Zostawiła córkę. Nikt nie chciał tego komentować. "Nawet anonimowo"

Małżeństwo z "uroczym chłopcem z STS-u" Zofia Merle na zawsze wymazała ze swoich wspomnień. Nigdy też nie mówiła o córce, którą – odchodząc od męża – zostawiła pod jego opieką. - Z córką łączą ją trudne relacje, o czym nikt, kto je zna, nie chce mówić, nawet anonimowo – napisał Rafał Dajbor.

Zofii Merle doskwiera samotnośćZofia Merle
Źródło zdjęć: © AKPA | EUZEBIUSZ NIEMIEC

Miała 18 lat, świadectwo dojrzałości w kieszeni i mnóstwo ambitnych planów na przyszłość, gdy koleżanka poprosiła ją, aby towarzyszyła jej na przesłuchaniu do Studenckiego Teatru Satyryków, który właśnie ogłosił nabór nowych "twarzy". Wtedy, w listopadzie 1956 r., STS był już niezwykle popularny i modny. Zofia Merle nie miała jednak pojęcia o jego istnieniu, nie mówiąc już o repertuarze.

- Siedziałam z przyjaciółką w garderobie, czekając na jej egzamin. Podobało mi się, że jest wesoło i wszyscy są dla mnie mili. Ktoś mnie podpuścił, żebym zdawała – wspominała. Andrzej Jarecki, który zasiadał w komisji, zapytał, gdy stanęła na scenie, co mogłaby pokazać.

- Tylko siebie, proszę pana – uśmiechnęła się. Szybko dodała, że żadnego utworu nie przygotowała, bo nie miała zamiaru starać się o przyjęcie. - Ja tu nie przyszłam recytować ani śpiewać, tylko trzymać koleżankę za łeb, by się panów tak nie bała. Ja się nie boję, bo i tak wiem, że nie zdam, więc co mam się bać, prawda? – wyrzuciła z siebie jednym tchem.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Barbara Bursztynowicz we łzach o odejściu z "Klanu": "To rodzaj żałoby, którą muszę przeżyć"

Rekruterzy byli zachwyceni. - I w taki oto sposób wpadłam w to towarzystwo – żartowała Zofia Merle, wspominając pierwszą wizytę w mieszczącym się przy alei Świerczewskiego 76b teatrze.

Tego dnia w życiu świeżo upieczonej maturzystki, marzącej o studiowaniu prawa na Uniwersytecie Warszawskim, zdarzyło się coś jeszcze – poznała uroczego chłopca, który sprawił, że przez chwilę poczuła się jak w raju.

- Miała śnieżne zęby, oczy jak gwiazdy i wielki seks w sobie. Jej naiwność i zdziwienie były warte wszystkiego – opisał ją Wojciech Solarz, w którego "Siódmym kolorze czerwieni" zadebiutowała 2 marca 1957 r. Nic dziwnego, że wszyscy, dosłownie wszyscy koledzy próbowali ją poderwać. Tamtym chłopcem, któremu się to udało i imienia którego aktorka nigdy nie zdradziła w żadnym wywiadzie, był student historii sztuki, współzałożyciel i aktor STS-u. Ciemnowłosy młodzieniec zaprosił ją na spacer i tak mocno przekonywał, by spojrzała na niego łaskawym okiem i pozwoliła mu się adorować, że kilka miesięcy po pierwszej randce... zaszła z nim w ciążę.

Szybki ślub miał zapobiec skandalowi i uchronić Zosię przed gniewem babci Kazimiery, znanej z ciętego języka, nieskazitelnej moralności i słynnego stwierdzenia, że "aktorki to kobiety upadłe, jakich w rodzinie nigdy przed Zofią nie było".

- Miała bardzo silną osobowość i umiała mnie ujarzmić. Zawdzięczam jej to, że "wyszłam na człowieka", bo wpoiła we mnie ludzkie cechy – wspominała ją wnuczka w wywiadach. Zanim Zofia Merle urodziła córkę, zdążyła zagrać u boku męża w kilku premierach i oczarować Konrada Swinarskiego, który już rok po debiucie otworzył przed nią drzwi na "prawdziwą" scenę i powierzył rolę Jenny w "Operze za trzy grosze" w Teatrze Współczesnym.

