komputer, został ukradziony. Jeden lekarz się za mną wstawił. Trafiłam na ginekologię, chociaż potrzebowałam porozmawiać z psychiatrą. Zrobiono mi tam badania. W szpitalu była też policja i był taki moment, gdy nie byłam już osobą, tylko przedmiotem - opowiadała pani Joanna.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Nie jestem ofiarą"

Pani Joanna podkreśliła, że nigdy nie czuła się ofiarą i "teraz też nią nie jest".

- Jestem panią Joanną. Dyrektorką muzeum, siostrą, kochanką, córką, wariatką, "biedną dziewczyną chorą psychicznie" i będę mamą, jeśli zechcę - powiedziała na posiedzeniu.

Dodała, że od czasu ujawnienia swojej sprawy otrzymuje wiadomości od innych kobiet.

- Jest takie przekonanie, że aborcja to jest grzech, przestępstwo, czarna magia, szaleństwo, obłęd. Jakbym się zastanowiła, to bym jeszcze tak długo mnożyła. Ja wiem, jak jest, chociaż boję się, że są osoby, które jeszcze nie wiedzą, bo one do mnie piszą.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta