Blisko ludziRygorystyczne wymogi przed pierwszą komunią świętą. Dzieci czują się przytłoczone

Rygorystyczne wymogi przed pierwszą komunią świętą. Dzieci czują się przytłoczone

Pierwsza komunia święta jest uważana za najważniejszy sakrament, który mogą przyjąć chrześcijanie. Jednak zanim to nastąpi, należy odpowiednio się przygotować. W Polsce odpowiedzialność spoczywa na rodzicach oraz na proboszczach, którzy często wymagają od kandydatów dużych wyrzeczeń.

Proboszcz decyduje, jak będą wyglądały przygotowania
Proboszcz decyduje, jak będą wyglądały przygotowania
Źródło zdjęć: © East News
Klaudia Stabach

04.10.2021 18:38

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Wraz z początkiem października w wielu polskich parafiach rozpoczynają się przygotowania do pierwszej komunii świętej. Według przepisów prawa kanonicznego do sakramentu może być dopuszczona osoba ochrzczona, która "używa rozumu".

"Małoletniego, przed ukończeniem siódmego roku życia, nazywa się dzieckiem i uważany jest za nieposiadającego używania rozumu. Po skończonym siódmym roku życia domniemywa się, że posiada używanie rozumu" - wyjaśnia Kodeks Prawa Kanonicznego. U nas przyjęło się, że są to zazwyczaj uczniowie drugiej lub trzeciej klasy szkoły podstawowej.

Episkopat Polski podaje wyłącznie ogólne wskazania co do tego, jak mają wyglądać przygotowania kandydatów. "Katecheza parafialna przygotowująca do sakramentu pokuty i pojednania oraz Eucharystii powinna mieć charakter duchowy. Dziecko powinno systematycznie uczestniczyć w niedzielnej Mszy świętej oraz nabożeństwach związanych z rokiem liturgicznym (różaniec, Droga Krzyżowa, nabożeństwa majowe itp.) oraz w spotkaniach tematycznych" – czytamy w dokumencie zatwierdzonym rok temu.

To proboszcz parafii, w której mieszka dziecko, ustala szczegółowy plan. W konsekwencji część dzieci przechodzi przez proces z uśmiechem na twarzy, a druga część ze łzami w oczach.

W powiecie międzyrzeckim leżącym na terenie województwa lubuskiego sąsiadują ze sobą parafie, które różnią się podejściem księży. W jednej dzieci pierwszokomunijne mają obowiązek znajomości jedenastu modlitw oraz przychodzenia na mszę w każdą niedzielę.

Kilka kilometrów dalej dzieci muszą zdać egzamin sprawdzający znajomość dwudziestu dwóch modlitw oraz pojawiać się w kościele cztery razy w tygodniu. W niedzielę na mszy o godzinie 11.30 oraz w poniedziałek, wtorek i środę na różańcu. – Później dojdą roraty, majówki itp. – wylicza Agata, matka chłopca, który jest w trakcie przygotowań.

- Każde dziecko dostało specjalną książeczkę, w której jest zaznaczana obecność. Przed mszą trzeba wrzucić ją do specjalnego koszyczka, a później po mszy ksiądz zostawia adnotację i zwraca dzieciom – tłumaczy nam Agata.

- Ksiądz nie wspomniał nic o ewentualnych przyzwoleniach na nieobecność. Obowiązek pojawienia się w kościele cztery raz w tygodniu to duże wyzwanie. Mój syn już czuje się zniechęcony – mówi.

Msza albo terapia

Jedna z matek z innej części kraju przesłała nam zdjęcie książeczki, w której ksiądz składa swój podpis po każdej mszy, na której było dziecko. Proboszcz będzie kontrolował do maja, kto był na ilu mszach niedzielnych oraz jak często pojawiał się na różańcu czy roratach.

