Przetestowałam kosmetyki Orientana z grzybami reishi. Serum z retinolem to hit
Dojrzała skóra to prawdziwe wyzwanie. Z jednej strony niedoskonałości, z drugiej widoczne zmarszczki i brak jędrności. Czy jest sposób, by zatrzymać młodość i elastyczność na dłużej? Tak. Trzeba sięgnąć po innowacyjny retinol H10 – to absolutna nowość na polskim rynku. Znalazłam go w serum Orientana z grzybami reishi. Oto efekty po miesiącu stosowania!
27.11.2023 12:47
Moja wrażliwa skóra często daje znać, które substancje jej nie służą. Miałam obawy, czy mogę bez obaw sięgnąć po retinol. Składnik ten cieszy się popularnością i ponoć warto go stosować jako profilaktykę anti-aging. Czemu jest tak cenny? Ponieważ działa nie tylko na powierzchni, ale też w głębszych partiach skóry. Stymuluje ją do produkcji naturalnego kolagenu i elastyny, dzięki czemu skóra staje się bardziej sprężysta. Nie odkształca się podczas snu, a zmarszczki są znacznie mniej widoczne. Dlatego kiedy pojawiła się okazja do przetestowania kosmetyków marki Orientana, nie mogłam odmówić. Głównymi bohaterami serii są: liftingujące serum z innowacyjnym retinolem H10 oraz serum z ceramidami. W linii znajdziemy też krem na dzień i na noc, serum naprawcze i trzy boostery – rozświetlający, regenerujący i energetyzujący.
Grzyby reishi i mój plan pielęgnacji
Wierzę w to, że moc natury da się wykorzystać w połączeniu z nauką. Seria Orientana, którą sprawdziłam na skórze, zawiera ekstrakt z grzyba reishi. Pełno w nim związków bioaktywnych, które wykazują działanie przeciwutleniające i przeciwstarzeniowe. Wspomagają rozjaśnianie przebarwień, nawilżają i chronią skórę przed promieniowaniem UV. Do tego przyspieszają regenerację skóry i chronią barierę naskórka. Grzyby reishi to główny składnik kosmetyków Orientana, które zostały stworzone do stosowania w duecie lub osobno. Dodatkowo oprócz serii z reshi miałam okazję wypróbować dwa rodzaje kremów z żeń-szeniem i filtrem SPF 50+. Z racji tego, że tych produktów jest sporo, stworzyłam plan pielęgnacyjny.
Retinol H10 – patent na odnowę skóry
Każda z nas doskonale wie, czym jest retinol. Ten aktywny składnik to pochodna witaminy A – pomaga skórze w walce ze zmarszczkami oraz trądzikiem. Z uwagi na właściwości złuszczające należy obchodzić się z nim ostrożnie. Na szczęście już nie musimy obawiać się podrażnień, a wszystko za sprawą innowacyjnego retinolu H10. Czym różni się od standardowego? Przede wszystkim jest uwodorniony, czyli pozbawiony właściwości drażniących, charakterystycznych dla większości retinoidów. Dzięki temu jest tolerowany przez posiadaczki skóry wrażliwej i skłonnej do podrażnień. O jego cudownych właściwościach przekonałam się, stosując SERUM REISHI & RETINOL H10 0,5 proc. – w składzie jest też bakuchiol, koenzym Q10, beta-glukan z owsa i skwalan. Najpierw aplikowałam serum co 3 dni i zawsze wieczorem. Moja skóra szybko przyzwyczaiła się do nowego kosmetyku – dzień po dniu stawała się coraz bardziej napięta, nawilżona i rozjaśniona.
Serum z retinolem i serum ceramidami
Liftingujące serum z retinolem H10 aplikowałam na noc, natomiast w ciągu dnia stosowałam SERUM REISHI & CERAFLUID® 5 proc. To specjalistyczny produkt, który wzmacnia i odbudowuje barierę hydrolipidową skóry. Zmniejsza utratę wody z naskórka, zapewniając natychmiastowy efekt nawilżenia, ukojenia i odżywienia. Działa długofalowo i jest odpowiedni dla każdego rodzaju skóry. Substancje aktywne, jakie w nim znajdziemy, to m.in. nowoczesny kompleks ceramidowy CERAFLUID® biokompatybilny ze skórą, ekstrakt z grzybów reishi o silnym działaniu przeciwstarzeniowym, beta-glukany z drożdży i owsa oraz trehaloza, która działa nawilżająco oraz ujędrniająco. Efekty? Z każdym dniem moja skóra zaczynała odzyskiwać naturalny blask. Stała się gładsza w dotyku, zrewitalizowana i jędrniejsza.
