Przez tydzień nie stosowałam żadnych kosmetyków. Nie bierzcie ze mnie przykładu!
Wyobraź sobie, że pewnego dnia z twojej łazienki znikają wszystkie kosmetyki - ulubiony krem, płyn micelarny, podkład, tusz do rzęs i inne produkty, które codziennie nakładasz na twarz. Zamiast nich masz do dyspozycji wyłącznie wodę z kranu. Zastanawiasz się, w jakiej kondycji byłaby twoja cera? Postanowiłam to sprawdzić.
03.10.2017 | aktual.: 03.10.2017 13:05
Zanim opowiem swoją historię, muszę się wam do czegoś przyznać. Mam obsesję na punkcie kosmetyków. Uwielbiam je wąchać, wklepywać, poznawać nowinki z branży beauty i testować naturalne produkty domowej roboty. Jednak w pewnym momencie moda na minimalizm skłoniła mnie do przemyśleń, czy rzeczywiście moja skóra tych wszystkich kosmetyków potrzebuje. Aby to sprawdzić, przeprowadziłam prosty eksperyment. Przez tydzień nie stosowałam żadnych specyfików pielęgnacyjnych ani kolorowych. Moja pielęgnacja polegała na myciu twarzy wodą dwa razy dziennie. Dzień po dniu z bólem serca patrzyłam, jak zmienia się stan mojej skóry. Były momenty, w których chciałam się poddać, ale ostatecznie udało mi się dotrwać do końca.
Zanim zrezygnowałam ze stosowania wszelkich produktów, poprosiłam o komentarz polską blogerkę urodową, Red Lipstick Monster, która z wykształcenia jest kosmetologiem. Ewa Grzelakowska-Kostoglu odradziła mi tego pomysłu, ale ja postanowiłam się nie poddawać.
Dzień 1.
Zaraz po wstaniu z łóżka jak zwykle poszłam do łazienki. Gdy wyszłam spod prysznica, odruchowo sięgnęłam po słoiczek kremu nawilżającego. Za chwilę przypomniało mi się, że tego dnia rozpoczyna się mój eksperyment. Odstawiłam kosmetyk na półkę, umyłam zęby i wyszłam. Jeszcze nigdy moja poranna toaleta nie trwała tak krótko! Dzięki temu byłam w pracy pół godziny wcześniej. Tego dnia moja skóra wyglądała całkiem normalnie. Nie odczuwałam dyskomfortu, ale wieczorem w dotyku cera była już lekko przesuszona.
Dzień 2.
Nastawiłam sobie budzik pół godziny później. Pocieszałam się, że chociaż się wyśpię. Już drugiego dnia rano moja skóra wołała "pić!". Zamiast porządnej dawki nawilżenia dostała wodę, która jeszcze bardziej ją wysuszyła. W ciągu dnia moje koleżanki pytały mnie, czy wszystko ze mną ok, bo wyglądam blado. Gdy opowiedziałam im o eksperymencie, zaczęły się śmiać i życzyły mi powodzenia. Ja jednak niczym niezrażona wieczorem zmyłam wodą z twarzy wszelkie zanieczyszczenia i poszłam spać. Skóra była już naprawdę sucha.
Dzień 3.
Na zewnątrz zrobiło się naprawdę zimno, a kaloryfery zaczęły grzać. Wiecie co to oznacza? Suche powietrze jeszcze gorzej wpłynęło na stan mojej cery. Poza tym, że była szorstka i przesuszona, nabrała szarego odcienia. Otworzyłam więc okna w swoim pokoju i nie zamykałam ich do końca dnia. Po kolejnym przemyciu twarzy wodą, widziałam, że zaczyna się robić naprawdę nieciekawie. Poczułam denerwujące swędzenie i bałam się pomyśleć, co będzie kolejnego dnia. Warto dodać, że w pracy dostałam do przetestowania nowy krem popularnej polskiej marki. Musiałam jednak jeszcze trochę poczekać, by móc się nim nacieszyć. Przede mną jeszcze 4 dni kosmetycznego detoksu.
Dzień 4.
To dopiero 4. dzień, a ja już mam dosyć. Rano niewiele brakowało, żebym otworzyła krem, na który przypadkowo spojrzałam zaraz po umyciu zębów. W pracy koleżanki przekonywały mnie, że moja skóra wcale nie prezentowała się aż tak źle. - Chciałabym tak wyglądać bez makijażu - przekonywała mnie Paulina. Pomyślałam wtedy, że gdyby czuła to, co ja, miałaby zupełnie inne zdanie na ten temat. Miałam wrażenie, że na twarzy mam papierową maskę, która zaraz odpadnie. Zaczęły też pojawiać się niedoskonałości w okolicach brody.
Dzień 5.
To już nie jest śmieszne! Delikatna skóra w okolicach oczu się zaczerwieniła, jest bardzo sucha i piecze. Kremy na półkach zaczynały mnie coraz bardziej kusić. Postanowiłam więc włożyć je wszystkie do pudełka i głęboko schować. Moja z natury sucha cera teraz mnie zaczyna przerażać. Niedoskonałości zaczynają się mnożyć, a ja czuję bezradność. Jeszcze nigdy nie doprowadziłam jej do takiego stanu. Zaczynam poważnie się obawiać, czy to na pewno był dobry pomysł. Tego dnia pożałowałam decyzji o przeprowadzeniu tego eksperymentu.
Dzień 6.
Budzę się i już chcę, aby ten dzień się skończył. Na szczęście nie muszę iść dziś do pracy, więc nikt mnie nie zobaczy. Z niecierpliwością czekałam na koniec tej udręki. Tej soboty zamiast wieczornego wyjścia ze znajomymi wybrałam wieczór z serialami. Skóra się coraz bardziej łuszczyła, a ja stosując samą wodę, czułam, że robię sobię krzywdę. - A co, jeżeli nie uda mi się zregenerować cery i zawsze już tak będzie wyglądała? - pomyślałam, kładąc się spać.
Dzień 7.
Chciałam, żeby ten dzień mi szybko zleciał. Miałam plan, aby obudzić się jak najpóźniej i nawet nie próbować przeglądać się w lustrze. Przysięgam, tego dnia nie włączyłam światła, wchodząc do łazienki. Nie chciałam tego oglądać. Marzyłam już tylko o peelingu i solidnym nawilżeniu.
Podsumowanie
Po tygodniu swojego eksperymentu bardzo doceniłam branżę beauty. Upewniłam się, że produkty pielęgnacyjne dostosowane do naszego typu cery są nam absolutnie niezbędne. Dobry krem i płyn micelarny do mycia twarzy to podstawa - bez nich nie wyobrażam sobie życia. Zastanawiacie się, czy udało mi się zregenerować skórę? Na szczęście tak. Po kilku dniach stosowania kawowego peelingu, nawilżających maseczek i olejku do przemywania cery, wszystko wróciło do normy. Jeżeli tak jak ja masz z natury suchą cerę, dla własnego dobra nie próbuj robić tego w domu.