Zmniejszyła biust. "Po raz pierwszy od lat mogłam usiąść bez bólu"
Coraz więcej kobiet mówi głośno o operacji redukcji piersi. – Ten trend bardzo dobrze widać też w gabinetach. W statystykach redukcja piersi jest jednym z najczęściej wykonywanych zabiegów na świecie – mówi dr Martyna Butryn-Panikowska.
Dla wielu kobiet duży biust to niekoniecznie atut, ale ciężar. Popularność zabiegu zmniejszenia piersi obserwują specjalistki, które podkreślają, że świadomość problemu rośnie, a pacjentek systematycznie przybywa.
Na operację czekała 13 miesięcy
Ania Bak-Lipska, autorka konta anabonky na TikToku, przyznaje, że podjęcie decyzji o zmniejszeniu piersi było naprawdę długim procesem. - Od lat miałam z tyłu głowy, że fajnie byłoby to zrobić, ale przez długi czas nawet nie wiedziałam, że taka operacja jest możliwa w ramach NFZ. Do tego dochodził strach. Słyszałam też różne nieprzyjemne historie o narkozie, co nie pomagało. Bałam się, że zamiast poprawić swoją sytuację, tylko ją pogorszę - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Przyznaje, że najgorzej było latem. - Problemów było mnóstwo: odparzenia pod biustem, problemy ze strojami kąpielowymi, trudności z doborem ubrań i staników. Do tego ból pleców i ogólne złe samopoczucie, wynikające z tego, że po prostu nie lubiłam tej części swojego ciała. Uważam, że posiadanie dużego biustu nie niesie za sobą żadnych plusów - zaznacza
Koroniewska mówi o kompleksach, które kiedyś miała: "Wypełniałam sobie stanik wieloma poduszkami"
Redukcja piersi wciąż bywa tematem, który budzi emocje. - Dostawałam komentarze w stylu: "Po co ci ta operacja, wcale nie masz takiego dużego biustu"; "Inne kobiety mają większy i jakoś żyją". Wiele osób widziało w tym fanaberię i niepotrzebny wymysł. To było krzywdzące, dlatego starałam się skupić na sobie i być pewna swojej decyzji. Właśnie dlatego przed zabiegiem nie dzieliłam się szeroko tą informacją, żeby unikać komentarzy, które mogłyby tylko zwiększać mój lęk. Z perspektywy czasu wiem, że to była dobra decyzja.
Ania skorzystała z możliwości wykonania redukcji piersi na NFZ. - Na operację czekałam 13 miesięcy. Kryteria są różne - od bardzo dużego biustu (gigantomastii), przez dużą dysproporcję między piersiami, po wagę piersi - wyjaśnia.
Dodaje, że choć sam zabieg jest refundowany, wiele elementów opieki pooperacyjnej już nie. Dotyczy to zmian opatrunków, specjalistycznych preparatów na blizny czy oliwek wspierających gojenie. - Najważniejszym — i często pomijanym — elementem jest fizjoterapia, niezbędna, by zapobiec zrostom i wesprzeć proces gojenia.
Decyzja zapadła w Tajlandii
Inna twórczyni internetowa, Kornelia Rajnerowicz, długo dojrzewała do decyzji o zmniejszeniu biustu. Jak opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską, myśl o operacji towarzyszyła jej od lat. – Od bardzo dawna o niej myślałam i było to moje marzenie – podkreśla. Już w gimnazjum i liceum zmagała się z dyskomfortem, a z czasem jej biust stawał się coraz cięższy i bardziej obwisły. Wahania wagi tylko pogłębiały problem, a codziennością stały się ból pleców i garbienie się.
Przełom przyszedł podczas wakacji w Tajlandii. Tam, niemal codziennie chodząc w stroju kąpielowym, zrozumiała, że dalej tak żyć nie chce.
– Dyskomfort był ogromny – stanik się wbijał, strój uwierał, ubrania wyglądały wyzywająco. Wtedy stwierdziłam, że dłużej tak nie wytrzymam i skontaktowałam się z kliniką – wspomina.
Operację wykonała prywatnie. Z badaniami i wizytami koszt wyniósł około 28 tysięcy złotych.
Kiedy otwarcie opowiedziała o zabiegu w sieci, wywołała lawinę komentarzy. Kobiety w zdecydowanej większości ją wspierały. Krytyczne głosy – jak mówi – pochodziły głównie od mężczyzn.
- Padały teksty, że "straciłam skrzydła" albo że zrobiłam coś niewłaściwego – dodaje.
Dziś mówi wprost: operacja była dla niej ogromną ulgą. – Pierwszy raz od lat usiadłam bez bólu i bez uczucia ciężaru – podkreśla. I dodaje, że wreszcie może nosić sukienki na ramiączkach i chodzić bez stanika – coś, o czym marzyła od dawna.
