Blisko ludziPrezent dla nauczyciela na zakończenie roku. Rodzice czują się w obowiązku spełnić PRL-owski zwyczaj

Prezent dla nauczyciela na zakończenie roku. Rodzice czują się w obowiązku spełnić PRL‑owski zwyczaj

Coraz więcej rodziców ma wątpliwości odnośnie do tradycji wręczania prezentów nauczycielom. Dodatkowo oni sami często czują się bardzo niezręcznie, gdy odbierają drogi upominek. Utarty zwyczaj rodem z PRL wciąż jest obecny w zdecydowanej większości polskich szkół.

Prezent dla nauczyciela na zakończenie roku. Rodzice czują się w obowiązku spełnić PRL-owski zwyczaj
Źródło zdjęć: © East News
Klaudia Stabach

W ostatnich dniach na facebookowych grupach dla rodziców często przewijają się posty dotyczące wysokości składek na podarunki dla nauczycieli. W komentarzach pojawiają się zarówno kwoty 10 zł, jak i 200 zł. Niektórzy rodzice uważają, że obdarowywanie drogimi prezentami jest nie na miejscu, ale są i tacy, dla których wręczenie symbolicznego podarunku jest upokarzające.

Im bliżej zakończenia roku szkolnego, tym tzw. trójki klasowe, czyli grupki osób reprezentujących rodziców, wywierają coraz większą presję odnośnie do zakupu prezentu dla nauczycieli. W szkole, do której chodzi 9-letnia córka Marty, dyskusja przeobraziła się w konflikt. – Osobiście uważam, że jedyną właściwą formą podziękowania powinny być kwiaty i ewentualnie kosz słodyczy. Nie uznaję kupowania drogiej biżuterii czy luksusowych gadżetów – mówi 35-latka.

Szkoła ta mieści się na przedmieściach Krakowa, gdzie tzw. śmietanka wielkomiejska wybudowała swoje domy. – To ludzie, którzy osiągnęli wysoki status społeczny i lubią się nim przechwalać – wyjaśnia.

Zobacz także: 5 sprawdzonych pomysłów na prezent dla nauczyciela

Zdaniem Marty rodzice rówieśników jej córki, wyznają zasadę: im drożej, tym lepiej. – Wymyślili, że wychowawczyni powinna dostać złotą biżuterię, a kilku innych nauczycieli karnety do SPA. Po obliczeniu wyszło, że musimy złożyć się po 150 zł od rodzica – opowiada kobieta.

35-latka przyznaje, że musiała zaprotestować, bo nie stać jej na taki wydatek. Po jej stronie stanęło kilkoro rodziców, ale i tak razem stanowili mniejszość. – Nie wiem na czym w końcu stanie, ale ja na pewno nie będę fundować tak drogich prezentów dla ludzi, którzy dostają pensję za swoją pracę – podkreśla Marta.

Prezent musi być

Z kolei w jednej ze szkół podstawowych na terenie Nowego Sącza kwestia prezentów dla nauczycieli jest czymś oczywistym. – Odkąd pamiętam, to zawsze tak się robiło, więc chyba dlatego nikt nie bierze pod uwagę, żeby przerwać tę tradycję – mówi 44-letnia Maria.

- Rodzice z klasy mojego syna składają się po 20 złotych i za to trójka klasowa kupuje coś fajnego dla wychowawczyni. W zeszłym roku był to wazon zdobiony kryształkami – opowiada. Gdy pytam Marię, czy kiedykolwiek zdarzyło się, żeby jakiś rodzic zaprotestował, kobieta zaprzecza. - Nie, bo nikt nie ma odwagi, ale gdyby była przeprowadzona anonimowa ankieta, to napisałabym, że nie chcę - przyznaje.

Symboliczny podarunek dla nauczyciela

Alicja Filipowicz z Wołowa jest nauczycielką i wprost mówi, że jako pedagog nie oczekuje drogich prezentów od uczniów. - To miłe dostać wielkiego anioła z drewna lub album z wpisami dzieci. To, co dziecko chce przekazać swojej pani jest stokroć cenniejsze od bonu podarunkowego do jubilera – mówi w rozmowie z WP Kobieta.

Nauczycielka twierdzi, że symboliczne prezenty są najlepszym rozwiązaniem.- Uważam, że należy uczyć dzieci wyrażania wdzięczności. Choćby słowem lub kwiatkiem – tłumaczy. - Jako rodzic zawsze kupowałam kwiaty dla wychowawcy. Oprócz tego, gdy moje dzieci chciały podziękować najbardziej lubianym nauczycielom, to kupowały czekolady – wyjaśnia.

Przemysław Staroń, filozof z tytułem Nauczyciela Roku 2018, nie widzi nic nieodpowiedniego we wręczaniu upominków na koniec roku. – To są bardziej podarki niż prezenty. Ja najbardziej cieszę się z tych spersonalizowanych. Takich, które pokazują, że uczniowie podarowali mi je z potrzeby serca – mówi Staroń. – W poprzednich latach dostałem m.in. swoją karykaturę i popiersie. Takie prezenty są niezwykłe i bardzo mnie wzruszają, bo pokazują, że moi uczniowie doceniają moją pracę i naszą relację – wyjaśnia.

Przemysław Staroń jednocześnie podkreśla, że najbardziej liczy się dla niego intencja. – Tu nie chodzi o cenę, tylko o rozpoznanie potrzeb. Jeśli marzyłbym o czymś, a moi uczniowie zorientowaliby się, że bardzo tego chcę i zrzuciliby się na taki prezent, to cieszyłbym się jak dziecko, niezależnie od tego, co by to było – mówi z uśmiechem na twarzy.

To rodzice chcą kupić prezent

Zdaniem kulturoznawcy Małgorzaty Bulaszewskiej, tradycja obdarowywania nauczycieli wywodzi się z okresu PRL. – To wtedy Polacy nauczyli się, że aby coś zdobyć, trzeba się w jakimś sensie odwdzięczyć – tłumaczy ekspertka w rozmowie z WP Kobieta. – To odwdzięczenie następuje zazwyczaj na końcu, czyli w tym przypadku w ostatnim dniu roku szkolnego, aby nie zostało postrzegane jako łapówka – doprecyzowuje.

Małgorzata Bulaszewska zauważa, że tradycja jest obecna zwłaszcza we wschodnich regionach Polski, ponieważ im bardziej na wschód Europy, tym zwyczaj jest silniej zakorzeniony. – W Rosji, na Ukrainie czy na Białorusi obowiązuje pewnego rodzaju wymóg. Nauczycielowi trzeba coś dać w formie podziękowania. I to nie tylko na koniec roku szkolnego – opowiada.

Kulturoznawca uważa, że to dorośli czują w sobie wewnętrzną potrzebę kupowania prezentów dla nauczycieli ich pociechy. – Współcześni uczniowie szkół podstawowych w ogóle nie widzą takiej potrzeby. Ich rodzice jeszcze tak, bo wyrośli w innej kulturze – podkreśla.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (558)