"Wiem, że nie jestem ulubieńcem Czarnka". Dyrektor liceum głośno krytykuje władzę
Za nazwanie sędziego Macieja Nawackiego pachołkiem władzy, wylądował na przesłuchaniu. Głośno krytykuje decyzje ministra Czarnka, w szkole organizuje tęczowe piątki, tydzień konstytucyjny, pozwala uczniom na udział w strajkach. Ma też nadzieję, że nie dojdzie do zwiększenia uprawnień kuratorów oświaty. - Zmiany odbiją się nie tylko na niewygodnych dla władzy dyrektorach - mówi Marcin Konrad Jaroszewski, dyrektor jednego z warszawskich liceów.
26.09.2021 10:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Klaudia Stabach, WP Kobieta: Organizuje pan tęczowe piątki, tydzień konstytucyjny, pozwala uczniom na udział w strajkach. To igranie z ministrem Czarnkiem. Czy ma pan tego świadomość?
Marcin Konrad Jaroszewski, dyrektor XXX LO w Warszawie: Przemysław Czarnek jest ministrem edukacji i jako urzędnik państwowy, podobnie jak dyrektor szkoły, podlega ocenie. Mam prawo nie zgadzać się z nim i krytykować pomysły, które uważam za szkodliwe. W demokratycznym państwie obywatel nie może bać się krytykować władzy, a jeśli zaczyna się bać, to znaczy, że nie żyjemy już w państwie demokratycznym.
Tylko że jest pan w mniejszości.
Myślę, że większość dyrektorów i nauczycieli podziela moje zdanie, co wiem z prywatnych rozmów z nimi, ale boją się otwarcie zabrać głos. Ubolewam nad tym i zachęcam do otwartego mówienia prawdy.
Pewnie dlatego, że może ich spotkać np. to, co pana, czyli postępowanie dyscyplinarne za nazwanie sędziego Macieja Nawackiego pachołkiem obecnej władzy.
Nadal podtrzymuję swoją opinię na temat działań pana Nawackiego. Nawet jeśli tamto słowo było z mojej strony pogardliwe, to nie zmienia to faktu, że pan Nawacki nie jest sędzią niezależnym od obecnej władzy i nie powinien pełnić swojej funkcji.
Jak zakończyła się sprawa?
Postępowanie zostało umorzone na etapie postępowania wyjaśniającego.
Jak wyglądało pana przesłuchanie?
Było nietypowe, bo w zasadzie nie usłyszałem żadnego pytania od rzecznika dyscyplinarnego i przesiedzieliśmy godzinę w ciszy. Najwyraźniej było nie na rękę, że włączyłem nagrywanie. Oczywiście jeszcze przed rozpoczęciem uprzedziłem, że zamierzam to zrobić, ponieważ miałem do tego pełne prawo. Na szczęście pani rzecznik zachowała się przyzwoicie i zgodnie z prawem, czyli umorzyła postępowanie.
Nie obawia się pan, że to jeszcze nie koniec? Że ministerstwo ma pana na uwadze?
Nie wiem co będzie, choć zdaję sobie sprawę, że nie jestem ulubieńcem pana Czarnka. Nic mnie to nie obchodzi, dopóki rzetelnie i uczciwie wykonuję swoją pracę. Natomiast nie sposób nie zauważyć narastających szykan wobec nauczycieli i dyrektorów, np. wszczynanie spraw przed komisją dyscyplinarną za udział w Strajku Kobiet. Proszę też pamiętać, że w ten sposób można wyeliminować kandydata w konkursie na dyrektora szkoły. Wystarczy, że przed konkursem wobec kandydata zostanie wszczęte postępowanie dyscyplinarne, choćby z najbardziej absurdalnego powodu. Potem się je umorzy, ale kandydat nie będzie mógł wystartować w konkursie.
Czytaj też: Zadzwoniłam na telefon zaufania, który dostał dofinansowanie Czarnka. "Nie możesz usunąć ciąży"
Co więcej, ministerstwo chce zmienić zasady konkursu. Obecnie w komisji konkursowej zasiada trzech przedstawicieli organu prowadzącego szkołę, trzech przedstawicieli kuratorium, dwie osoby z rady rodziców, dwie z rady pedagogicznej oraz po jednej z każdego związku zawodowego. Przemysław Czarnek chce, żeby kuratorium miało aż pięciu swoich przedstawicieli, a co więcej mogło wysłać jedną osobę i dać jej uprawnienia do oddania pięciu głosów. To jest skandaliczne naruszenie demokratycznych zasad wyboru dyrektora.
To może lepiej byłoby dla pana już się nie wychylać?