Operację przeszła w wieku 22 lat
Patrycja Dembińska, znana jako dembinskaaa, choć wybór pomniejszenia biustu podjęła już jako nastolatka, na sam zabieg musiała poczekać. – Wszystko zaczęło się od jednego niemiłego komentarza w szkole, kiedy biust podskakiwał mi podczas chodzenia. Tak to we mnie utkwiło, że problem ten z czasem urósł do największego kompleksu, jaki miałam – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
– Byłam niepełnoletnia, a rodzice, obawiając się ryzyka tej narkozy, powikłań i rekonwalescencji, nie popierali mojego pomysłu. Zaczęłam więc szukać informacji sama – wyznaje.
Ostatecznie operację przeszła w wieku 22 lat. Przed zabiegiem nosiła rozmiar H, dziś ma C.– Do teraz zapamiętam moment, gdy brafitterka podała mi pierwszy biustonosz. Kiedy zobaczyłam, jak ładnie wszystko się układa, po prostu się rozpłakałam – to było po latach ciężaru, bólu i wstydu.
Temat redukcji piersi wciąż budzi kontrowersje. – Czytałam, że "inne marzą o dużym biuście, jak możesz się go pozbywać?"; "przecież taki duży biust to marzenie". Ludzie nie rozumieją, że dla mnie to była codzienna walka z bólem pleców, dyskomfortem i wstydem. Dziś czuję się w swoim ciele najlepiej w życiu. Znowu lubię plażę, swobodnie uprawiam sport, wróciła mi pewność siebie. Po prostu nic już mnie nie ogranicza.
Coraz więcej kobiet decyduje się na operację zmniejszenia biustu
Dr n. med. Daria Charytonowicz, specjalistka chirurgii plastycznej z Kliniki Warsaw Aesthetic, zauważa, że w ostatnich latach wyraźnie rośnie liczba kobiet decydujących się na redukcję piersi. – Dotyczy to także bardzo młodych pacjentek. Zdarza się, że dziewczyny w wieku 16–18 lat mają już miseczkę G, która utrudnia im codzienne funkcjonowanie. Podczas operacji często zmniejszamy biust nawet o trzy–cztery rozmiary – mówi w rozmowie z WP.
Jej najmłodsza pacjentka to 16-latka. – Długo zastanawiałam się, czy operować, bo miała zaledwie 16 lat, ale przy rozmiarze K nie ćwiczyła, wstydziła się rozebrać, nie mogła biegać i generalnie nie akceptowała swojego ciała. Po zabiegu powiedziała, że była to najlepsza decyzja w jej życiu – mówi dr n. med. Daria Charytonowicz
Lekarka podkreśla jednak, że nie każda pacjentka może zostać zakwalifikowana do zabiegu. - Nie operujemy osób w złym stanie ogólnym, z nieuregulowanymi chorobami czy nieprawidłowymi wynikami badań, które zawsze zlecam przed operacją. Wymagana jest także prawidłowa ocena USG piersi. Sama rekonwalescencja przebiega zazwyczaj spokojnie: pobyt w klinice trwa dobę, a potem pacjentka wraca do domu i normalnie funkcjonuje, nosząc jedynie specjalny stanik – wyjaśnia.
Redukcja piersi jako trend międzynarodowy
Dr Martyna Butryn-Panikowska, lekarka w trakcie specjalizacji z chirurgii plastycznej, również zauważa, że zainteresowanie redukcją piersi rośnie z każdym rokiem. – Dane międzynarodowe pokazują, że liczba takich zabiegów zwiększa się z roku na rok. W statystykach redukcja piersi jest jednym z najczęściej wykonywanych zabiegów na świecie. Ten trend bardzo dobrze widać też w gabinetach. Coraz więcej kobiet mówi otwarcie o bólu pleców, trudnościach ze sportem czy dobraniem ubrań przy bardzo dużym biuście, więc pacjentki przychodzą już z dużą świadomością – podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską.
Wyjaśnia, że najczęściej zmniejszenie obejmuje dwie–trzy miseczki, choć bywa większe. – W praktyce pacjentka nosząca stanik w okolicach G–H często docelowo ląduje w okolicach C–D – to nie jest "mały" biust, ale proporcjonalny do sylwetki i znacznie lżejszy – zaznacza.
Jak dodaje, to zabieg bardziej rozległy niż klasyczne powiększenie piersi. – Usuwamy znaczną ilość tkanek, modelujemy pierś, przenosimy brodawkę w nowe położenie. To oznacza dłuższą operację i większą powierzchnię ran, choć sam zabieg nie jest uznawany za wysokiego ryzyka – wyjaśnia.
Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski