Prowadzi bar bez alkoholu. Latami była uzależniona
Kamila Pacuła jest właścicielką mieszczącego się w Gdańsku lokalu Dromader Dry Bar. – Po dziesięciu latach za barem byłam już momentami trochę wypalona rozmowami, sprzątaniem bardzo brudnych toalet, ciągle rozbijanym szkłem, wzywaniem ochrony – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
19.12.2024 06:00
Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Niedawno miałaś ważną rocznicę.
Kamila Pacuła, właścicielka Dromader Dry Bar: Tak. Drugiego września minął rok, od kiedy jestem trzeźwa. Co ciekawe, po tym czasie już przestałam tak skrupulatnie odliczać dni i tygodnie. Zanim minie 12 miesięcy, rzeczywiście czekasz, aż wybije ten rok, jakby się miało zdarzyć coś magicznego. Oczywiście nic się nie dzieje, ale czujesz jeszcze więcej motywacji, a w głowie pojawia się refleksja, jak wiele udało się w tym czasie osiągnąć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak zaczęły się twoje problemy z nadużywaniem alkoholu?
Kiedy pierwszy raz sięgnęłam po alkohol, miałam 13 lat. W tym samym roku spróbowałam też marihuany. Otaczałam się ludźmi, którzy pili i palili regularnie. Teraz z perspektywy 30-latki przeraża mnie to. Byłam dzieckiem! O tym, że mam problem, z którym chcę skończyć, uświadomiłam sobie, kiedy byłam menedżerką baru w Oslo. Wtedy postanowiłam, że nie sięgnę po żadne używki. To była praca sezonowa, od kwietnia do października. Rzeczywiście od kwietnia do lipca nie piłam i wszystko szło mi świetnie. A potem przyszły moje urodziny i zdecydowałam się na lampkę wina.
Wyjechałam świętować do Kopenhagi. Oczywiście na lampce się nie skończyło. Jak wróciłam do domu, nie mogłam się powstrzymać. Tu jeden kieliszek, tu dwa. Któregoś dnia z jednej lampki zrobiła się całonocna impreza. Poczułam, że znów tracę kontrolę nad życiem. Zaczęło wtedy do mnie docierać, że wszystko było dobrze, dopóki nie sięgnęłam po alkohol. Przez tych kilkanaście lat stania za barem jednak dużo się piło. To były naprawdę litry alkoholu każdego tygodnia. Podupadłam na zdrowiu, kace potrafiły trwać nawet trzy dni. Wyznaczyłam sobie datę, kiedy napiję się po raz ostatni i to rzeczywiście zadziałało. Naprawdę czekałam na ten moment.
Jak wspominasz tamten dzień?
Pojechałam na długo wyczekaną imprezę do Polski. Napiłam się w taki sposób, w jaki najbardziej lubiłam. Na drugi dzień sięgnęłam jeszcze po lampkę do obiadu. Zapaliłam jointa i musiałam wracać do Norwegii. Byłam bardzo rozklejona, miałam kaca. Wiesz, co się potem okazało? Już w domu znalazłam w kieszeni dwa jointy. Leciałam z nimi samolotem. To był dla mnie ostateczny sygnał - do tego stopnia nie ogarniam życia, że ryzykuję pójściem do więzienia. "To był ostatni łut szczęścia, Kamila" - pomyślałam. I przestałam sięgać po używki.
Wkrótce święta i sylwester. Jak twoi bliscy reagują na to, że nie sięgniesz po alkohol? Jak przyjęli tę wiadomość, że postanowiłaś zrezygnować z picia?
Moja rodzina nie obchodzi świąt, dlatego będę spędzać je sama. Rodzice i brat są zachwyceni barem, wspierają mnie w postanowieniach. Widzę, że są wreszcie ze mnie dumni i spokojni o moje zdrowie, bo w czasach, kiedy piłam, potrafiłam znikać na całe tygodnie i się nie odzywać do nikogo. Za sylwestrem też nie przepadam, mijał mi zwykle w pracy, przy barze. W tym roku spędzę go tak, jak lubię najbardziej - spokojnie w domu.
Czy są osoby, które nie rozumieją twojej decyzji i na spotkaniach namawiają cię, że przecież jedna lampka to nic złego?
Myślę, że sama sobie, nieświadomie, stworzyłam najlepsze środowisko do trzeźwienia - otworzyłam w końcu bar bezalkoholowy, więc tych pytań w moim otoczeniu nie ma. Zrezygnowałam też ze znajomych, którzy nie podzielają moich wartości, ponieważ było po nich widać, że "uwiera" ich to, że nie piję. Zaczęli mnie uznawać za totalnie nudną.
Skąd się wziął pomysł założenia baru bezalkoholowego w kraju, gdzie kultura picia jest nadal dość silnie zakorzeniona?
