„Poroniłam 3 razy”. To powinien wiedzieć każdy facet
- Na początku był strach, bo nie wiedziałam, co dzieje się z moim ciałem. Potem była już tylko pustka i osamotnienie. Dziecka nie było. Wolałam myśleć o tym, jak o „galarecie” – opowiedziała w rozmowie z Małgorzatą Ohme 31-letnia kobieta, która trzykrotnie poroniła.
Roniła 4 dni. Z każdym dniem ból był coraz gorszy. – Ja wtedy normalnie pracowałam. Mimo że w Polsce kobiety, które poronią, mają prawo do 8-tygodniowego urlopu macierzyńskiego, to ja tego prawa nie miałam. W mojej branży etat to rzadkość, więc takie rzeczy mi nie przysługiwały. Nikt nie zaproponował mi pomocy. Ginekolog o niczym nie wspomniał – mówi.
Jak w takiej sytuacji mogą pomóc bliscy? – Przede wszystkim wysłuchać. Jest taki czas, kiedy trzeba o tym mówić, a potem samemu szuka się siły, by to przetrwać – opowiada. – Mój partner podejrzewał, że może ja nie chciałam tego dziecka. Potem się z tego wycofał. Myślał, że pomoże mi, lekceważąc ten temat. Ja tę niechęć do rozmowy odbierałam jako bagatelizowanie sprawy. Na jakiś czas trzeba przestać myśleć o sobie.
W Polsce nawet 15 proc. ciąż kończy się poronieniem. Problem ten dotyczy blisko 40 tys. par, choć z roku na rok liczby te są coraz mniejsze. – Można powiedzieć, że nawet co 2 kobieta, która ma potomstwo, kiedyś doświadczyła poronienia. To problem bardzo złożony. Kobiety zostają z tym same, są rzucone w otchłań machiny administracji medycznej – mówił w programie #dzieńdobryPolsko ginekolog Jacek Tulimowski.
Skoro statystyki są tak bezlitosne, to dlaczego wciąż poronienia traktowane są jako temat tabu? – Mówi się nawet o zmowie milczenia. Mówi się, że poronienie to zaburzenie porządku społecznego, dlatego że ludzie nie mają umiejętności rozmawiania o czymś tak trudnym, jak śmierć, a co dopiero śmierć dziecka – tłumaczy psychotraumatolog Izabela Barton-Smoczyńska, która pracuje z kobietami po poronieniu.
- 70 proc. par po stracie dziecka doświadcza konfliktów w pierwszym roku, a w ciągu 3 lat 40 proc. par się rozstanie przez poczucie, że partner mnie nie rozumie – dodaje Barton-Smoczyńska.