Porzuciły pracę umysłową. Niczego nie żałują

Porzuciły pracę umysłową i zmieniły swoje życie
Porzuciły pracę umysłową i zmieniły swoje życie
Źródło zdjęć: © getty images | Vera Livchak

24.11.2022 12:06

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

– O tym, jaka praca jest dla nas satysfakcjonująca, nie decyduje jej forma – fizyczna czy umysłowa – ale to, jakie wyznajemy wartości – twierdzi coach zmiany Monika Bojanowska. Małgorzata przez kilka lat pracowała w lokalnych mediach. W końcu powiedziała "pas". Zaczęła jeździć taksówką i zapewnia: – Na razie jest świetnie.

Przekonanie o wyższości pracy umysłowej nad fizyczną to stereotyp. Mówi o tym Monika Bojanowska, coach zmiany, konsultant kryzysowy, przedsiębiorczyni; prowadzi "Gabinet zmiany", w którym wspiera kobiety na drodze ich zmian życiowych. – Na postrzeganie pracy umysłowej jako lepszej ogromny wpływ miały przemiany ustrojowe w naszym kraju, jakie zaszły w latach 90. Nastąpił wtedy niespotykany wysyp nowych kierunków studiów. Nagle okazało się, że wszyscy "powinni" studiować. Nawet na podstawowe stanowiska biurowe wymagano wyższego wykształcenia. Tym samym te stanowiska zaczęły być postrzegane jako lepsze.

Sprawa jest jednak bardziej złożona, podobnie jak właściwy wybór ścieżki zawodowej oraz jej… radykalna zmiana.

Raz się żyje

W rodzinie Małgorzaty Z. wykonywanie pracy umysłowej to już tradycja. Wśród jej krewnych najwięcej było nauczycieli i urzędników. – Ja wiedziałam, że chcę zostać dziennikarką – mówi. Konsekwentnie dążyła do tego celu. Ukończyła polonistykę ze specjalnością redaktorsko-medialną, po czym dostała się na staż w lokalnej redakcji. Nazwy miasta nie chce podać, bo choć żyje tutaj ok. 200 tys. osób, to – jak wyjaśnia – redakcji jest kilka i wszyscy dobrze się znają.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Na stażu Małgorzata zarabiała grosze, ale nie przejmowała się tym, bo praca dziennikarki była spełnieniem jej marzeń. – Po stażu zaproponowano mi pół etatu. Całe 800 zł. Mieszkałam wtedy z rodzicami, oczywiście się zgodziłam. Po godzinach dorabiałam sobie, piszcząc artykuły – wyjaśnia.

Przez jakiś czas praca dawała jej satysfakcję. – Wyszukiwanie tematów, pomaganie ludziom, opisywanie ich spraw to było coś, co sprawiało mi radość. Ale radością nie opłaci się rachunków – przyznaje kobieta. Bo gdy wyprowadziła się z domu i zamieszkała z narzeczonym, okazało się, że potrzebują pieniędzy – i to niemało.

W redakcji udało jej się wynegocjować cały etat, ale pieniądze ją rozczarowały. – Najniższa krajowa – wyznaje. – Do tego zaczęło dochodzić obowiązków; pisanie do gazety i na portal, a redaktor naczelny zaczął nas cisnąć, żeby teksty miały w internecie jak najwięcej wyświetleń. Zrobiła się straszna nerwówka. Mieliśmy chyba czuć wdzięczność, że w ogóle mamy pracę!

W ciągu sześciu lat Małgorzata trzykrotnie zmieniała redakcje. – Kochałam pisać, ale co z tego, skoro wszędzie było to samo? Zazwyczaj najniższa krajowa, stres, walka o przetrwanie. W jednej redakcji, która była częścią ogólnopolskiego dziennika, ciągle słyszeliśmy, że zaraz nas zamkną. W drugiej usłyszałam, że dziennikarz nie ma życia prywatnego, więc pracowałam często w święta i weekendy. Za, umówmy się, psie pieniądze. W takiej sytuacji nawet ukochany zawód może obrzydnąć – nie kryje Małgorzata.

Gdy postanowiła z mężem wziąć kredyt na mieszkanie, zrozumiała, że musi zmienić pracę. – I już nie było mowy o mediach, bo znałam tutejsze warunki i możliwości, które były żadne – przyznaje rozgoryczona.

Właśnie wtedy znajomy, który zaczął jeździć taksówką w jednej z najbardziej znanych korporacji, zachwalał swoją nową pracę. – Pomyślałam: raz się żyje. Zawsze lubiłam jeździć samochodem, dobrze czuję się za kółkiem. Zostałam taksówkarką. Na początku w ten sposób dorabiałam sobie do pensji, ale w końcu złożyłam wypowiedzenie i zaczęłam jeździć na cały etat. Dopiero się przyzwyczajam, ale na razie jest świetnie, mam nienormowany czas pracy i nieźle zarabiam. Nie żałuję tej decyzji.