Poczułam, że to jest dobry moment. Zauważyłam, że coraz więcej dużych firm zaczęło oferować napoje bezalkoholowe, bo pojawiło się na nie zapotrzebowanie. W stosunku do zeszłego roku sprzedaż napojów bezalkoholowych wzrosła o 50 proc (badania NielsenIQ z października 2024 roku - przyp. red.). Bardzo dużo influencerów, osób publicznych, aktorów zaczęło wypowiadać się na temat zerwania z alkoholem, a także jego szkodliwości. Poczułam, że to jest moment, gdy ludzie mogą szukać miejsc oferujących napoje bezalkoholowe.
Moje barmańskie doświadczenie podpowiadało mi też, że wiele lokali ma taką ofertę, ale nieatrakcyjną smakowo. Jest ona przygotowana po łepkach, "żeby coś było". Chciałam stworzyć miejsce, gdzie będą naprawdę dobre mocktajle. Ich skład jest ważny nie tylko dla klientów, którzy nie piją przez uzależnienie, lecz także dla kobiet w ciąży czy np. cukrzyków.
Kim są klienci twojego baru? Czy zauważasz, że częściej są to osoby reprezentujące młodsze pokolenie?
Nie jestem w stanie określić, czy jest aż tak mocny podział. Choć rzeczywiście myślę, że najwięcej klientów mieści się w przedziale 18-40 lat, to przychodzą też osoby powyżej 40. roku życia zainteresowane tym miejscem.
To ciekawe, bo mówi się wiele o młodych ludziach, którzy świadomie rezygnują z picia.
To prawda. Młodzi nie chcą popełniać błędów rodziców czy dziadków.
Czy widzisz różnice w zachowaniach klientów, jeśli ten alkohol się nie pojawia?
Ogromne. Nie spodziewałam się, że to będzie aż tak widoczne w obsługiwaniu ludzi. Po dziesięciu latach za barem byłam już momentami trochę wypalona rozmowami, sprzątaniem bardzo brudnych toalet, ciągle rozbijanym szkłem, wzywaniem ochrony. To wszystko nadal się dzieje i to nawet w restauracjach. Mam też za sobą bardzo dużo imprez firmowych. Jest to ciekawe doświadczenie - najpierw klienci traktują cię z góry, bo jesteś tylko obsługą. Nie mija godzina, a zamawiasz im transport i dosłownie wynosisz tych ludzi do taksówek.
Teraz od marca ani razu nie miałam żadnej awantury. Nikt nie był roszczeniowy, agresywny, nikt nie próbował udowadniać mi, że jestem gorsza tylko dlatego, że jestem barmanką, co w zwykłych lokalach zdarza się nagminnie. Mam tyle samo szkła, ile miałam jak w marcu, kiedy zaopatrywałam bar. Jest bardzo duża różnica w czystości toalety. Pamiętam, że kiedyś mierzyłam się z ciągle obsikanymi ścianami.
W Dromaderze pojawiają się też rodziny z dziećmi, które potrafią się zachować, uszanować innych klientów. To przebiega zupełnie inaczej niż w miejscach, gdzie jest alkohol, a dzieci biegały między stolikami, krzyczały sfrustrowane. Tutaj tego nie widzę. Czuję, że ta przestrzeń jest dla nich bezpieczna, ponieważ nie oglądają pijanych wujaszków na imprezie urodzinowej. Nic ich nie traumatyzuje. Dla mnie samej to zupełnie inne doświadczenie. Odbywam ciekawe, inspirujące rozmowy, które wspierają mój rozwój psychiczny. Moją walkę z uzależnieniem, bo otaczam się teraz wyłącznie ludźmi trzeźwymi.
Czy zdarza się, że do twojego lokalu przychodzą osoby, które szukają alkoholu?
Jestem na nie bardzo wyczulona. Od razu po wejściu widać, kto przyszedł po coś innego niż moktajle. Nie rozumiem, jak to się dzieje, bo bar jest dobrze oznaczony, znajduje się w piwnicy. Od razu wówczas informuję, że nie sprzedajemy alkoholu.
Słyszałam, że otrzymywałaś już pierwsze pytania o bezalkoholowe wesela. A jak z sylwestrem?
Niestety, póki co, mój lokal jest za mały na organizację takich przyjęć. Ale wiem, że byłoby zainteresowanie. W przyszłości chciałabym się podjąć takiego wyzwania. W Warszawie jest organizowany przez Martę Markiewicz Sober Rave. Jeżeli uda mi się rozwinąć działalność i wynająć większy lokal, to może w przyszłym roku?
Niektórzy nie wyobrażają sobie takiej imprezy bez alkoholu…
A bawić się można świetnie na trzeźwo. Widzę to też doskonale w moim barze. Osoby, które nie piją z wyboru, w ogóle nie mają problemu, żeby do kogoś zagadać, potańczyć, pożartować. My to mamy w sobie naturalnie. Jeżeli żeby się otworzyć, musimy sięgnąć po kieliszek, powinniśmy się zastanowić, o czym to może świadczyć.
Rozmawiała Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!