Samodbałość. Połącz dbanie o urodę z dbaniem o swoje "ja"
Czy jestem narcystyczna? Tak mogłabym o sobie powiedzieć jeszcze kilka lat temu, bo wtedy to właśnie ten termin określał osoby, które podchodzą do samych siebie z dużą troską, miłością, zachwytem. Ale "narcyz" to określenie, które kojarzy nam się negatywnie. Dlatego ja preferuję "samomiłość", "samodbałość". Brzmią ładnie, kojarzą się z szacunkiem. I właśnie o tej samomiłości, a właściwie samodbałości, chcę wam dziś opowiedzieć.
02.06.2021 20:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Od jakiegoś czasu moim rytuałem stało się dbanie o urodę z uwzględnieniem dbania o swoje wnętrze. Bo to jest tak naprawdę bardzo silnie powiązane. Od kilku lat choruję na depresję. Choroba wręcz mnie pożera. Właśnie dlatego postanowiłam, że muszę zrobić coś, co sprawi, że poczuję się lepiej. Pomysł ten podsunęła mi moja psychoterapeutka, która kilka miesięcy starała się we mnie zbudować nawyk dbania o samą siebie. Długo nie rozumiałam, co to właściwie znaczy. - Robię maseczki na twarz, na włosy, peelingi, nakładam kremy, przecież dbam o siebie – mówiłam. I wtedy ją olśniło.
- Cudownie! W takim razie spróbuj to połączyć – powiedziała. I bardzo szybko dotarłam do momentu, w którym siedząc wieczorem z maseczką na twarzy, oglądałam ukochany serial. Później doszło odpalanie świec zapachowych, bo zapach jest dla mnie chyba najważniejszym zmysłem, najmocniej na mnie wpływa.
Przygaszam więc światło, odpalam świece, włączam serial. Maseczkę mam już wtedy na twarzy. Przygotowuję sobie ulubione owoce. Od kilku tygodni czerpię przyjemność z okadzania pomieszczenia, w którym odpoczywam, palo santo. Nazwa "palo santo" oznacza dosłownie święte drzewo, uważane jest ono przez szamanów i uzdrowicieli za nieodłączny element każdej ceremonii. Szczególnie cenione było zawsze za swoją wartość duchową - oczyszczania pomieszczenia i ludzi ze złej energii. I zainteresowało mnie właśnie ze względu na połączenie go z ceremoniami, bo właśnie tak chciałam podchodzić do spędzania czasu sama ze sobą. Specyficzny zapach dymu podobny do palonej sosny, wpływa kojąco na zmysły, odpręża, pozwala odnaleźć w sobie harmonię.
Rezerwuję czas dla siebie 2-3 razy w tygodniu. Spędzam tak około godzinę, chociaż oczywiście zdarza się, że nie mam tyle czasu. Wtedy odpuszczam, przekładam to na inny dzień. Wychodzę z założenia, że jeśli mam się śpieszyć, to nie ma sensu. Najbardziej lubię jednak momenty, kiedy mam więcej czasu niż ta godzina. Wtedy do całego wydarzenia podchodzę kompleksowo. Przenoszę się do łazienki, nalewam gorącej wody do wanny, serial oglądam na laptopie, a o moje ciało dba sól do kąpieli z olejkiem migdałowym oraz maska na włosy, na robienie której nigdy nie mam czasu. Nieoceniony w całym rytuale jest napar z liści konopi siewnej, który wspaniale wpływa na samopoczucie, odpręża. Po takim rytuale zdecydowanie lepiej mi się śpi.
Ale zapytacie, po co to wszystko (oprócz relaksu, który jest powodem sam w sobie)? Odkąd znajduję czas na swój rytuał, lepsze są również moje relacje. Jestem spokojniejsza, czuję, że doceniam sama siebie, a tym samym jestem w stanie zajrzeć głębiej w innych ludzi. Lepiej ich zrozumieć. Dowiaduję się również coraz więcej o swoim "ja".
Bardzo wiele jako ludzie robimy "z automatu". Nie zastanawiamy się, czy lubimy to, co robimy. Nie eksperymentujemy, nie próbujemy nowych aktywności, bo wydaje nam się, że "to nie dla nas". Ja tak miałam z roślinami. Myślałam, że nie mam do nich ręki. Dziś, kiedy myślę o tym, co sprawia, że czuję się dobrze sama ze sobą, myślę o przesadzaniu i pielęgnowaniu roślin. Myślę o grzebaniu w ziemi całymi dniami. I to zdarza mi się łączyć z zabiegami urodowymi.
Ale to tylko moje rytuały. Możesz spróbować odwzorować je jeden do jednego. A możesz też stworzyć własne. W całym tym samodbaniu najważniejsze, by robić to, co sprawia, że czujesz się dobrze, w zgodzie ze sobą. To, co sprawia, że doceniasz sama siebie. Dbasz nie tylko o wygląd, ale także o swój spokój ducha. Jesteśmy dla siebie często zbyt surowe. Za bardzo chcemy być lepsze. To jest czas, w którym możesz od tego odetchnąć. Czas, w którym możesz celebrować swoją wystarczalność. Bo jesteś wystarczająco dobra, wystarczająco spełniasz wymagania. Jesteś. Żyjesz. Podziękuj sobie za to.