Znać swoje wartości

– Ja też zmieniłam pracę umysłową na fizyczną – mówi Marzena z Kielc. – Rodzice naciskali, że tylko studia i nic więcej. Dorastałam w przekonaniu, że do pracy fizycznej idzie ktoś, komu nie chciało się uczyć. Poszłam więc na studia, po których nie mogłam znaleźć pracy. Potem przez dwa lata pracowałam w korpo. Dobra kasa, ale emocjonalnie – dramat. To, co robiłam, w ogóle nie sprawiało mi satysfakcji. Codziennie po przebudzeniu bolał mnie brzuch – dodaje. Co zrobiła? – Znalazłam pracę na lotnisku, fizyczną, ale dobrze płatną i stres nieporównywalnie mniejszy. Cieszę się.

Praca umysłowa nie zawsze daje satysfakcję i bywa męcząca – nie mniej niż fizyczna, o czym świadczą badania. Z artykułu opublikowanego w czasopiśmie "Current Biology" wynika, że intensywna praca umysłowa sprawia, że w naszym mózgu kumulują się szkodliwe substancje, które w nadmiarze mogą zaburzać jego prawidłowe funkcjonowanie. Wysiłek umysłowy męczy podobnie jak ciężki wysiłek fizyczny!

To nie wszystko. – Koszty, jakie kobieta ponosi, gdy ma pracę, która nie daje jej satysfakcji, są ogromne. Jest to poczucie frustracji i ciągłego niepokoju, niezadowolenia z siebie, życie w ciągłym napięciu. A naturalnym stanem człowieka jest poczucie wolności i szczęścia. W życiu zawodowym jest to możliwe tylko wtedy, gdy praca jest zgodna z naszymi wartościami. To wartości powodują, że odczuwamy poczucie sensu, radość i spełnienie – tłumaczy coach zmiany Monika Bojanowska.

Marzena poszła na studia i podjęła pracę umysłową pod presją rodziców. Monika Bojanowska komentuje: – Często my, kobiety żyjemy jakby nie swoim życiem. Żyjemy pod dyktando innych osób, którym wydaje się, że wiedzą lepiej, co jest dla nas dobre. Często ważniejsza jest też rodzina oraz dzieci; pod nich kształtujemy swoje życie zawodowe. Tymczasem o tym, jaka praca jest dla nas satysfakcjonująca, nie decyduje jej forma – fizyczna czy umysłowa – ale to, jakie wyznajemy wartości. Poznając, co jest dla nas najważniejsze, jednocześnie poznajemy siebie i możemy wybrać taki sposób pracy, który da nam poczucie satysfakcji oraz spełnienia. A wartości mogą być bardzo różne. Dla jednej z nas będą to pieniądze, dla innej spokój i harmonia, poczucie przynależności do grupy, relacje. Tylko znając własne wartości, możemy wybrać pracę, w której poczujemy się naprawdę dobrze. Bez względu na to, czy będzie to praca fizyczna, czy umysłowa.

Kreowanie życia po swojemu

Gdy pytam Marzenę, jaka jest praca jej marzeń, odpowiada: – Od dziecka chciałam piec dla innych torty i ciasta. Dziś trochę żałuję, że nie kształciłam się w tym kierunku, ale może jeszcze nie wszystko stracone?

Zdaniem Moniki Bojanowskiej nie ma przesady w powiedzeniu "rzuć wszystko i jedź w Bieszczady". Na zmianę nigdy nie jest za późno. – W każdym wieku można zmienić pracę, a nawet przekwalifikować się w zupełnie innym kierunku – zapewnia. – Kto decyduje o tym, jaki wiek jest na to odpowiedni? My czy jakiś stereotyp istniejący w świecie? Kobiety, które całkowicie zmieniły swoje życie zawodowe, stają się inspiracją dla innych. Podziwiamy je. Ale także my możemy w ten sam sposób sięgnąć po lepszą pracę, zgodną z naszymi wartościami.

Podczas zmiany, jak dodaje Bojanowska, dużą rolę odgrywa silne poczucie własnej wartości, które jest konieczne zarówno do podejmowania decyzji w zgodzie ze sobą, jak i do odważnego przejścia przez proces wyswobodzenia się ze stereotypów. Kreowanie życia po swojemu może być trudne bez wiary w siebie.

Poza tym przekwalifikowanie się to proces. – Potrzeba czasu – kontynuuje coach zmiany – na zdobycie nowych kompetencji i wypracowania siły wewnętrznej, pewności siebie w drodze po to, co chcemy osiągnąć. Mogą się pojawić osoby, które będą nam odradzać taki krok. Pewność siebie potrzebna jest po to, aby dalej kroczyć raz obraną drogą i nie dać się z niej zawrócić.

Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (50)