"Prasowanie" piersi. Matki z Kamerunu tak "chronią" córki
Kameruńska dziewczynka kończy 10 lat. Zaczynają się lubieżne spojrzenia. Zaczyna się drżenie matki przed napaścią lub niechcianą ciążą. Bierze więc do ręki rozgrzane kamienie i przykłada w miejsce, gdzie pojawią się piersi. Sprawi córce niewyobrażalny ból, ale według matki, to właśnie ją ochroni.
Od kilku dni Wielka Brytania żyje sprawą "prasowania" piersi u córek afrykańskich emigrantek. Eksperci biją na alarm, krzycząc, że to okrutny proceder, na który nie może być zgody w cywilizowanym kraju. Uczulają nauczycieli, by patrzyli na ciemnoskóre dziewczynki i w razie wątpliwości czy obaw o ich zdrowie, zgłaszali to odpowiednim władzom.
Aby zrozumieć ten niepokój i oburzenie, trzeba przenieść się tysiące kilometrów dalej. "Prasowanie" piersi, według ONZ, dotyczy 3,8 miliona dziewcząt. Jest ono praktykowane głównie w krajach Afryki Zachodniej - w Kamerunie, Gwinei Bissau, Czadzie, Togo i Beninie. Organizacja zwraca jednak uwagę przede wszystkim na Kamerun – nawet 50 procent dziewcząt w wieku dziesięciu lat poddaje się codziennie temu zabiegowi. A wykonują go matki, siostry, babcie i ciotki.
Po raz pierwszy "prasowanie" piersi opisano w 2008 r. Procederowi przyjrzały się dwie organizacje: Deutsche Gesellschaft für Internationale Zusammenarbeit (Niemieckie Stowarzyszenie dla Międzynarodowej Współpracy, "GIZ") oraz Reseau National des Associations des Tantines (RENATA), walcząca o prawa nastoletnich matek w Kamerunie.
Przez ostatnią dekadę więcej słyszało się jednak o wycinaniu dziewczynkom łechtaczek niż o tym procederze. Niewiele jest poświęconych mu prac naukowych czy filmów dokumentalnych.
Kocham, więc "prasuję" ci piersi
– Każdego ranka, przed pójściem do szkoły, mama każe mi podnosić bluzkę, żeby mogła się upewnić, że nie zdjęłam bandaża – powiedziała 14-letnia Kamerunka Gildasowi Paré, który poświęcił takim jak ona fotograficzny cykl. – Minęły dwa lata, a ona wciąż sprawdza. To upokarzające. Chciałabym, żeby przestała – dodała.
Matki zaczynają "prasować" córkom piersi, gdy tylko zauważą u nich pierwsze oznaki dojrzewania. Dziewczynka może mieć 8 lat, może mieć i 10, 14 czy 18. Wszystkie jednak traktuje się w podobny sposób. W ruch idą rozgrzane narzędzia: kamienie, szpatułki, tłuczki, a nawet łupiny kokosa.
W jednym z badań przeprowadzonych w miejscowości Bafia zilustrowano zabieg "prasowania" krok po kroku.
"Obiekt jest umieszczany na węglach w kominku, a gdy się dobrze ogrzeje, przyciska się go do piersi dziewczyny, leżącej na łóżku i trzymanej siłą przez jedną lub więcej osób w celu jej unieruchomienia.
Unieruchomienie jest szczególnie ważne przy pierwszym kontakcie z palącym przedmiotem, bo dziewczyna może próbować uciec z powodu skrajnego bólu. 'Prasowacz' z kolei musi dbać o dłonie. Zanim położy przedmiot na piersiach dziewczyny, owija je ręcznikiem" – czytamy.
Jak przyprawy
Narzędzia stosowane do spłaszczania piersi są takie same jak te używane do przygotowania niektórych tradycyjnych potraw. Przykładem jest kamień szlifierski, którym Kamerunki kruszą paprykę i inne warzywa. Piersi traktują w podobny sposób – tkanka gruczołu rozkłada się niczym wnętrze warzywa pod wpływem mocnego nacisku.
– Pamiętam, że mój tata ciągle powtarzał: "Mężczyźni będą na nią patrzeć". Jego wzrok błądził wtedy wokół moich nierozwiniętych piersi – opowiadała stacji 4 News Channel jedna z ofiar.
Rodzice w Kamerunie mają nadzieję, że ich córki po "prasowaniu" będą mniej atrakcyjne seksualnie. Że powstrzymają ich wczesne zamążpójście. Jak podaje UNICEF, 38 proc. kameruńskich dziewcząt wychodzi za mąż tuż po 18. urodzinach. A 20 proc. z nich rezygnuje ze szkoły, gdy zajdzie w ciążę. Tyle, że winne nie są piersi, lecz brak edukacji.
W raporcie "Introducing the Practice of Breast Ironing as a Human Rights Issue in Cameroon" Uniwersytetu Cape Town z 2014 r. czytamy, że Kameruńczycy rzadko rozmawiają o seksie ze swoimi dziećmi, a jeśli tak, szczegóły są omawiane w niejasny dla nich sposób. Czystość i dziewictwo są tam wysoko cenione, a zarówno seks, jak i dojrzewanie to tematy tabu. Takie podejście wzmacnia chęć praktykowania "prasowania" piersi.
Tę praktykę wyjaśnia też kulturowe postrzeganie matek w Kamerunie. Uważa się, że ich niezdolność do wychowania pobożnej córki prowadzi do jej "przestępczego" zachowania i poniżenia rodziny. Dodatkowo szanse na ograniczenie kontaktów dziewcząt z chłopcami czy karanie za gwałty są właściwie niemożliwe. W Kamerunie ponadto nie ma dostępu do aborcji.
Piersi, czyli problemy
– Kiedy moje piersi zaczęły rosnąć, osoby w moim domu zaczęły o nich mówić – powiedziała amerykańskiemu "Newsweekowi" Paré, 28-letnia Kamerunka. – W końcu moja mama zdecydowała się je "wyprasować". Powiedziała: "Jeśli tego nie zrobimy, przyciągną mężczyzn, a my wiemy, że mężczyźni chcą nas zapłodnić". Przypuszczam, że chciała dla mnie dobrze – dodała.
Matki mogą mieć dobre intencje, ale "prasowanie" piersi nie zatrzyma przemocy wobec kobiety. Zamiast jednak ufać mężczyznom, że uszanują ciała ich córek oraz ich wybory, stawiają na krzywdę, by je przed nimi rzekomo chronić.
Ochrona to jedno, ból to drugie. Sam proces jest przecież bolesny i może sprawić, że dziewczynki będą się wstydzić swoich ciał. Matki nie myślą też o tym, że nie powstrzyma to rozwoju piersi. Dalej biorą w dłonie rozgrzane przedmioty, owijają też ciasno dziewczynki bandażami i skórzanymi pasami.
"The Guardian" opisał rozmowę jednej z brytyjskich nauczycielek z taką matką. Podczas konfrontacji przyznała, że proces jest "przykrym, aczkolwiek koniecznym obowiązkiem" i "czymś, co robi każdego dnia".
Oprócz skrajnego bólu i uszkodzeń psychicznych, zabieg zwiększa u ofiar ryzyko torbieli, infekcji, a nawet raka w przyszłości. Wiele z nich nie jest w stanie karmić piersią swoich dzieci.