Równouprawnienie tam, gdzie... brakuje mężczyzn
Składający się w ponad połowie z kobiet parlament Rwandy jest najbardziej sfeminizowany na świecie. Nie wynika to jednak ze szczególnego przywiązania tamtejszych wyborców do zasady równości płci. Kobiety zdominowały politykę, ponieważ po ludobójstwie w 1994 r. zabrakło mężczyzn.
Składający się w ponad połowie z kobiet parlament Rwandy jest najbardziej sfeminizowany na świecie. Nie wynika to jednak ze szczególnego przywiązania tamtejszych wyborców do zasady równości płci. Kobiety zdominowały politykę, ponieważ po ludobójstwie w 1994 r. zabrakło mężczyzn, który mogliby objąć ważne stanowiska - wyjaśnia ekspert z Uniwersytetu Goteborga. O jego badaniach informuje uczelnia.
Kobiety stanowią 56 proc. parlamentu Rwandy. Odsetek kobiet jest tam większy niż w parlamencie któregokolwiek innego państwa na świecie. W 2003 r. pod względem liczby kobiet-parlamentarzystów Rwanda zrównała się z dotychczasowym liderem w tej dziedzinie, Szwecją, po czym go zdystansowała. W 2008 r. różnica ta pogłębiła się.
Sytuację tę analizował ostatnio Christopher Kayumba ze szwedzkiego Uniwersytetu Goteborga. Interesowało go, jak kobiety mogły osiągnąć tak wielki sukces w kraju, w którym panuje bieda, gdzie nie ma tradycji równości płci i który nadal nie zdołał się podnieść po poważnych konfliktach etnicznych i ludobójstwie w 1994 r. (kiedy w efekcie wojen domowych pomiędzy dwoma głównymi plemionami: Hutu i Tutsi śmierć poniosło około miliona osób).
- W krajach rozwiniętych, o szansach związanych z dostaniem się kobiet do parlamentu, decydują możliwości, jakie otwierają się przed paniami już w trakcie nauki i pracy zawodowej. Ważne jest, czy mają one dostęp do zawodów kojarzonych z wysokim statusem społecznym oraz to, co wyborcy myślą na temat pozycji kobiety w społeczeństwie. W Rwandzie tak nie jest. Tam duże znaczenie mają uwarunkowania wynikające z wojny i ludobójstwa. Jednym z nich jest brak mężczyzn - tłumaczy Kayumba.
Na zdjęciu: prezydent Rwandy, Paul Kagame, w otoczeniu uczestniczek konferencji dotyczącej obecności kobiet w polityce.
Ludobójstwo doprowadziło do braku mężczyzn, przez co w polityce zrobiło się nieco miejsca dla kobiet. Jednocześnie po zakończeniu wojny domowej elita polityczna tego kraju starała się nie uwydatniać antagonizmów pomiędzy plemionami Tutsi i Hutu. Zamiast tego, w kształtowaniu polityki kładziono duży nacisk na "rwandyjskość". W efekcie poparcie zyskiwali wszyscy, którzy są związani z samą Rwandą, niezależnie od ich płci i przynależności etnicznej. M.in. dlatego problematyka równości płci miała szansę zyskać w ogóle nieco uwagi - zauważa ekspert.
- W efekcie kobiety mają dziś więcej przestrzeni, aby wysuwać polityczne żądania, zaczęły się też organizować. Żądania kobiet-polityków zdają się dziś uznawać nawet polityczne instytucje - wyjaśnia Kayumba.
Badacz zastrzega jednak, by politycznego awansu kobiet z Rwandy nie traktować jako dowodu, że to państwo osiągnęło stan trwałej demokracji i zapewnia realizowanie zasady równości płci. Nawet jeśli większa liczba kobiet w polityce stanowi krok w dobrym kierunku, to pod spokojną powierzchnią nadal wrze cała masa konfliktów politycznych związanych z przynależnością etniczną - wyjaśnił Kayumba.