Blisko ludziWyrodni rodzice chcą pieniędzy od własnych dzieci. Często w tle rozgrywa się dramat dziecka

Wyrodni rodzice chcą pieniędzy od własnych dzieci. Często w tle rozgrywa się dramat dziecka

Alimenty płacone na nieletnich to jedne z najpowszechniejszych spraw rozpatrywanych w sądach rodzinnych. A jednak bywa tak, że to rodzice ubiegają się o pieniądze z portfeli swoich dorosłych dzieci. Często zgotowawszy im wcześniej prawdziwe piekło, które nie tak łatwo udowodnić.

Alimenty na rodziców
Alimenty na rodziców
Źródło zdjęć: © Getty Images

- Myślałam, że uwolniłam się od patologii z domu, która do dzisiaj strasznie mnie boli. Zawsze było dużo alkoholu, wyzwisk i nie tylko. Czasem obrywałam. Na terapii nazwałam ten okres "wojną", bo czułam się, jakbym walczyła o przetrwanie na froncie - opowiada Agnieszka, dziś 28-letnia asystentka lekarza w prywatnej klinice w Łodzi. Rodzice stosowali wobec niej przemoc psychiczną, przejawiającą się codziennymi wyzwiskami, trzaskaniem drzwiami, rzucaniem przedmiotami, a także codziennym zastraszaniem. Z domu rodzinnego wyniosła okazały "posag": brak pieniędzy, perspektyw i nerwicę lękową, którą od kilku lat leczy terapią i lekami.

- Jak tylko skończyłam 18 lat, prawie natychmiast wyprowadziłam się do 4-metrowego pokoju u koleżanki i poszłam do pracy. Dzięki zarobionym pieniądzom zobaczyłam, że mogę żyć w miarę normalnie, pomimo moich traum. Niestety, jak tylko moja matka dowiedziała się, że całkiem dobrze sobie radzę, zaczęła szukać ze mną kontaktu - opowiada kobieta.

Próba komunikacji ze strony rodziców nie wynikała jednak z chęci pomocy córce lub próby pogodzenia się. Agnieszka spotkała się z podstępną próbą wyłudzenia pieniędzy. - Mama dzwoniła i pisała sms-y, pytała, gdzie mieszkam. Nie chciałam powiedzieć. Tłumaczyła, że się martwi, że żałuje tego, jak było. Mówiła, że już z ojcem nie piją, że kiepsko z ich zdrowiem i chcą to wszystko naprawić. Bardzo chciałabym mieć rodziców obecnych w moim w życiu, czuję straszny brak wsparcia, więc w końcu powiedziałam jej, z kim mieszkam. Wtedy się zaczęło - wspomina.

Nie chcesz po dobroci?

Po nieudanych próbach nacisków matka dziewczyny przeszła do ataku. Nachodzenie pod blok i wysyłanie dziesiątek wiadomości, w których próbowała wzbudzić w córce poczucie winy powoli zaczęło być tak uciążliwe, że Agnieszka zaczęła mieć ataki paniki. Nieugięta pozostała do momentu, w którym dostała wezwanie na rozprawę o przyznanie matce alimentów. Oboje rodzice okazali się być "chorzy" i niezdolni do pracy. Nie mieli z czego płacić czynszu, brakowało im pieniędzy nawet na lekarstwa. To wszystko stwarzało realne przesłanie do alimentacji przez dorosłą córkę.

- Myślałam, że to żart. Moja znajoma zapytała prawnika, czy mam to traktować poważnie. Okazało się, że tak. Jeśli na przykład rodzic trafi do placówki opiekuńczej, a nie ma pieniędzy na opłaty, to ja, jako najbliższa rodzina, mogę być pociągnięta do odpowiedzialności - mówi Agnieszka.

Dziewczyna, nie chcąc dłużej mieć do czynienia z rodziną, postanowiła płacić, ale na swoich warunkach. Po rozmowie z prawnikiem uznała, że trudno będzie jej wykazać wcześniejsze zaniedbania wychowawcze rodziców. Aby uniknąć rozprawy, poszła na kompromis. - Wysyłam im 500 zł co miesiąc, ale warunkiem jest, żeby się ze mną nie kontaktowali i dali mi święty spokój. Na razie to działa, ale z nimi nigdy nic nie wiadomo - kwituje. Po drugiej stronie szybko nastąpiło niezwykłe uzdrowienie - rodzice, szczęśliwi z obrotu sprawy, wrócili do dawnego stylu życia. Agnieszka wiedziała, że trudno będzie jej wykazać ich możliwości zarobkowe przy stopniu choroby, który w pozwie wykazali.

Nietrudno się domyślić, że rodzic pozywający swoje dorosłe dziecko o pieniądze nie ma z nim dobrych relacji. Za drzwiami sal sądowych rozgrywają się prawdziwe dramaty. Zgodnie z literą prawa rodzic ma prawo ubiegać się o alimenty od swojego dorosłego dziecka, jeżeli jego sytuacja życiowa nie pozwala na zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych - takich, jak jedzenie, lekarstwa czy opłaty za mieszkanie. Jeśli natomiast dziecko nie ma z czego płacić, ręka prawa może dotknąć nawet pokolenia wnuków.

