Prowokuje w sieci i broni praw kobiet. "Nie mam zamiaru dostosowywać się do standardów"
Kasia Warnke przez lata kojarzyła się tylko z teatrem. Dziś gra jedną z głównych ról w filmie "Botoks" Patryka Vegi. Jest tam ginekolożką-położniczką, przeprowadzającą liczne aborcje. Ja rozmawiam z nią o byciu kobietą w kraju, gdzie aborcja to największy grzech i w obronie której stają tysiące, w tym osoby z jej artystycznego środowiska. Mówi mi także, czemu wrzuca do sieci nagie zdjęcia i jak się czuje odnosząc sukces, na który długo czekała.
25.09.2017 | aktual.: 25.09.2017 13:26
Co rozumiesz pod pojęciem kobiecość?
Różne formy i role. Jest kobiecość rozumiana jako biologia, jako profil społeczny, można traktować ją również obyczajowo, romantycznie. Lubię być kobietą. Dla mnie to wybór pewnej maski, przebrania. Kocham modę, kobiece atrybuty. Lubię kiedy pan mi otwiera drzwi, ale nie obrażę się, jeśli tego nie zrobi. Jednocześnie bardzo cenię mocny uścisk męskiej dłoni i kiedy mogę patrzeć prosto w oczy, nie musząc kokietować. Wolę to robić z wyboru niż z konieczności. Chociaż w trakcie pracy nad "Botoksem" odkryłam, że w pewnym sensie nie jestem kobietą.
Jak to?
Bo wyrażam się jak mężczyzna i nie chodzi tu o męskość jako taką, tylko o formę komunikacji. Być może to kwestia wychowania, mojej bliskości z ojcem, jego specjalnej atencji dla mnie, sposobu, w jaki nauczona jestem myśleć o sobie. Nie widzę powodu, dla którego mam nie mówić wprost, co myślę albo wręcz udawać zagubioną czy bezradną. I zauważyłam, że jest to różnie oceniane. Oczekuje się jednak innych zachowań od kobiet, mnie postrzega się jako tę ekstrawagancką i to łagodne określenie.
Teraz jeszcze są takie czasy, jakie są. Sprowadza się kobietę do jej biologicznej funkcji. Twoim zdaniem, kobieta jest przede wszystkim od rodzenia dzieci?
Na pewno nie jest to rola mężczyzny! (śmiech) I to piękna rola. Chodzi tylko o prawo wyboru, czy chce się ją spełniać, czy nie. Chciałabym, by nasze - raczej konserwatywne - społeczeństwo było gotowe zaakceptować, że kobieta miewa inny pomysł na życie niż macierzyństwo. Czytałam ostatnio artykuł w "Wysokich Obcasach" o matkach, które kochają swoje dzieci, ale gdyby mogły cofnąć czas, nigdy by się na ich posiadanie nie zdecydowały. To potwornie ciężkie wyznanie, nawet przed samą sobą. Podziwiam taką odwagę.
W "Botoksie" wcielasz się w ginekolożkę-położniczkę. To doświadczenie mocno tobą wstrząsnęło?
Zobaczyłam na własne oczy, jak wygląda poród naturalny i cesarskie cięcie. Miałam szczęście spędzić dwa dni w szpitalu na Żelaznej [Św. Zofii – red.]. Bardzo jestem wdzięczna prezesowi i lekarzom, którzy pokazali mi swój świat. To zmieniło na zawsze moje postrzeganie zawodu lekarza, ale również stosunek do ciała ludzkiego. Zobaczyłam, z jak ogromną presją i wielkimi obciążeniami mają na co dzień do czynienia lekarze, a z drugiej strony, jak bardzo my, pacjenci, jesteśmy bezbronni w rzeczywistości szpitala. Noszenie ciąży, poród to ogromny wysiłek. To wstrętne, kiedy ktoś ma decydować za nas.
*Co masz na myśli? *
Formę niewoli, zabranie niezależności jednostce, jej prawa do decydowania o własnym ciele. Jeśli da nam się prawo wyboru, wszystko będzie w porządku. Wtedy możemy być konserwatywne, liberalne, anarcho-lewicowe.
