Rzęsy jak z reklamy!
Kolejny raz nie powiodła się próba uwiedzenia faceta na osławione przez babcię zalotne trzepotanie rzęs? Zastanawiasz się, dlaczego (o ironio!) twój chłopak/brat/syn został obdarzony firaną gęstych, długich rzęs, podczas gdy Ty na swoje nakładasz trzecią warstwę tuszu w nadziei, że będą choć trochę bardziej widoczne?
Kolejny raz nie powiodła się próba uwiedzenia faceta na osławione przez babcię zalotne trzepotanie rzęs? Zastanawiasz się, dlaczego (o ironio!) twój chłopak/brat/syn został obdarzony firaną gęstych, długich rzęs, podczas gdy Ty na swoje nakładasz trzecią warstwę tuszu w nadziei, że będą choć trochę bardziej widoczne?
Kupiłaś kolejny supertusz, który zapewniał 500% więcej objętości, 600% długości i do tego miał zrobić pranie i wyprowadzić psa na spacer? Cuda się zdarzają, to fakt. Może jednak zamiast na nie czekać, jednocześnie wydając majątek na kolejną super nowość, która wyląduje na półce z etykietką „nie warto” można wypróbować któryś z dostępnych sposobów na rzęsy jak z reklamy?
Najpopularniejsze i najbardziej dostępne są trzy metody: sztuczne rzęsy, kępki i semipermanentne przedłużanie rzęs metodą 1:1. Przybliżymy każdą z nich, z zaletami i wadami. Wybór pozostawimy Tobie, w zależności od czasu, jakim dysponujesz, zasobności portfela, a także efektu jaki chcesz uzyskać.
Sztuczne rzęsy, czyli… sztuczne rzęsy
Wynalezione przez człowieka o wiele mówiącym nazwisku - Factor. Max Factor. Pierwszy raz publicznie ujrzały światło dzienne dzięki gwieździe kina niemego Phyllis Haver na przełomie lat 20 i 30-tych. Rozkwit ich popularności to lata 40-te za sprawą m.in. Marlene Dietrich, a prawdziwy boom nadszedł w latach 60-tych.
Polki jednak nie uległy tej masowej ekscytacji. Po pierwsze towar ten do niedawna był trudno dostępny, jego ceny zawyżone, a świadomość użycia bliska zeru. Dzisiaj rzęsy na pasku-długie, krótkie, kolorowe, z piórami, cyrkoniami i bez można dostać zarówno w szanującej się perfumerii, H&M, jak i w przydrożnym sklepie u pani Zosi. Para rzęs, instrukcja użycia, mini tubka kleju - niby prosta sprawa, a jednak nie do końca.
Też należysz do grupy dziewczyn, które mogą się pochwalić „tak, kupiłam kiedyś, ale nie założyłam”? Jest Was więcej niż myślisz. Bo sztuczne rzęsy to prosty w obsłudze gadżet, jednak przy odrobinie wprawy. Żeby jej nabrać, warto chociażby wyciągnąć je z pudełka. Należy pamiętać, że oczy mamy różne, mniejsze i większe, a pasek sztucznych rzęs zwykle jest w standardowym rozmiarze. Nie bój się go skrócić, przyciąć rzęs, jeśli Twoim zdaniem są zbyt długie. Mają dodać Ci uroku lub ekstrawagancji, a nie obciążyć oko i sprawić, że efekt będzie bardziej komiczny, niż zadowalający.
Druga sprawa to klej. Ten dołączony do opakowania prawdopodobnie spełni swoją funkcję, jednak każdorazowo jego skład może się różnić, a w efekcie podrażnić oko. Nie ryzykuj, zwłaszcza jeśli masz cerę skłonną do alergii. Na dłuższą metę warto zainwestować w tubkę sprawdzonego i wytrzymałego kleju do rzęs np. Duo.
Metody przyklejania rzęs są różne. w Internecie i w prasie kobiecej znajdziesz rozwiązania, którymi możesz się sugerować i znaleźć sposób najbardziej przystępny. Niedługo my również pokażemy jak prawidłowo przykleić sztuczne rzęsy w galerii „Krok po kroku”. Pamiętaj jednak, że godzina przed imprezą to nieodpowiedni czas na eksperymenty. Lepiej będzie przełożyć je na inny dzień.
Przy zakupie zwróć uwagę, aby pasek, do którego przytwierdzone są rzęsy nie był miękki, elastyczny i niezbyt gruby. Ułatwi to aplikację i „współpracę” rzęs z powieką. Rzęsy na pasku mają tę zaletę, że odpowiednio zadbane (prawidłowe ściąganie z oka, czyszczenie i przechowywanie) posłużą kilkakrotnie. Pamiętaj jednak, że sztuczne rzęsy pozostaną sztuczne i taki będzie również ich efekt. Pożądany w sylwestrową noc, w karnawale czy na wieczorną imprezę. Nie na co dzień.
Kępki rzęs, czyli co?
Alternatywa dla tych na pasku. Niedroga, nieskomplikowana i przyjazna w obsłudze. Często stosowana przez wizażystów. Niestety krótkotrwała.Bardzo częsty element makijażu ślubnego. Dzięki kępkom przyklejonym pomiędzy rzęsami możemy uzyskać bardzo naturalny efekt zagęszczenia, przedłużenia i modelowania oka. Zalotnie wywinięte w zewnętrznym kąciku podkreślą spojrzenie, skupione w środkowej części powieki otworzą oko. Prawidłowo przyklejone bezpośrednio do skóry (nie do naturalnych rzęs) z łatwością usuniesz przy wieczornym demakijażu. Możesz też pozostawić je na 2-4 dni.
Kiedyś dostępne jedynie w formie „kurzych łapek” , dziś również pojedyncze. Dzięki firmom takim jak Inglot czy Eyelure w przystępnych opakowaniach z różnymi modelami, pozwalającymi na ich łatwe i szybkie aplikowane. Minusem jest ich jednolita grubość, nie zwężają się ku końcówkom, w przeciwieństwie do naturalnych.
Kępki świetnie sprawdzają się zarówno na co dzień, jak i od święta. W zależności od wprawy wymagają od kilku do kilkunastu dodatkowych minut przed lustrem (klej powinien dobrze wyschnąć, aby nie zmieniły swojego położenia). Sposób na „firany” szybko i bezboleśnie, bez wyrzutów sumienia i skutków ubocznych. Podobnie jak w przypadku pasków sprawdzony klej to podstawa, aby np. podczas wesela nie znaleźć niespodzianki pływającej w rosole.
1:1, czyli gdzie, ile i dlaczego tak drogo?
Metoda semipermanentnego przedłużania rzęs szturmem wdarła się na rynek kosmetyczny i zamierza zagościć na dłużej. Jeszcze niedawno można było przeczytać o nowatorskiej metodzie stosowanej przez Jennifer Lopez, dziś tablice ogłoszeń przepełnione są ofertami „rzęsy zrobię, tanio!”. Usługa ekskluzywna stała się masowo dostępna, w związku z czym nasuwa się pytanie: skąd cenowe rozbieżności? Żeby na nie odpowiedzieć warto przybliżyć samą specyfikę zabiegu.
Polega on na przyklejaniu trwałym, elastycznym klejem rzęsy syntetycznej do rzęsy naturalnej (1:1). Trwałość takiego zabiegu uzależniona jest od żywotności naszych naturalnych rzęs, gdyż wraz z utratą „starej” rzęsy wypada przytwierdzona do niej sztuczna. Syntetyczne włókno jest naturalnie wywinięte, zwęża się ku końcowi, podobnie jak rzęsa naturalna. Dzielą się na różne stopnie grubości, długości, podkręcenia, wybór dotyczy również koloru. Specjalista dobierze rzęsę odpowiednio do naturalnej, aby jej nie obciążyć i jednocześnie modelować oko, według potrzeby i uznania. Zabieg będzie przeprowadzał powoli i starannie. Nie przyklei rzęsy sztucznej do naturalnej młodej. Zaprosi na zabieg dopełnienia za 2-3 tygodnie, zgodnie z obserwacją powstających „ubytków”. Na koniec wystawi odpowiedni rachunek.
Pseudo specjalista przyklei do naszych rzęs takie, jakie są w jego posiadaniu. Zbyt ciężkie i grube mogą osłabić naturalne i spowodować ich szybsze wypadanie. Może przeprowadzić zabieg niestarannie, szybko (w oczekiwaniu przecież następne klientki zwabione super okazją!) W efekcie możemy spodziewać się wyniku zupełnie odmiennego od oczekiwanego. Z takim często się spotykam. I słyszę, że to zabieg nie warty zainteresowania. Wręcz przeciwnie, ale nie warto też oszczędzać.
Podsumowując metodę 1:1
- Tak, jeśli cenisz sobie efekt naturalnie pięknych rzęs.
- Tak, jeśli czas i finanse pozwalają Ci na wizytę w salonie i zabieg dopełnienia raz na 2-3 tygodnie.
-Tak, jeśli cenisz czas przed wyjściem do pracy (rzęs nie musisz tuszować!).
- Nie, jeśli nie widziałaś efektu pracy kosmetyczki na własne oczy (a nie na zdjęciach).
- Nie jeśli cena jest zastanawiająco niska (materiał przecież kosztuje, szkolenia również).
- Nie jeśli szukasz jednorazowego efektu (chyba, że udasz się do salonu na zabieg usunięcia, lub cierpliwie poczekasz do 3 miesięcy, aż wszystkie rzęsy wypadną same).
Przede wszystkim, przed zabiegiem dobrze będzie poczytać o charakterystyce tej metody, na specjalistycznych stronach jej poświęconych.
A jeśli żadna z powyższych metod nie przypadła Ci do gustu-pozostaje czekać na kolejne nowinki w kosmetycznym świecie. Albo cudowny tusz…