Obraz
Obraz
© Archiwum prywatne

Podobne wymogi usłyszeli rodzice z jednej z parafii na warszawskim Mokotowie. Dzieci muszą pojawić się na mszy w każdą niedzielę oraz we wtorki i czwartki na różańcu. – To dla nas całkowity paraliż planu tygodnia. W tych godzinach syn ma zajęcia terapeutyczne i nie wyobrażamy sobie, żeby z nich zrezygnował. Jeśli ksiądz będzie nieugięty, to prędzej my zrezygnujemy z pierwszej komunii – tłumaczy nam stanowczo Mariusz, ojciec chłopca.

Oburzenie rodziców nie ma zbyt dużego wpływu na realia, ponieważ każdy proboszcz może zasłonić się zaleceniami Episkopatu Polski. W dokumencie jest zaznaczone, że należy przygotować dziecko do świadomego i osobistego spotkania z Jezusem oraz wprowadzić go we wspólnotę Kościoła "przez doświadczenie wspólnoty wiary i miłości we wspólnocie parafialnej".

Maria ze Suwalszczyzny właśnie z tego powodu do dzisiaj żyje w jawnym konflikcie z proboszczem. Kobieta zabrała głos na katechezie dla rodziców i dosadnie skrytykowała rygorystyczne wymogi księdza.

- Jesteśmy wierzącą rodziną, chodzimy co niedzielę do kościoła, ale nie uważamy, że dziecko zostanie lepszym katolikiem, jeśli będzie tam spędzało swój weekend. Proboszcz wymagał, żeby dzieci, oprócz niedziel, były na mszy w każdy piątek i sobotę. Aż do maja – mówi.

– Ciężko było się wymigać. To mała wioska i ksiądz wyłapywał, gdy kogoś nie było, a później wypominał to na lekcji przy całej klasie – dodaje. - Moja córka jest bardzo emocjonalną dziewczynką. Po każdym upomnieniu wracała do domu z płaczem – mówi Maria.

Matka Nadii dostosowała życie rodziny pod msze w kościele. – Nie byliśmy w stanie nigdzie wyjechać w weekendy. W grę wchodził jedynie wypad na zakupy czy na spacer do lasu, ale koniecznie z uwzględnieniem powrotu przed godziną 17. Córka nie miała ani jednego dnia, w którym mogłaby rzeczywiście poczuć, że nie ma żadnych obowiązków – wspomina.

Maria po trzech miesiącach postanowiła negocjować z proboszczem. – Powiedziałam, że tak nie może być, że moje dziecko jest przytłoczone, sfrustrowane. W weekend uważa, żeby zdążyć do kościoła, na każdej mszy chce siadać w pierwszych ławkach, żeby ksiądz ją na pewno zauważył – wylicza.

Co na to duchowny? – Uznał, że źle wychowuję Nadię, bo ona nie powinna podchodzić do mszy jak do przykrego obowiązku, ale traktować ją jako nieodłączny element życia. Nie wytrzymałam. Powiedziałam, że on powinien uczyć dzieci, że Bóg jest dobry, a nie straszyć nim – opowiada nam.

Pierwsza komunia święta Nadii odbyła się w 2017 roku. Dziewczynka sumiennie chodziła na msze i mogła przystąpić do sakramentu. Jednak proboszcz nie zapomniał rozmowy z Marią i do dzisiaj przy każdej możliwej okazji daje jej do zrozumienia, że nie wywiązuje się odpowiednio z obowiązków nałożonych na nią przez Kościół.

Episkopat uczula duchownych, aby podchodzili z wyrozumiałością do dzieci pierwszokomunijnych. "W przypadku szczególnych okoliczności, jak np. wiek dziecka, niepełnosprawności, trudności rozwojowe, zaniedbanie wychowawcze itp., katecheta oraz duszpasterz winni roztropnie i indywidualnie potraktować sprawę jego przygotowania. Należy unikać formalizmu i rygoryzmu duszpasterskiego" – czytamy w ogólnodostępnym dokumencie.

Jak widać, nie każdy proboszcz bierze sobie do serca wszystkie instrukcje przełożonych.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (2419)