Jak przyznaje adwokat Maciej Organiściak, specjalista prawa rodzinnego, takie sprawy nie są częste, chociaż na przestrzeni ostatnich lat ich liczba sukcesywnie się zwiększa. - Na co dzień spotykam się z takimi sprawami i faktycznie mogę potwierdzić, że jest trend wzrostowy. Natomiast na pewno nie jest to jeszcze jakiś bardzo popularny rodzaj spraw - tłumaczy. Na podstawie własnej praktyki zauważa, że najczęstszą linią obrony dzieci w takich sprawach są okoliczności związane z zachowaniem rodzica w przeszłości, a zwłaszcza z wypełnianiem przez niego obowiązków rodzicielskich względem dziecka.

- Jeżeli rodzic nie interesował się dzieckiem, nie wychowywał go, uchylał się od łożenia na jego utrzymanie, to nie może liczyć, że w przyszłości dziecko będzie się interesować jego losem i go wspomagać. Ten argument jest w większości przypadków brany pod uwagę przez sądy - wyjaśnia adwokat. W takim wypadku sąd może orzec, że płacenie alimentów na rodziców byłoby niezgodne z zasadami współżycia społecznego. Niestety nie zawsze się tak dzieje.

W rozmowie z WP Kobieta pani Elżbieta, dyrektorka jednego z warszawskich domów dziecka, wyjaśnia, że wszystko zależy od sądu, bo prawo jest różnie interpretowane i nigdy nie ma pewności, jak zostaną potraktowane okoliczności. W swojej działalności zawodowej wielokrotnie widziała niesprawiedliwe wyroki, w których przyznawano alimenty na rodziców stosujących wcześniej przemoc, która zresztą była bezpośrednim powodem odebrania dziecka. - Sąd, pomimo tego, że dziecko było w domu dziecka z winy zaniedbań opiekunów prawnych, wydawał postanowienia o alimentacji patologicznych rodziców. Bez znaczenia był tu fakt, że oni wcześniej nie zajmowali się tym dzieckiem i nie uchronili go przed przebywaniem w placówce opiekuńczej - wylicza.

Start z kulą u nogi

Chociaż stawki alimentów na rodziców nie należą do bardzo wysokich, paradoksem jest samo zmuszanie do ich pokrywania. - To są śmieszne pieniądze - jakieś 300-400 zł. Skandalem jest jednak samo to, że młody człowiek, który dopiero wchodzi w dorosłe życie, nagle dostaje takim obuchem po głowie, bo zwracają się do niego a to wierzyciele po długi rodziców, a to tata z mamą domagający się opieki lub alimentów. Często zdarza się tak, że rodzic nie pracował całe życie, pił i nagle zachorował albo ląduje w DPS-ie (Domu Pomocy Społecznej) i nie z czego płacić. Wtedy służby pukają do drzwi dorosłych dzieci, domagając się od najbliższej rodziny pokrycia tych opłat - mówi pani Elżbieta.

Jak wskazuje Organiściak, kwoty alimentów są ustalane indywidualnie, ale najczęściej są to opłaty w granicach 100-1000 zł miesięcznie. - Wszystko jest zależne od potrzeb rodzica i możliwości majątkowo-zarobkowych dziecka. Osoba ubiegająca się o takie świadczenia musi być w niedostatku, co oznacza, iż nie ma środków na własne, podstawowe utrzymanie i nie jest w stanie sama w żaden sposób tych środków zdobyć - wyjaśnia specjalista. Chodzi o takie sytuacje, kiedy rodzic np. uległ wypadkowi i jest niepełnosprawny, albo jest już w podeszłym wieku i z tego powodu nie może pracować, a otrzymywana emerytura bądź renta nie wystarcza na przeżycie z miesiąca na miesiąc.

Elżbieta wiedząc, jakie zagrywki stosują roszczeniowi rodzice stara się możliwie jak najlepiej zabezpieczyć interes swoich podopiecznych.

- Staramy się regulować ich sytuację prawną tak, żeby rodzic miał ograniczone możliwości ingerowania w ich życiowy start. Bywa, że delikwent wie, że jego dorosłemu dziecku przysługują rożne świadczenia z placówki opiekuńczej z tytułu wejścia w dorosłość. Jeśli się uczy, otrzymuje co miesiąc pieniądze na ten cel, do tego dochodzi zasiłek na zagospodarowanie i usamodzielnienie - to taki większy zastrzyk gotówki na urządzenie mieszkania czy pomoc w zorganizowaniu dalszej nauki - tłumaczy i dodaje, że nieraz była świadkiem, jak rodzice wyciągali ręce po te pieniądze naciskiem na dziecko lub właśnie przez pozew o alimenty.

- A co było wcześniej? Nawet się nimi nie interesowali lub wręcz krzywdzili. Dzieciak po takich przejściach jest łatwym celem, bo nadal ma pustkę po rodzicu i nie może się odciąć emocjonalnie, chce naprawiać rodzinę - wyjaśnia.

Oczywiście należy pamiętać, że czasem to dzieci pozostawiają rodziców na pastwę losu pomimo wcześniejszej opieki mieszczącej się w granicach normy. - Są często przypadki, gdzie rodzice przepisują cały dorobek życia na dzieci, a te po paru latach zupełnie odcinają się od nich. Rodzicom zaczyna wtedy brakować pieniędzy na starość, na życie. Często też konflikt może być spowodowany nagannym zachowaniem dziecka. Trudno więc uznać, że tacy rodzice powinni być pozbawieni jakiejkolwiek ochrony - podsumowuje adwokat.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (23)