WAŻNE
TERAZ

LK. Cios w doliczonym czasie! Przełamanie Legii Warszawa

Ciężki los parobka na galicyjskiej wsi. Tak wyglądała codzienność człowieka pracującego dla bogatego chłopa

Pierwsi polscy etnografowie oraz zamożni chłopscy pamiętnikarze podkreślali, że na galicyjskiej wsi relacje między bogatymi kmieciami a pracującymi u nich parobkami były "przyjacielskie" czy wręcz "familijne". Zapewne nie brakowało takich przypadków, ale była również druga strona medalu.

Ciężki tegoroczny przednówek. Rysunek Franciszka Kostrzewskiego"Ciężki tegoroczny przednówek" - rysunek Franciszka Kostrzewskiego z drugiej połowy XIX wieku
Źródło zdjęć: © Domena publiczna

Biedaków trafiających na służbę do przedstawicieli wiejskiej elity czekało złe traktowanie i harówka od świtu do nocy. Właśnie tak wspominał bycie parobkiem poeta i działacz ludowy Franciszek Magryś.

Franciszek Magryś urodził się w 1846 roku w położonej nieopodal Łańcuta podkarpackiej wsi Handzlówka. Jego dzieciństwo przypadło na trudny okres tuż po zniesieniu w Galicji pańszczyzny.

Trudne dzieciństwo na galicyjskiej wsi

Rodzice późniejszego poety i działacza ludowego posiadali jedynie kurną chatę oraz maleńki skrawek ziemi, którą matka chłopca otrzymała od swych rodziców. Franciszek był najmłodszym z czwórki dzieci małżeństwa. Przy czym najstarszy z rodzeństwa Wojciech zmarł w wieku niespełna dwóch lat.

Ojciec był cenionym we wsi tkaczem. Mimo wszystko w trudnym dla chłopów okresie przednówka w domu panował głód, a dla zwierząt brakowało paszy.

Dlatego pewnej zimy głowa rodziny udała się do dworu z prośbą o pokarm dla inwentarza. Jak opowiadała później Magrysiowi jego matka:

"Dziedzic pozwolił ojcu nabrać tyle paszy, by miał co dźwigać. Jakoż ojciec zabrał paszy więcej, niż mógł unieść i od tego czasu zachorował śmiertelnie. Pozostała matka z trojgiem dzieci i musiała się zająć naszym wychowaniem".

Szybko wyszła ona za tkacza z innej wsi i rodzina, jakoś sobie radziła. Franciszek zajmował się od siódmego roku życia pasaniem na kmiecych gruntach posiadanych przez rodzinę dwóch krów, jednocześnie powoli przyuczał się do zawodu. Magrysiowie obsiewali też niewielki zagon zbożem na ziemi bogatszych sąsiadów. W zamian musieli pomagać przy pracach polowych.

Na służbie u bogatego chłopa

Sytuacja chłopskiej rodziny znacznie się pogorszyła, gdy latem 1854 roku na tyfus zmarł ojczym chłopca. Teraz utrzymanie rodziny spadło na barki wdowy oraz 15-letniego brata Magrysia, Jana. Dzięki ciężkiej pracy wszystko szło jednak dobrze do momentu, gdy w październiku 1865 roku nagle odeszła również matka Franciszka.

W związku z tym, że niewielki skrawek ziemi, jaki posiadali Magrysiowie znajdował się w dożywotnim posiadaniu kobiety, po jej śmierci wrócił on do dziadków. Z kolei rodzinną chałupę Jan i Franciszek przekazali siostrze, która właśnie miała wychodzić za mąż. W tej sytuacji 22-latek nie mając innego wyjścia, postanowił pójść na służbę do bogatego kmiecia.

z drugiej połowy XIX wieku
Gdy zmarła matka Magrysia ten musiał zostać wiejskim parobkiem © Domena publiczna

Wbrew temu, co twierdził na przykład słynny wiejski pamiętnikarz Jan Słomka, młodego mężczyzny nie czekało "familiarne" traktowanie. Wręcz przeciwnie. U bogatego chłopa źle się z nim obchodzono, "jak zawsze ze służbą". Zgodnie z tym, co pisał Magryś:

"Nie było wtedy we wsi takich narzędzi rolniczych jak sieczkarnie, młocarnie, kieraty i młynki, które dzisiaj znajdują się u każdego, zamożniejszego gospodarza. Nikt też nie dawał zboża mleć do młyna. Zboże młóciło się cepami, czyściło się je z plewy ręcznie tzw. siedleczką, a później w żarnach ręcznie mełło się je na mąkę. Również sieczkę dla bydła trzeba było rznąć ręcznie w małej skrzynce".
Młocka cepami na ilustracji z przełomu lat 60. i 70. XIX wieku
Młocka cepami na ilustracji z przełomu lat 60. i 70. XIX wieku © Domena publiczna

Gospodarz, który płacił parobkowi grosze, wymagał w zamian pracy od rana do nocy. Gdy tylko zazieleniły się pastwiska, skoro świt Magryś musiał paść konie, następnie zabierał się do robót polowych.

"W lecie kosiłem zboże, wiązałem je i zwoziłem do stodoły. W tym okresie czasu woziłem również kamienie do Łańcuta. Wieczorami znowu musiałem rznąć trawę i słomę na sieczkę dla bydła. W tej ciężkiej pracy czas upływał mi szybko, zahartowałem się i nauczyłem robić końmi w roli, czego jako tkacz dotąd nie umiałem".

Pracy nie brakowało również zimą. Najcięższą było ręczne młócenie zwiezionego latem do stodoły zboża oraz zajmowanie się obornikiem, który należało "nie tylko na gnojownię wyrzucić, ale także w pole wozić saniami". Dodatkowo Magryś, który potrafił czytać i pisać, musiał wieczorami wcielać się w rolę nauczyciela kmiecych córek.

Najgorszy okres w roku

Ogółem zima była według Franciszka najgorszym okresem w roku. Działo się tak ponieważ musiał on "przebywać w jednej, brudnej i pełnej robactwa izbie razem z całą rodziną" gospodarza.

Franciszek Magryś
Franciszek Magryś © Domena publiczna

Jak stwierdzał bez ogródek "robactwo to zagryzłoby nas", gdyby nie to, że "gospodyni prała nam bieliznę co tydzień, a co sobotę ługiem wszystkim myła głowy". Jeżeli takie warunki panowały u bogatego chłopa, to nic dziwnego, że ówcześni lekarze często pisali, że włościanie nie wiedzą, co to higiena.

Magryś pozostawał na służbie u kmiecia do jesieni 1869 roku, kiedy to wziął ślub i zamieszkał w domu żony. Dopiero wtedy jego "byt polepszył się".

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
Już nie tylko french. Ukraiński manicure robi furorę
Już nie tylko french. Ukraiński manicure robi furorę
Można jeść surowe parówki? Eksperci nie mają wątpliwości
Można jeść surowe parówki? Eksperci nie mają wątpliwości
Grażyna Wolszczak została wdową z synkiem. "Moje dziecko mi znalazło chłopaka"
Grażyna Wolszczak została wdową z synkiem. "Moje dziecko mi znalazło chłopaka"
Koszyczki z PRL-u wracają do łask. Dziś są warte krocie
Koszyczki z PRL-u wracają do łask. Dziś są warte krocie
Po rumuńsku imię oznacza "pijaną". Nosi je wiele Polek
Po rumuńsku imię oznacza "pijaną". Nosi je wiele Polek
Prosty trik na usunięcie pnia bez koparki. Działa szybko i kosztuje grosze
Prosty trik na usunięcie pnia bez koparki. Działa szybko i kosztuje grosze
Damięcki przeszedł spektakularną metamorfozę. "Należy się Oscar"
Damięcki przeszedł spektakularną metamorfozę. "Należy się Oscar"
Użyj tego produktu. Zatkany zlew przestanie być problemem
Użyj tego produktu. Zatkany zlew przestanie być problemem
Anna Wendzikowska mówi o wstydzie. "Nawet w samotności nie podziwiamy swojego ciała"
Anna Wendzikowska mówi o wstydzie. "Nawet w samotności nie podziwiamy swojego ciała"
Nie bała się szczerości. Anna Karczmarczyk o samotności matek
Nie bała się szczerości. Anna Karczmarczyk o samotności matek
Anna Karczmarczyk o macierzyństwie. Szczere wyznanie aktorki
Anna Karczmarczyk o macierzyństwie. Szczere wyznanie aktorki
Tak sprawdzisz swój wiek mentalny. Odpowiedz na 8 pytań
Tak sprawdzisz swój wiek mentalny. Odpowiedz na 8 pytań