Powrót do Epipo. Węgierski obóz dla dzieci był piekłem
Na ten obóz chciało dostać się każde dziecko. Był powiewem świeżości, namiastką lepszego świata, tego zza żelaznej kurtyny. Po latach prawda o tym miejscu wstrząsnęła Węgrami. Teraz jedna z jego byłych uczestniczek "wraca" tam ze swoimi kolegami – ofiarami przemocy i molestowania.
22.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 23:22
Pozostawiona bez odpowiedzi trauma może być dziedziczona, przekazywana z pokolenia na pokolenie. Zostaw coś na wystarczająco długo, a wypłynie na powierzchnię. Pomysł ten stanowi rdzeń dokumentu poświęconego niepokojącej spuściźnie obozu i niedawno odkrytej historii nadużyć. Bo z jednej stron Epipo było idylliczną letnią ucieczką, z drugiej zaś miało swoje mroczne tajemnice.
Judith Olah, ładna, wysoka blondynka, spędziła tam trzy wakacyjne przerwy z rzędu. Wtedy myślała o sobie: "szczęściara". Nie każdego przyjmowano. Dzisiaj sama nie jest pewna, kto był prawdziwym szczęściarzem: ona czy rówieśnicy, którzy tylko o Epipo słyszeli. Między innymi dlatego robi film, którym wsadza kij w mrowisko.
Co się stało w Epipo?
Film ma dwa punkty wyjścia. Olah staje w obliczu osobistego kryzysu, gdy jej córka pyta, czy może wziąć udział w podobnym obozie. Kobieta niechętnie ją tam puszcza. Boi się tego, co może się stać, gdy jej dziecko będzie z dala od bezpiecznego domu. Powoli dowiadujemy się, że naturalne matczyne niepokoje zostały spotęgowane przez jej własne obozowe doświadczenia. W chwili uświadomienia sobie tego, Olah stara się zagłębić w korzenie tej traumy, ponownie łącząc się z tymi, którzy również byli w Epipo.
Podczas spotkania wracają pamięcią do obozowych zabaw i obrzędów. Głośno się śmieją, żartują. Czy chodzi o odtworzenie najlepszych wakacji w życiu? Niekoniecznie. Im dłużej byli obozowicze siedzą na białych krzesłach, tym więcej szczegółów sobie przypominają.
W 2014 roku w węgierskich mediach ukazał się artykuł opisujący szeroko zakrojone wykorzystywanie seksualne dzieci, którego dopuścił się dyrektor obozu, Pál Sipos. Mimo że Olah nie była molestowana, to zdała sobie sprawę, że inni owszem. Nikt z osób, które zaprosiła do udziału filmie, nie mówi wprost: tak, to ja byłem/byłam ofiarą Siposa. Ale nie musi. Widać to w spojrzeniach, po trzęsących się dłoniach. Początkowe wybuchy śmiechu zastępuje grobowa wręcz cisza. Dzieci Epipo łączy niewidzialna więź. Tylko one wiedzą, co się wydarzyło. Pamiętają wspólne oglądanie filmów porno i zły dotyk po. Sipos i kadra tłumaczyli im, że nikt z zewnątrz ich nie zrozumie i lepiej nie mówić o tym rodzicom.
Zobacz także: Polka pracująca w Londynie opowiada o nowej mutacji koronawirusa. Szybko się rozprzestrzenia
Olah uważała się, jak sama mówi, za przeciętniaka. Przegrywała w obozowych konkurencjach, niczym się nie wyróżniając. Za to część kolegów była na jej oczach wywyższana. – To, co mi stamtąd zostało, to poczucie, że nie mogę narzekać. Nie mogę płakać. Mówić, że mi źle – wspomina z kamiennym wyrazem twarzy. Na obozie raz odwiedzili ją rodzice. Tata-filmowiec kręcił ją, nie wiedząc, jaki koszmar przeżywała. Dziś zapiera się, że gdyby wiedział, zabrałby ją stamtąd.
– Pamiętam, że mogli dać ci do jedzenia o co tylko poprosiłeś. Ale musiałeś zjeść wszystko, nawet jak już nie dawałeś rady. Dopiero wtedy pozwalali ci się pójść pobawić – opowiada jeden z kolegów Judith.
25 lat ciszy
Prawda ujrzała światło dzienne lata później za sprawą jednego artykułu. – Wszyscy o tym mówili – wyjaśnia. – W wyniku tej sprawy zmieniono nawet przepisy dotyczące przestępstw seksualnych wobec dzieci – dodaje. Tekst przywróciła obóz z powrotem do powszechnej świadomości. – To była wielka historia o nadużyciach, ale także o nadużywaniu władzy – mówi.
