Seans w kinie

Rodzice kinomani wyczekują momentu, kiedy będzie można wybrać się pierwszy raz z dzieckiem do kina. Iga z rozdziawioną buźką rozglądała się dookoła, dopóki nie zgaszono świateł, a potem już cały czas prosto w poruszające się, komputerowe świnki.

Seans w kinie
2

Rodzice kinomani wyczekują momentu, kiedy będzie można wybrać się pierwszy raz z dzieckiem do kina. Postanowiliśmy, że ten czas już nadszedł i w pewne deszczowe popołudnie pojechaliśmy na pierwszy w życiu Jadźki seans.

Obraz

Trudno jest dobrać odpowiedni repertuar dla dwulatki, więc postanowiliśmy zaryzykować i wybrać film, który prawdopodobnie spodoba się dziecku, a z pewnością zadowoli rodziców. Przez moment zastanawialiśmy się nad najnowszym filmem Tarantino lub uroczym Almodovarem, ale w końcu doszliśmy do wniosku, iż wybór może być tylko jeden. Poszliśmy obejrzeć „Załogę G”, czyli świnki morskie w akcji.

Wyjście to dla dziecka wkroczenie w nowy wymiar świata. Pamiętam moje pierwsze zetknięcie z wielkim ekranem w słynnym oliwskim kinie „Delfin”, sąsiadującym tak blisko z torami tramwajowymi, że co dziesięć minut cały budynek trząsł się w posadach. Na ekranie operator pokazywał wtedy „Bolka i Lolka na dzikim Zachodzie”, ale nic z tego filmu nie zapamiętałam. Największe wrażenie zrobiło na mnie samo miejsce: ciemność, rozmiar ekranu oraz obecność innych dzieci i ich rodziców.

Iga chyba miała podobne wrażenia. Z rozdziawioną buźką rozglądała się dookoła, dopóki nie zgaszono świateł, a potem już cały czas prosto w poruszające się, komputerowe świnki. Siedzieliśmy po jej obu stronach i, chociaż jesteśmy na bieżąco z filmami dla dzieci, nie mogliśmy się kolejny raz nadziwić, jak bardzo współczesne produkcje odbiegają od tych wyświetlanych w kinach za naszych czasów. Nie chodzi już tylko o stylistykę, o komputerowe postaci i efekty specjalne.

Tutaj mówi się do dzieci zupełnie innym, nowym językiem! Nie traktuje się ich jak nic nie rozumiejących istot, stale podwyższa poprzeczkę, a dzięki temu, że słowa w filmie mają podwójne dno – jedno dla młodych, a drugie dla starych, każdy bawi się na swój sposób. A kiedyś większość animacji była zupełnie bez głosów: Plastuś, Bolek i Lolek, Reksio – opierały się tylko i wyłącznie na obrazie. Czasem i za takimi filmami tęsknimy i takie pokazujemy małej w zaciszu domowym (prym wiedzie oczywiście Krecik).

Ale wracając do seansu. Okazało się, że bezwiednie, a raczej zupełnie bezmyślnie popełniliśmy kardynalny błąd. Wybraliśmy się do kina w samo południe, czyli w czasie, kiedy Jadźka zaprogramowana jest na zupełnie inną czynność, a wręcz można użyć tu określenia: bezczynność. Bowiem po pół godzinie maksymalnego zaangażowania Jadźki w zaskakujące i mrożące krew w żyłach przygody gryzoni, Iga nie wytrzymała napięcia i... walnęła w kimono. Chrapała na całe kino, co byłoby doskonale słychać, gdyby nie dolby system surround zagłuszający jej senne wibracje.

Cóż zrobić. Każdy reaguje na wielkie wydarzenie w życiu tak, jak umie. Tatce i mnie nie pozostało nic innego jak przykryć kinomankę, rozsiąść się wygodnie w fotelu i przenieść się z wypiekami na twarzy w zminimalizowany świat świnek morskich. I nie ma się co śmiać, drodzy Państwo, bo my z Tatkiem świnki morskie darzymy prawdziwym, czystym uczuciem. Kiedy Jadźki jeszcze nie było w planach, nasza rodzina liczyła czterech członków: my plus Dzik i Wiewiór. Dzik był czarny w szare paski, a Wiewiór... rudy jak wiewiórka.

Codziennie rano budziły nas swoim kwiczeniem, które wzmagało się niemiłosiernie, gdy otwierało się lodówkę. Tworzyliśmy jedną wielką szczęśliwą rodzinę, aż do momentu, kiedy Iga postanowiła zagnieździć się w moim brzuchu. Okazało się, że moja alergia na futrzaki nasiliła się do granic możliwości, a za drzwiami stoi już astma i czeka, aż ją wpuścimy. Pożegnaliśmy więc świnie i oddaliśmy do dobrego domu. W zamian dostaliśmy Jadźkę jak malowaną.

Jaga obudziła się na koniec filmu bardzo zadowolona. My też spędziliśmy miło czas, więc w następnym tygodniu postanowiliśmy pójść za ciosem i wybrać się z nią do Teatru Miniatura na spektakl dla dzieci. Tak też zrobiliśmy, a dokładnie Tatka. Niestety, niedzielne seanse zaczynają się o godzinie 12. Po pół godzinie Jadźka już chrapała. Ale Tatka świetnie się bawił. Dużo się dowiedział o japońskiej kulturze, a i dawno nie był na przedstawieniu lalkowym. Każdemu przyda się trochę kultury.

Źródło artykułu: WP Kobieta
2

Wybrane dla Ciebie

Wystarczą dwa składniki. Tak zwabisz je do środka
Wystarczą dwa składniki. Tak zwabisz je do środka
Wrzuciła zdjęcie dzień po pogrzebie Jakubiaka. Poruszające słowa
Wrzuciła zdjęcie dzień po pogrzebie Jakubiaka. Poruszające słowa
Działa zbawiennie na cerę dojrzałą. Mówi się, że to "płynne złoto"
Działa zbawiennie na cerę dojrzałą. Mówi się, że to "płynne złoto"
"Bardzo szkodliwe i przerażające zjawisko". Eksperci apelują
"Bardzo szkodliwe i przerażające zjawisko". Eksperci apelują
Sokołowska już je nosi. Nie każdemu przypadną do gustu
Sokołowska już je nosi. Nie każdemu przypadną do gustu
Minimalistyczne sukienki na wesele. W Mohito wszystkie poniżej 150 zł
Minimalistyczne sukienki na wesele. W Mohito wszystkie poniżej 150 zł
Efekt jak po fryzjerze. Tak zrobisz naturalną płukankę do włosów
Efekt jak po fryzjerze. Tak zrobisz naturalną płukankę do włosów
Polka uratowała Australijkę. Rodzina przyleciała, by podziękować
Polka uratowała Australijkę. Rodzina przyleciała, by podziękować
Ma dzieci z 3 związków. Tak dziś wygląda jej życie
Ma dzieci z 3 związków. Tak dziś wygląda jej życie
Rurki Sochy to hit na wiosnę. Szerokie jeansy poszły w odstawkę
Rurki Sochy to hit na wiosnę. Szerokie jeansy poszły w odstawkę
Bagatelizują objawy. Ekspert mówi, czym to może się skończyć
Bagatelizują objawy. Ekspert mówi, czym to może się skończyć
"Niczym druga skóra". W tym kostiumie Justyna Steczkowska była nie do zatrzymania
"Niczym druga skóra". W tym kostiumie Justyna Steczkowska była nie do zatrzymania