Co mogę powiedzieć o konsystencji obydwu kosmetyków? Zarówno serum z ceramidami, jak i serum z retinolem H10 ma płynną formułę o waniliowym kolorze i niespotykanym zapachu. Produkty szybko się wchłaniają, dzięki czemu można od razu nałożyć krem do twarzy. Sądzę, że są idealne dla kobiet, które borykają się z problemem niedoskonałości czy widocznych przebarwień. Plusem jest również wygodna pipeta, która ułatwia odmierzanie produktu.
Ochrona skóry przed promieniami UV
Przy stosowaniu serum z retinolem H10 trzeba pamiętać o nawilżaniu skóry i ochronie przed promieniami UV. Tu świetnie sprawdziły się kremy NATURAL SUNSCREEN z żeń-szeniem i filtrem SPF 50+, które stosowałam jako pielęgnację uzupełniającą. Ich formuła zapewnia długotrwałe nawilżenie i odżywienie, a do tego zmniejsza widoczność zmarszczek. Krem z pigmentem aplikowałam rano po oczyszczeniu twarzy. Według obietnicy producenta twarz nabiera tzw. efektu blur – ma lekko beżowy koloryt i gładką fakturę jak po obróbce w FaceApp! Sądzę, że będę wracać do tego kremu również latem w czasie wakacji. Krem bez pigmentu ma przyjemną, gęstą konsystencję, tyle że białą. Dobrze nawilża, szybko wchłania się w skórę i nie pozostawia tłustego filmu. Praktyczna tubka sprawia, że produkt jest wydajny i łatwy w użyciu.
Obydwa kremy mają w składzie ujędrniający żeń-szeń koreański oraz cytryniec chiński, który likwiduje objawy stresu oksydacyjnego. Efekt? Moja cera pokochała zarówno retinol, jak i orientalne składniki! Podwójne uderzenie w postaci serum i kremu z filtrem dodało skórze miękkości. Po miesiącu skóra na mojej twarzy stała się jednolita, elastyczna i bardziej promienna. Oczywiście trudno całkowicie zatrzymać upływ czasu, ale z takimi urodowymi sojusznikami śpię spokojniej.
Czas na dodatkowe wzmocnienie skóry
Jednym z fundamentów pielęgnacji skóry jest nie tylko ochrona przeciwsłoneczna, ale też nadanie cerze blasku. Z doświadczenia wiem, że promienny wygląd można osiągnąć za pomocą kosmetyków o perłowej formule. Pod tym względem BOOSTER ROZŚWIETLAJĄCY Orientana okazał się strzałem w dziesiątkę! Oprócz działania pielęgnującego nadaje skórze efekt glow dzięki mineralnym drobinkom miki. Oprócz grzybów reishi znajdziemy w nim różeniec górski – ten naturalny adaptogen przywraca skórze młodzieńczy blask. Po użyciu boostera cera nabiera rozświetlenia dosłownie w ciągu kilku sekund. Wystarczy odrobina pudru i uzyskujemy efekt make up no make up.
W serii Orientana znajdziemy też inne kosmetyki upiększająco-wzmacniające, takie jak np. BOOSTER REGENERUJĄCY – zawiera fioletowy ryż bogaty w aminokwasy, cukry i witaminy. Kosmetyk ten działa nawilżająco, a także poprawia stan cery, która utraciła swoją jędrność i gęstość. Równie godny uwagi jest BOOSTER ENERGETYZUJĄCY z czerwoną algą – głęboko detoksykuje skórę, usuwa oznaki zmęczenia, nawilża, daje uczucie odświeżenia i opóźnia efekty starzenia.
Orientalne składniki, polska receptura
Po 4 tygodniach testów śmiało mogę stwierdzić, że te kosmetyki naprawdę działają! Cała ta seria jest bardzo szeroka i komplementarna, a opakowania mają stylowy design. Oczywiście na pełne efekty potrzeba więcej czasu, dlatego nieprzerwanie stosuję produkty z grzybami reishi. Działam systematycznie i trzymam się mojego planu pielęgnacyjnego. A dla lepszego nastroju sięgam po odświeżacze powietrza inspirowane azjatyckimi kierunkami: Bali, Bangkok i Bombaj. Każdy z nich pachnie obłędnie i wprowadza do wnętrza pozytywny vibe!
Warto wiedzieć, że seria Orientana to polska marka, a do tego w pełni wegańska. Wyróżnia się naturalnym składem oraz intrygującym zapachem: kwiat neroli, świeża róża i wanilia. W tej linii znajdziemy również NATURALNY KREM DO TWARZY REISHI z ekstraktem z wąkrotki azjatyckiej, a także NATURALNY KREM DO TWARZY REISHI – zawiera ekstrakt z grzyba fu ling. Muszę przyznać, że to miły dodatek pielęgnacyjny. Nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po te produkty!