*Mówisz o upolitycznianiu kobiecości. A nie jest tak, że Patryk Vega "Botoksem" też zajmie jakieś stanowisko, opowie się po którejś stronie? *
Myślę, że w naszej pracy nad filmem nie chodziło o zajmowanie stanowiska, ale o pokazanie rzeczywistości aborcji i podjęcie kwestii etycznych, które w tym przypadku nie są łatwe do rozstrzygnięcia. Usunęliśmy ze scenariusza wszystkie wypowiedzi nacechowane politycznie, które wskazywałyby na jakąś stronniczość. Chcieliśmy pokazać życie lekarek i ratowniczek jak najbardziej realistycznie. Życie współczesnych kobiet, które próbują równocześnie realizować się zawodowo i prywatnie.
To raczej łatwe nie jest.
Szklany sufit wciąż istnieje. Jesteśmy traktowane inaczej niż mężczyźni, gorzej opłacane, niedoceniane, pozbawiane perspektyw rozwoju. A w domu często podtrzymywane są patriarchalne relacje. Myślę, że kobieca część społeczeństwa boryka się z większymi obciążeniami. Myślę, że to Patryka szczerze interesuje i dlatego o tym opowiada.
Pierwsze skrzypce w filmie grają kobiety…
Jednak nie sądzę, żeby było to kino kobiece. Zresztą nie lubię tego określenia. Kino jest po prostu kinem. Powiemy o filmie Vegi "kobiecy", bo bohaterki są kobietami? Myślę, że nie. Choćby ze względu na to, że funkcjonują one tak jak mężczyźni, w warunkach, które nie są dla nich w taki sam sposób sprzyjające, ale obowiązują je te same zasady. Natomiast jest to na pewno kino ciekawe szczególnie dla kobiet.
No dobrze. Ale nie masz takiego poczucia, że kobiety, również w kinie, odkrywają się dziś na nowo?
Rzeczywistość się radykalizuje i nie czuję się z tym dobrze. Nigdy nie lubiłam sztuki ostentacyjnie zaangażowanej politycznie, wprost się do polityki odnoszącej lub na sposób publicystyczny ją opisującej. Cieszyłam się z czasów, gdy "Dziadów" nie odbierano już tak nadwrażliwie. W końcu mogliśmy zająć się przestrzenią obyczajową i egzystencjalną. Chcieliśmy czuć się Europejczykami i badaliśmy swoje miejsce w Europie. A teraz rzeczywistość znowu się silnie upolitycznia.
To cię przeraża?
Tak, czasem nawet przeraża, kiedy obrazki z naszych ulic przypominają mi te przedwojenne. Uważam, że polityka powinna być przestrzenią specjalistów, działających w służbie, na rzecz społeczeństwa, a mam wrażenie, że w tej chwili te role są odwrócone. My jesteśmy narzędziem dla polityków, dla osiągania przez nich ich osobistych korzyści. To jakiś absurd. Być może jesteśmy tak niedojrzałym społeczeństwem, że musimy przejść takie oczyszczenie. Teraz musimy światu wytłumaczyć się z naszych postaw, musimy się określić. Być może to konieczne.
*Środowisko artystów jest bardzo zaangażowane. My w tej chwili rozmawiamy o polityce. Będę adwokatem diabła i spytam: Po co się wypowiadasz, kiedy powinnaś grać? *
To ja odpowiem pytaniem: Czy nie uważasz, że aktor jest nośnikiem treści?
Oczywiście.
A czy ważna jest jego świadomość, gdy przekazuje te treści?
Jasne, powiedz to jednak osobie, która nie jest tobą ani mną.
Uważam, że aktorstwo polega głównie na myśleniu. Podam przykład Marlona Brando - dla mnie najwybitniejszego aktora naszych czasów. To był człowiek wybitnie świadomy rzeczywistości, w której funkcjonował, miał wyraziste poglądy, wyrażał własne stanowisko, angażował się politycznie i moim zdaniem to widać w jego grze.
Do czego zmierzasz?
Aktorstwo ściśle dotyczy człowieka i jego kondycji, wobec czego uważam, że najlepsi aktorzy mają poglądy, nie są pacynkami. A szczególnie jeśli chodzi o kino, które musi mocno opierać się o rzeczywistość. Myślę, że świadomość aktora jest kluczowa i nie mówię, że każdy aktor musi być aktywistą, ale bardzo cenię, kiedy ma poglądy, również polityczne. A widzowie, którzy chcą byśmy zamknęli usta i wykonywali swój zawód, sądzę, że mają dosyć infantylny stosunek do rzeczywistości.
Jest takie określenie: osoba publiczna. Jesteś nią, więc wszystko, co robisz…
…może zostać użyte przeciwko mnie (śmiech).
*Na Instagramie pokazujesz polskie flagi, ale i siebie nagą. Niedawno burzę wywołało pewne zdjęcie zza firanki. *
Polecam paniom (śmiech). Za taką firanką bardzo korzystnie się wygląda. Po pierwsze, bardzo mi się to zdjęcie podoba, wydaje mi się ono ładne i prezentuje jakiś rodzaj swobody, wolności. I to chyba najmocniej uderzyło internautów. W sieci jest wiele zdjęć prowokujących, z wydętymi ustami, o zabarwieniu pornograficznym i nie budzą one sprzeciwu, bo do tego jesteśmy przyzwyczajeni. Moja poza była bardzo swobodna, rodzaj nonszalancji, takiego "ot, sobie stoję i patrzę na morze".
*Przyznaj, że to była prowokacja. *
Nie, ale byłam świadoma, że tak może to zostać odebrane. Ale nie chcę się cenzurować pod tym kątem, sama wyznaczam sobie granice, mam swój gust i na moim profilu to jest widoczne. Oczywiście nie tylko na profilu, również w przestrzeni publicznej, bo jestem osobą medialną, związaną z show-biznesem. I przy tej okazji, chcę mu podziękować. A za co? To, że na jesieni odbędą się premiery dwóch filmów, w których gram jedne z głównych ról ["Botoks" i "Ach śpij Kochanie" – red.], to także konsekwencja mojej popularności. Taki był mój cel, który właśnie osiągnęłam. Cieszę się z tego.
*Zaskoczyłaś mnie teraz. Niewielu przyzna się, że dąży do popularności. *
Przez 12 lat należałam do wspaniałych zespołów: Starego Teatru w Krakowie i TR Warszawa. Odwiedziliśmy ze spektaklami wiele międzynarodowych festiwali od Nowego Jorku, przez Paryż, aż po Australię. Grałam po niemiecku na prestiżowej scenie Burgtheater w Wiedniu. Byłam ceniona w środowisku, ale nie popularna, co było przeszkodą, jeśli chodzi o film, a niezwykle od pewnego czasu mi na tym zależało. Postanowiłam zbudować swoją popularność i to mi się udało dzięki show-biznesowi.
*Chyba nie jesteś ulubienicą mediów. Najgorsze, co na twój temat przeczytałam to to, że dla sławy jesteś w stanie zrobić wszystko. *
Nie robię niczego specjalnego, a podtrzymuję atencję. Wydaje mi się, że to dzięki temu, że staram się być autentyczna. Nie cenzuruję się specjalnie, nie mam stylisty, który kreowałby mój wygląd, szczerze od lat interesuję się modą i nie ukrywam, że show-biznes mnie bawi. Przez ostatnie dwa lata nie miałam nawet PR menagera. Świadomie od początku budowałam swój wizerunek na zmysłowości. I nie jest to tylko kwestia zakładania seksownych sukienek. To głębokie zainteresowanie.
*W Polsce, kiedy dostajesz po głowie za nagie fotografie? *
Myślę, że wulgarność jest tu akceptowana łatwiej niż swoboda seksualna, czy nonszalancja. W cenie są wydęte usta, mocny makijaż, za brak którego jestem czasem atakowana. Słyszę, że jestem nieuczesana, bo nie mam upiętego koka albo loków i wyglądam jak zmokła kura czy topielica, bo lubię wet look. Kiedy umieszczam zdjęcie bez make-upu, to czytam: "Niech pani umaluje rzęsy!". To wszystko jest bardzo interesujące, ciekawią mnie te reakcje. Ale nie mam zamiaru dostosowywać się do istniejących standardów. Cenię swój gust i przestrzeń wolności, którą daje mi moja świadomość.