Nad swoim filmem Olah pracowała 4 lata. Najpierw skontaktowała się z innymi uczestnikami obozu w ramach zamkniętej grupy na Facebooku, która została założona tego samego dnia, w którym wybuchł skandal. – Nie widziałam tych ludzi przez 25 lat. Zaczęliśmy komunikować się w bardzo intensywny sposób i zdałam sobie sprawę, że to, co czuję, nie jest tylko moim osobistym doświadczeniem. Mimo wszystko ulżyło mi – stwierdza. Niektórzy zgodzili się spotkać, ale odmawiali udziału w dokumencie. I Węgierka rozumiała, dlaczego. Nie chcieli rozprawiać się z przeszłością. Woleli, aby ich wspomnienia pozostały takie same, jak te ponad dwie dekady temu.
Zrozumiałe jest, że większość z tych, którzy zgodzili się wziąć udział, podobnie jak Olah, nie doświadczyła najgorszego ze strony założyciela obozu, ale nadal miała taki poziom traumy, któremu chciała się przyjrzeć.
Ten proces ponownej oceny toczy się przez cały film. Zaczyna się niewinnie. Celowo nie ujawniono działań Siposa w pierwszej części filmu. Tym, którzy nie są zaznajomieni ze skandalem, towarzyszy jednak przeczucie, że coś jest nie tak. – Najpierw jesteś zdumiony, bo wszystko wydaje się magiczne i mistyczne, a potem zaczynasz zdawać sobie sprawę ze wszystkich złych rzeczy, które się dzieją – tłumaczy mediom dokumentalistka.
Return to Epipo Trailer | CPH:DOX 2020
Droga do przebaczenia
Epipo miało własną flagę i język, reguły, gry, obrzędy i rytuały, a nawet swój hymn. Sipos dostał zielone światło na stworzenie idealnego świata bez nadzoru rodziców, bo był fajnym nauczycielem, którego dzieciaki uwielbiały. Mroczna strona mężczyzny ujawniała się dopiero, gdy zostawał z nimi sam na sam. Kiedy Węgry poznają prawdę, on wyjeżdża za granicę. I ślad się po nim urywa. Judith udaje się go jednak odnaleźć. Po wymianie wielu maili umawiają się na spotkanie, ale bez kamer. – To, co mnie uderzyło, to, że nie wyglądał jak potwór – zauważa kobieta. – Ale nie zaprzeczał temu, co robił.
Po wszystkim Judith zdała sobie sprawę, że Sipos wywołał w niej pozytywne uczucia. Był dla niej niezwykle miły, ot, taki sympatyczny dziadek. Problem w tym, że to była fasada. I wiedziała, że dała się nabrać. Potem pyta swojego ojca, czy się domyślał. Odpowiada, że nie. Ba, współpracował z Siposem, kiedy jego córka dorastała. Nie wiedział, że dla niej to była prawdziwa katorga oglądać człowieka, który de facto się nad nią znęcał. Nie była jednak pewna, czy ma prawo mówić o swoim bólu, kiedy inni cierpieli o wiele bardziej. – Pytałam siebie, czy mogę stawać obok wykorzystywanych seksualnie kolegów – słyszymy.
W znalezieniu odpowiedzi pomogła jej jedna z ofiar – uczestnik filmu, Mischka.
– Rozmawialiśmy regularnie przez lata, kiedy kręciłam film, a on zawsze rozumiał moją historię, nawet jeśli była ona niczym w porównaniu z jego. Zawsze zgadzał się, że ludzie mogą mieć różne rodzaje traumy w tym samym czasie bez potrzeby ich porównywania i że wszystko to odnosi się do tego samego, czyli nadużycia władzy. Rozmowa z nim sprawiła, że poczułam, że nie powinniśmy mierzyć naszych traum, ale dzielić się nimi – podsumowuje Olah.
Pál Sipos organizował kolonie letnie dla dzieci w wieku szkolnym w Szendrő ("Obozy Epipo") od 1982 r. Po tym, jak rodzice jego podopiecznych domyślili się, czego mógł się względem nich dopuścić, zrezygnował z pracy nauczyciela i organizatora wyjazdów. Dyrekcja szkoły twierdziła, że nie miała pojęcia o jego dewiacjach.
Czyny Siposa pozostały tajemnicą - tak samo zresztą jak całkowita liczba jego ofiar. Mężczyzna od 1989 r. współpracował z telewizją. W 2006 r. został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Republiki Węgierskiej "w uznaniu za pracę nad tworzeniem programu telewizyjnego". 9 lipca 2014 r. Péter Magyari opisał jego nadużycia w artykule "Potem wszystkie zwierzęta są smutne". Tekst jest wciąż dostępny na stronie 444.hu.