- Aktorstwo mi się przytrafiło. Swinarski był ojcem tej katastrofy – mówiła, gdy dziennikarze pytali ją, kto miał największy wpływ na to, że zrezygnowała z innych planów dla zawodu, którego wcześniej nie brała w ogóle pod uwagę.

Małżeństwo z "uroczym chłopcem z STS-u" aktorka na zawsze wymazała ze swoich wspomnień. Nigdy też nie mówiła o córce, którą – odchodząc od męża – zostawiła pod jego opieką.

- Z córką łączą ją trudne relacje, o czym nikt, kto je zna, nie chce mówić, nawet anonimowo – napisał Rafał Dajbor.

- Oficjalnie byłam panienką do 45. roku życia – opowiadała pani Zofia w wywiadach. Gdy 14 lipca 1984 r. wyszła za mąż za Jana Mayzla, którego dwie dekady wcześniej poznała w STS-ie, ich syn Marcin miał już 13 lat.

- Dlaczego tak długo zwlekaliśmy ze ślubem? Potrzebowaliśmy czasu, żeby się zastanowić – żartował pan Jan. Gdy na świecie pojawił się Marcin, jego mama – jak sama twierdziła – przestała być aktorką i stała się "gospodynią domową, która dorabia w teatrze i w telewizji.".

- Nigdy nie ślubowałam aktorstwu wierności. A jak w jakimś serialu czy filmie potrzebna jest pyskata bufetowa albo po prostu gruba baba, to wiedzą, gdzie mnie znaleźć – mawiała.

Jednak wcale nie było łatwo ją znaleźć. Zdarzało się, że na kilka tygodni zaszywała się z mężem i synem w ich letniskowym domku na wsi, całkowicie odcięta od świata. Nie miała telefonu komórkowego, nie umiała obsługiwać komputera.

- Jestem dostępna, jak jestem w domu – zapewniała z rozbrajającą szczerością. – Nie rozpaczam, jak nie dostaję nowych ról, bo mam wtedy czas dla rodziny i na pieczenie ciast.

O wypiekach Zofii Merle, a zwłaszcza o kruchych babeczkach ze słodkim nadzieniem, które zawsze przynosiła na plan czy do teatru, krążyły legendy. Ciastka doczekały się nawet własnej nazwy: merletki. Znajomi z wypiekami (nomen omen) na twarzach czekali na każdą uroczystość rodzinną u Mayzlów, bo pojawiały się wtedy na stole niebiańskie torty, najlepsze na świecie serniki i jabłeczniki, nie mówiąc oczywiście o merletkach.

- Jestem spod znaku Barana i lubię trzymać sprawy domowe w swoich rękach. I jest tak, że jeśli w pracy coś mi się nie podoba, to nie robię awantury, no, w najgorszym razie grzecznie dziękuję za współpracę, a odreagowuję dopiero w domu, piekąc – opowiadała pani Zofia.

Pracę Zofia Merle traktowała jak hobby. Zanim w 2009 r. doznała udaru i zdecydowała się przejść na emeryturę, zagrała ponad 200 ról. Nieważne, czy wcielała się w panią Stenię w "Klanie", Magdę Kozłowską w "Chłopach", Marię Kałużną w "Nocach i dniach", czy Genowefę Burczykową w "Na dobre i na złe", zawsze grała pełną parą. "Ktoś może pomyśleć, że ja ciągle gram jedną postać, ale to nieprawda. Każdej daję całą siebie, bo jak mam coś zrobić, to muszę to zrobić perfekcyjnie" – mówiła. - Najbardziej lubię grać w tym, co mi napisze Tym.

