Blisko ludziRodzice czy bestie? Skatował i zabił, bo „płakała i marudziła”

Rodzice czy bestie? Skatował i zabił, bo „płakała i marudziła”

4-latka z Łodzi była bita przez konkubenta matki przez kilka dni. Nie żyje. Kat powiedział, czym Oliwia podpadła - często „płakała i marudziła”. Również matka dziewczynki właśnie usłyszała zarzuty w tej sprawie. Dlaczego rodzice zamieniają się w bestie i zabijają swoje dzieci? Jak kaci tłumaczą swoje zachowanie w sądzie?

Rodzice czy bestie? Skatował i zabił, bo „płakała i marudziła”
Źródło zdjęć: © East News
Katarzyna Gruszczyńska

08.12.2016 | aktual.: 08.12.2016 13:26

Martwą dziewczynkę na łódzkie pogotowie przyniosła jej matka. Twierdziła, że Oliwia spadła z huśtawki. Sekcja zwłok wykazała, że dziewczynka zmarła na skutek "olbrzymich obrażeń powstałych w różnym czasie". Miała rozległy uraz głowy z krwiakiem i obrzękiem mózgu, złamane kości: łokciową, obojczyk i jedno z żeber. Na ciele dziewczynki były liczne siniaki. Jej 27-letnia matka, która twierdziła, że nic nie wiedziała o pobiciu dziecka, właśnie usłyszała zarzut narażenia córki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Może trafić do więzienia na pięć lat. Koszmar Oliwki nie zaczął się niedawno. Była ofiarą "rażącej i długotrwałej przemocy". 33-letni konkubent matki miał ją bić, ponieważ „często płakała i marudziła”.

Maskotki na grobie

Ten sam powód do maltretowania i skatowania synka podali rodzice Szymona z Będzina. Mimo, że po urodzeniu nadali mu imię Szymon, na jego grobie pojawiła się inskrypcja: „Chłopczyk. Żył około 2 lat”. Szybko przykryły go maskotki i zabawki od obcych ludzi. Przez miesiące był właśnie bezimiennym „chłopcem z Cieszyna”. To w jednym z tamtejszych stawów znaleziono jego ciało. Jego losem interesowała się cała Polska. Później policjanci wpadli na trop za sprawą anonimowego sygnału i powiązali rodzinę z Będzina z bulwersującym odkryciem z Cieszyna. W trakcie przesłuchania rodziców okazało się, że często uciszali jego płacz uderzeniami, zakrywaniem twarzy. Ostatni szloch chłopca skończył się dla niego tragicznie. Dostał brutalny cios w brzuch. Tak silny, że pękło mu jelito cienkie. Przez kilka dni umierał w męczarniach.

Obraz
© PAP | Andrzej Grygiel

Rodzice, a raczej bestie, zapakowali jego ciało do torby i wsadzili do bagażnika samochodu. Wywieźli je jak najdalej od miejsca zamieszkania. Jeszcze przez dwa lata po zabiciu Szymona wyłudzali na niego zasiłek rodzinny i mieszkaniowy.

Równie ciężko pojąć tłumaczenia przed sądem dzieciobójczyni z Leszna. Paulina S. udusiła pięciomiesięczną córeczkę Lilianę, ponieważ przeszkadzała jej w relaksie i piciu kawy. - Dziecko było niespokojne, płakało. Oskarżona nie potrafiła uspokoić córki. Wówczas przyłożyła rękę do szyi córki. Ścisnęła ją kciukiem i palcem wskazującym – relacjonowała Magdalena Mazur-Prus, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Z sali sądowej wyszła z uśmiechem

Helena Kowalik obserwuje głośne procesy, a potem pisze o nich książki i reportaże. Obserwowała też proces Katarzyny W., okrzykniętej przez media jako „matka Madzi”.
- Katarzyna W. nigdy nie powinna zostać matką. Nie chciała tego dziecka. Nie bronię jej, chodzi mi o to, że dziennikarze powinni skierować ogląd tej sprawy na właściwy tor. Ona była żądna sławy, ale nie musieli odpowiadać na jej życzenia. Kiedy stało się jasne, że oskarżona manipuluje wszystkimi wokół, dziennikarze powinni to pokazać – komentowała. Jej słowa o motywach potwierdziła sędzia, wydając wyrok 25 lat więzienia dla Katarzyny W. - Nie chciała dziecka, czemu dała wyraz w zapiskach – argumentowała.

Jakiś czas temu Kowalik uczestniczyła w procesie pielęgniarki, która podczas dyżuru urodziła dziecko, po czym od razu je udusiła. Usłyszała wyrok dwa lata w zawieszeniu. - Nie rozumiem wyroku sądu w tej sprawie. W tym przypadku nie było mowy o szoku poporodowym, to była zbrodnia dokonana z premedytacją. W trakcie procesu kobieta urodziła kolejne dziecko z małżeństwa z lekarzem. Prawdopodobnie po to, by uniknąć odbywania kary. Z sali sądowej wyszła z uśmiechem – mówi Helena Kowalik.

W badaniach psychologicznych często wraca motyw zabicia dziecka pod wpływem czynników "socjalno-środowiskowych". Kobiety zabijają swoje dzieci m.in. ze wstydu lub strachu przed reakcją otoczenia. Także pod wpływem niechęci ojca dziecka, który na przykład namawia do aborcji.

Takie przypadki nie należą do rzadkości, ale sąd wcale nie musi szukać motywu. - Sąd musi stwierdzić przestępstwo i orzec karę. W uzasadnieniu wyroku sąd często zaznacza, że „nie poznał motywów działania skazanego”. Sala sądowa i procesy to nie jest miejsce głębokiej analizy psychologicznej. Byłoby wspaniale, gdyby tak było, ale na ogół tak nie jest – podsumowuje Helena Kowalik.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (241)