Rzuciła wszystko i wyjechała w Bieszczady. Po to, by założyć jedyną szkołę rodzenia
Karolina Skuła pod wpływem impulsu porzuciła wielkomiejskie życie i z trzymiesięcznym maluchem przeniosła się w góry. Tu odnalazła cel życia: wspieranie bieszczadzkich kobiet w czasie ciąży i połogu. Na przekór nieprzychylnym komentarzom "lokalsów", którzy pukali się w czoło, słuchając pomysłów młodej położnej.
Bieszczady to region wykluczony dla kobiet w ciąży. W ostatnich latach zamknięto tu dwa oddziały ginekologiczno-położnicze: w Sanoku i Ustrzykach Dolnych. Pozostała tylko porodówka w Lesku. Co prawda w Bieszczadach rodzi się niewiele dzieci – rocznie około 150 – ale ich mamy w czasie ciąży i po porodzie zostają praktycznie same.
Ostatnio obserwuje się tendencję powrotów młodych ludzi – to ci, którzy lata temu wyjechali do pracy za granicę. - Mam pacjentki, które wróciły w rodzinne strony, już będąc w ciąży lub z malutkimi dziećmi. Wracają i osiedlają się tutaj z wyboru, nie przymusu – opowiada Karolina Skuła, położna. Sama jest mieszkanką Bieszczad z wyboru. I też trafiła tu świeżo po narodzinach dziecka.
Karolina Skuła ma 30 lat, pochodzi ze Śląska. Zanim wyjechała w Bieszczady, mieszkała w Krakowie – ukończyła położnictwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Prywatnie jest mamą dwuletniego Frania.
– Można powiedzieć, że rzuciłam wszystko i wyjechałam w Bieszczady – śmieje się młoda kobieta. Dlaczego akurat ten region? – Stąd pochodzi mój partner. Mieszkaliśmy w Krakowie, ja zaszłam w ciążę. Zaczęliśmy się zastanawiać, co dalej. Trochę przerażała nas wizja wychowywania dziecka w smogu – w Krakowie nie mogłam nawet otworzyć okna przy tygodniowym niemowlaku, nie wspominając o spacerach. Trafiła się okazja kupna mieszkania w Ustrzykach Dolnych, podjęliśmy szybką decyzję, że wyjeżdżamy – opowiada Karolina Skuła.
W Bieszczadach narodził się jej plan na życie
Początki były trudne. – Nie znaliśmy tu nikogo. Partner często jest w delegacjach, ja siedziałam w domu z malutkim dzieckiem. W tych pierwszych miesiącach najbardziej brakowało mi kontaktu z innymi mamami, miejsca, w którym mogłabym położyć dziecko na macie i wypić w spokoju kawę w towarzystwie kobiet – wspomina położna.
Zatrudniła się w ustrzyckim szpitalu, ale po pół roku jej oddział został zlikwidowany. Wtedy Karolina Skuła dostała propozycję pracy jako położna środowiskowa na terenie powiatu bieszczadzkiego. – Nie był to mój plan na życie, ale okazało się, że to właśnie tym chcę się zajmować – mówi kobieta.
Praca przynosi jej mnóstwo satysfakcji. Ale zdarzają się też momenty kryzysowe. Bieszczady, choć piękne, są miejscem trudnym do życia – wysokie bezrobocie, brak połączeń autobusowych i kolejowych, do niektórych domów trudno dojechać.
– Miałam kiedyś pacjentkę, która urodziła w domu – a nie miała takiego zamiaru. Po prostu akcja potoczyła się zbyt szybko, by kobieta zdążyła dojechać do szpitala oddalonego o dziesiątki kilometrów. Na szczęście nie spanikowała. Pomogli jej ratownicy medyczni wezwani na miejsce. Zabrali ją już z dzieckiem do szpitala. Wszystko poszło tak, jak powinno. Mam z nią kontakt, maluszek się świetnie rozwija – opowiada położna.
Świadomość, że niejedna młoda mama w takiej sytuacji by spanikowała, skłoniła Karolinę Skułę do otwarcia w Bieszczadach szkoły rodzenia. Jedynej, bo kilka lat temu wraz z likwidacją oddziału w Ustrzykach upadła też tamtejsza szkoła. Pozostała po niej pusta sala, która od początku spodobała się Karolinie.
Kobieta miała też inne powody, by założyć szkołę rodzenia w Bieszczadach.