Nawet nie przeszło mi to przez myśl. Naszym obowiązkiem jako nauczycieli i dyrektorów jest działać na rzecz demokracji. Jest to wyraźnie zapisane w prawie oświatowym i Karcie Nauczyciela. Mamy obowiązek kształcić i wychowywać w poszanowaniu Konstytucji, w atmosferze tolerancji, solidarności i szacunku wobec drugiego człowieka. Polityka pana Czarnka jest tego absolutnym przeciwieństwem, ale ja zamierzam dalej wypełniać swoje obowiązki zgodnie z tymi wartościami.
Jeśli MEiN zwiększy uprawnienia kuratorów oświaty, to może być panu o wiele trudniej.
Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, ponieważ zmiany odbiją się nie tylko na niewygodnych dla władzy dyrektorach. To bzdura, że rodzice będą mieć większy wpływ na nauczanie i wychowanie w szkole. Dzisiaj dyrektor, chcąc zorganizować dodatkowe zajęcia we współpracy z organizacją zewnętrzną, musi to skonsultować z Radą Rodziców. Po zmianach może się okazać, że nawet jeśli wszyscy rodzice wyrażą zgodę na jakieś zajęcia, to i tak kurator może na końcu powiedzieć "nie" i temat zamknięty.
Organizacja takich zajęć będzie problematyczna jeszcze z jednego powodu. Ministerstwo chce, żebyśmy na dwa miesiące wcześniej występowali o zgodę z kuratorium. To niedorzeczne. W sytuacjach kryzysowych potrzeba natychmiastowej reakcji, np. gdy w szkole dojdzie do bójki, trzeba jak najszybciej zaprosić psychologa lub terapeutę, najczęściej z zewnątrz. Po dwóch miesiącach młodzież zapomni o sprawie, a jednocześnie nie będzie miała możliwości wyciągnąć wniosków.
Rozmawia pan ze swoimi uczniami na temat ewentualnych zmian w oświacie?
Na co dzień staram się przede wszystkim zapewnić im dobre warunki do nauki i nie mieszać mojej aktywności społecznej z pracą w szkole, ale docierają do mnie różne głosy na temat tego, co się dzieje. Minister Czarnek nie ma dobrej opinii wśród młodzieży. Delikatnie mówiąc.
Problem w oświacie jest już wielowymiarowy. W szkołach brakuje nauczycieli. Jak wygląda sytuacja w pana liceum?
Załatanie dziur kadrowych było nie lada wyzwaniem, ale na szczęście uczniowie mają zorganizowane wszystkie lekcje. To, że mi się udało, nie oznacza, że nie widzę problemu. Jest końcówka września, a w wielu szkołach nie odbyła się jeszcze ani jedna lekcja fizyki czy informatyki, bo nie ma chętnych do pracy.
Czytaj też: Agnieszka Jankowiak-Maik walczy o lepsze jutro dla uczniów. "Rządzący nie znają młodych ludzi"
Proszę nie wierzyć ministrowi mówiącemu, że trwa standardowy ruch kadrowy. Dyrektorzy szukają nauczycieli w kwietniu lub w maju, nie we wrześniu. Jeśli na początku roku szkolnego okazuje się, że brakuje nauczycieli, to jest to sytuacja kryzysowa.
Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało duże podwyżki. Może one zachęcą do pracy w szkole?
Rządzący są mistrzami manipulacji i właśnie dali kolejny popis. To nie będą podwyżki, bo nie ma wydzielonych w budżecie pieniędzy na ten cel. Rzeczywiście ma wzrosnąć wynagrodzenie, ale jednocześnie wzrośnie czas pracy. Nauczyciel dostanie o 25 procent więcej pieniędzy, ale jego czas pracy przy tablicy wydłuży się o 22 procent.
Fatalne rozwiązanie, bo już teraz nauczyciele pracują ponad wymiar. Zwiększenie liczby godzin przy tablicy sprawi, że trzeba będzie jeszcze dłużej przygotowywać się do każdej z nich. Będzie więcej sprawdzianów do poprawienia, zwiększy się grupa rodziców, z którymi trzeba rozmawiać. Nie nabierajmy się na obietnice Czarnka. Zapowiedź podwyżek pokazuje jego cynizm i mówię to z pełną świadomością.
Co w takim razie powinni zrobić rodzice i nauczyciele?
Zacząć pokazywać, że nie godzą się na pomysły ministerstwa. Świetną robotę wykonuje organizacja Wolna Szkoła, którą staram się wspierać w działaniach. To jest naprawdę ostatni dzwonek, żeby nie popełnić błędów z niedalekiej przeszłości. Nie reagowaliśmy na zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego i teraz mamy już tylko organ Julii Przyłębskiej na usługach Jarosława Kaczyńskiego. Bagatelizowaliśmy wprowadzanie zmian w Sądzie Najwyższym i dzisiaj Izba Dyscyplinarna działa nielegalnie, a sędziowie są szykanowani. Wyciągnijmy z tego lekcję.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!