Ze Stanisławem Tymem panią Zofię łączyła niezwykła więź, "przyjaźń tak wielka, że zejdzie z nami z tego świata". Historia trwającego ponad pół wieku "związku" Zofii Merle i Stanisława Tyma to temat na osobną opowieść. Nie sposób jednak nie wspomnieć o ich współpracy, która zaowocowała choćby rolami w kultowym "Misiu" Stanisława Barei czy w "Rozmowach kontrolowanych" Sylwestra Chęcińskiego.

Po wylewie życie pani Zofii zaczęło toczyć się w zwolnionym tempie. Choroba niestety okazała się pierwszą z całej serii tragedii... Diagnoza, jaką usłyszał jej syn niedługo potem, była ciosem w samo serce. Świadomość, że jej ukochany Marcin toczy nierówną walkę z rakiem trzustki, paraliżowała ją. Gdy 2 lipca 2013 r. osierocił trzech synów, aktorka umarła razem z nim. "

- Od kiedy umarł mój syn, takie słowa jak teatr, film, telewizja, radio, dubbing, estrada i kabaret stały się dla mnie tylko pustymi dźwiękami oznaczającymi sprawy, z którymi nie chcę mieć już nigdy więcej nic wspólnego – powiedziała w ostatnim wywiadzie.

Kolejny cios los zadał jej 30 grudnia 2021 r. Tego dnia Zofia Merle pożegnała swojego męża. Jan Mayzel odszedł nagle, niespodziewanie. Aktorka odseparowała się od świata, przestała wychodzić z domu. Jedyną osobą spoza rodziny, z którą się co pewien czas się kontaktowała, był stary przyjaciel Stanisław Tym. Na co dzień opiekowała się nią druga żona Marcina – synowa, którą traktowała jak córkę. Choroba nowotworowa wyssała z pani Zofii wszystkie siły, unieruchomiła ją i uwięziła w domu. Pod koniec listopada 2023 roku aktorka trafiła do Szpitala Wolskiego. Zmarła 13 grudnia. Miała 85 lat. 21 grudnia Zofia Merle spoczęła w rodzinnym grobowcu na cmentarzu Powązkowskim obok syna i męża. Od dawna już chciała do nich dołączyć...

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Remontował domy w "NND", ale nagle zniknął. Tak żyje dziś
Remontował domy w "NND", ale nagle zniknął. Tak żyje dziś
Znalazła się w centrum zamachów na WTC. Dwa razy cudem ocalała
Znalazła się w centrum zamachów na WTC. Dwa razy cudem ocalała
Stanęła na ściance. Gdy się odwróciła, zrobiła furorę
Stanęła na ściance. Gdy się odwróciła, zrobiła furorę
Cudem ocalała z WTC. Później żałowała, że przeżyła
Cudem ocalała z WTC. Później żałowała, że przeżyła
Wysmarkuj kostki przed wyjściem do lasu. Kleszcze nawet się nie zbliżą
Wysmarkuj kostki przed wyjściem do lasu. Kleszcze nawet się nie zbliżą
Co daje obrzezanie? Lekarze wymieniają korzyści
Co daje obrzezanie? Lekarze wymieniają korzyści
Wskoczyła w bikini. Aż trudno oderwać od niej wzrok
Wskoczyła w bikini. Aż trudno oderwać od niej wzrok
Ma trudny okres za sobą? "Zaczynam oddychać pełną piersią"
Ma trudny okres za sobą? "Zaczynam oddychać pełną piersią"
Najgorszy owoc dla psów. Pod żadnym pozorem mu go nie podawaj
Najgorszy owoc dla psów. Pod żadnym pozorem mu go nie podawaj
"Było u mnie naprawdę krucho". Musiał zastawiać kolejne przedmioty
"Było u mnie naprawdę krucho". Musiał zastawiać kolejne przedmioty
Miał ją zdradzać z koleżanką z planu. Tak zachował się po rozstaniu
Miał ją zdradzać z koleżanką z planu. Tak zachował się po rozstaniu
Zrób to we wrześniu. Wiosną chwastów będzie mniej
Zrób to we wrześniu. Wiosną chwastów będzie mniej