- Gdy byłam w ciąży, bardzo ważny okazał się dla mnie kontakt z innymi przyszłymi mamami, wyjście z domu, rozmowa. Po pierwszych tygodniach pracy w Bieszczadach zauważyłam, że tutejszym kobietom bardzo tego brakuje. Same przyznawały na wizytach, że chętnie chodziłyby do miejsca, gdzie mogą porozmawiać z innymi matkami. W Krakowie już przed porodem kobiety mogą przeglądać różne oferty bawialni, zajęć dla dzieci typu joga czy muzykoterapia. Tutaj, w górach, świeżo upieczona matka jest pozostawiona sama sobie. Wraca do domu z maluchem i co dalej? Nie każdy przecież może liczyć na wsparcie rodziny. A takie wyjście z domu z małym dzieckiem nawet raz na tydzień dużo daje, pomaga – uważa Karolina Skuła.
Przez pół roku wierciła wszystkim dziury w brzuchach – dyrekcji szpitala, lokalnym władzom. Udało się – szpitalna sala została odświeżona. Pozostało tylko zebrać pieniądze na niezbędne wyposażenie. Karolina Skuła uruchomiła w tym celu zbiórkę na portalu Zrzutka.pl. Cel: uzbieranie pięciu tysięcy złotych. Na m.in. piłki gimnastyczne, maty do ćwiczeń, worki sako, fantomy noworodka, wanienki, przewijaki, zestawy do pielęgnacji noworodka. Udało się – Karolinę wsparło ponad 50 osób.
– Zainteresował się nawet burmistrz Ustrzyk Dolnych – zadzwonił i zaoferował, że pomoże z dostawą mebli. Odezwało się mnóstwo organizacji i firm, m.in. Sylveco, która wpłaciła końcową, brakującą kwotę – opowiada położna.
Uczy, jak przebiega ciąża
Bieszczadzka Szkoła Rodzenia wystartowała w kwietniu. Zajęcia odbywają się zarówno stacjonarnie, jak i online. Skuła opowiada tu o takich tematach, jak m.in. pielęgnacja noworodka, pierwsza kąpiel, karmienie piersią, oddech w porodzie, bezpieczne ćwiczenia w ciąży, ćwiczenia w połogu.
Zajęcia są bezpłatne – mimo tego, że w Polsce nie istnieje coś takiego, jak bezpłatna szkoła rodzenia. Aby pacjentki mogły z niej korzystać nieodpłatnie, w ramach świadczeń NFZ, położne muszą pracować w ramach tzw. edukacji przedporodowej. Dlatego też Karolina Skuła została położną w STIM – Fundacji Edukacji Zdrowotnej. Dzięki temu do bieszczadzkiej szkoły może przyjmować także te pacjentki, które są pod opieką innych lekarek.
- Chcę nauczyć kobiety i ich partnerów, jak przebiega ciąża, jak mogą radzić sobie z dolegliwościami ciążowymi, jakie badania należy wykonać w czasie trwania, na jakie niepokojące sygnały organizmu powinny zwrócić uwagę, jakie są oznaki zbliżającego się porodu, kiedy to "już ten moment", jak przebiega poród, jakie są ich prawa na porodówce – wylicza położna z Bieszczad.
- Na zajęciach przedstawiam też fizjologię laktacji, najczęstsze problemy na początku drogi mlecznej i jak sobie z nimi poradzić, a kiedy potrzebna jest pomoc specjalisty, rozmawiam o kalendarzu szczepień, omawiam prawidłową i naturalną pielęgnację noworodka, co jest fizjologią, a co może zaniepokoić, przebieg połogu i wiele, wiele innych – dodaje.
Planuje rozszerzyć działalność szkoły – dodać zajęcia i warsztaty z m.in. doradcą laktacyjnym, fizjoterapeutką uroginekologiczną, fizjoterapeutą dziecięcym, neurologopedą, psychologiem.
– Uważam, że mieszkanki Bieszczad potrzebują profesjonalnej opieki okołoporodowej. Brak dostępu do specjalistów skutkuje problemami, których z łatwością można byłoby uniknąć. Szczególnie długość i jakość karmienia piersią drastycznie spadają przy braku profesjonalnego wsparcia i edukacji – uważa Karolina Skuła.
Zgłasza się do niej mnóstwo kobiet. Młoda położna jest szczęśliwa z misji, którą realizuje, ale do dziś wspomina słowa starszych mieszkańców Bieszczad. – Gdy się tu przeprowadziłam, często słyszałam, tutaj nic się nie da zrobić, że nie ma co próbować i że zwariowałam, przeprowadzając się w Bieszczady – śmieje się kobieta.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl