Seks: czy częstotliwość ma znaczenie?
Czy małżeństwa są szczęśliwe, gdy częściej uprawiają seks? Dwa badania, oparte na sondażach przeprowadzonych wśród ponad 100 tys. respondentów, wskazują, że... nie wiadomo.
Czy małżeństwa są szczęśliwe, gdy częściej uprawiają seks? Trzy różne badania, oparte na sondażach przeprowadzonych wśród ponad 100 tys. respondentów, wskazują, że... nie wiadomo.
Naukowcy z Uniwersytetu Kolorado w Boulder przeprowadzili globalny sondaż online, dotyczący naszego prywatnego życia, ze szczególnym uwzględnieniem czynników, które wydają się nas uszczęśliwiać. Uzyskane w ten sposób informacje autorzy przedstawili w formie książki, "The Normal Bar" ("W normie"). Publikacja zawiera dane uzyskane od blisko 100 tys. respondentów z całego świata - tak obszerna grupa badawcza daje niemal pewność statystyczną, że wiemy, co rzeczywiście dzieje się pod globalną kołdrą. Naukowcy wypytali pary nie tylko o ich życie erotyczne i sypialniane upodobania, ale też poprosili o wskazanie typowych zachowań, zapewniających szczęście w związkach. Oto dobre wiadomości. Jak piszą autorzy: "Jeśli martwisz się, że wszyscy wokół ciągle uprawiają seks, możesz się uspokoić". Okazuje się, że tylko 7,3 proc. respondentów uprawia seks codziennie. Około 28,2 proc. pytanych kocha się parę razy w miesiącu; 8,2 proc. robi to raz w miesiącu, 13,4 proc. rzadziej niż raz w miesiącu, a 5,1 proc. w ogóle nie ma życia erotycznego. Większość respondentów - 37,9 proc. wszystkich par - twierdzi, że najczęściej kocha się trzy, cztery razy w tygodniu, a więc częściej, niż wskazywały dotychczasowe badania.
Wystarczy pomyśleć
Kolejna analiza badań wśród ponad 15 tys. Amerykanów wykazała, że najszczęśliwsi są ci, którzy kochają się mniej więcej raz w tygodniu. Co więcej, odkryto, że poczucie szczęścia może brać się już z samego myślenia o tym, jak często – w porównaniu z innymi ludźmi – uprawiasz seks.
– Więcej seksu czyni nas szczęśliwszymi, jednak myślenie o tym, że robimy to częściej niż inni, jeszcze potęguje to uczucie – tłumaczy prof. Tim Wadsworth, socjolog z Uniwersytetu Kolorado w Boulder. - Czy dobre samopoczucie wynikające z tego, że uprawiamy seks częściej niż nasi znajomi to znak czasu? A może człowiek zawsze był taki?
Wadsworth przeanalizował dane zebrane w sondażach społecznych w USA w latach 1993-2006. - Przed pojawieniem się mass mediów mogliśmy porównywać się tylko z ludźmi, których dobrze znaliśmy, z mieszkańcami naszej wioski czy miasteczka - mówi badacz. - Jednym z problemów, z jakimi mamy dziś do czynienia, jest fakt, że ludzie coraz częściej porównują się z gwiazdami z telewizji i bohaterami wiadomości, a w takich porównaniach zwykle wypadają gorzej.
W innym sondażu „Seks, prezerwatywa i takie tam” ponad połowa badanych Skandynawów zadeklarowała, że jest zadowolona z życia seksualnego, a 80 proc. uznało satysfakcjonujące życie seksualne za jeden z ważnych wyznaczników szczęścia.
Mniej radości ze wspólnych igraszek
Zwiększenie częstotliwości współżycia nie powoduje wzrostu poziomu szczęścia – wynika tymczasem z badania opublikowanego na łamach „Journal of Economic Behavior & Organization”.
Jak podaje PAP, naukowcy z Uniwersytetu Carnegie Mellon (USA) doszli do wniosku, że duża częstotliwość zbliżeń seksualnych wcale nie prowadzi do wzrostu poziomu szczęścia. Chociaż wielu badaczy twierdzi, że ludzie, którzy uprawiają więcej seksu, są szczęśliwsi niż inni, autorzy eksperymentu dowodzą, iż pomiędzy tymi dwoma zmiennymi (częstotliwością seksu i szczęściem) występuje jedynie korelacja, a nie związek przyczynowo-skutkowy.
W badaniu uczestniczyło 128 osób w wieku od 35 do 65 lat pozostających w związkach małżeńskich. Podzielono je na dwie grupy i poprosili, by przez 3 miesiące codziennie wypełniali on-line specjalnie przygotowane ankiety. W tych kwestionariuszach badani mieli odpowiadać na pytania dotyczące bieżącego życia seksualnego i wskazujące na związany z nim poziom szczęścia. Haczyk polegał na tym, że o ile parom z pierwszej grupy niczego na temat seksu nie sugerowano, pary w drugiej grupie proszono, by kochały się ze sobą dwukrotnie częściej, niż zwykle.
Okazało się, że u osób, które uprawiały więcej seksu niż zazwyczaj, poziom szczęścia - zamiast wzrosnąć - nieznacznie się obniżył. Członkowie tej grupy odczuwali też mniejszą ochotę na seks i czerpali mniej radości ze wspólnych igraszek.
Według badaczy, powyższe efekty nie były konsekwencją nadmiaru zbliżeń seksualnych, lecz wynikały z konieczności dostosowania się do odgórnego polecenia – badani nie uprawiali więcej seksu, dlatego że sami chcieli, ale dlatego, że zostali o to poproszeni.
- Jeśli przeprowadzalibyśmy badanie jeszcze raz i moglibyśmy sobie na to pozwolić, staralibyśmy się zachęcić badanych do uprawiania seksu poprzez zaaranżowanie odpowiednich sytuacji (np. zaangażowanie niani do opieki nad dzieckiem, wynajęcie pokoju hotelowego, itp.), a nie bezpośrednie prośby - mówi koordynator badania George Loewenstein.
- Pragnienie seksu spada znacznie szybciej, niż zadowolenie z intymnej sytuacji, którą właśnie udało nam się zainicjować - mówi współautorka pracy, Tamar Krishnamurti. - Zamiast koncentrować się na myśli o potrzebie zwiększenia częstości zbliżeń do poziomu, który towarzyszył początkom związku, pary powinny stworzyć sobie takie warunki, by seks w takiej ilości, jaka im aktualnie pasuje sprawiał jak najwięcej radości.
Być może korelacja pomiędzy częstotliwością zbliżeń seksualnych a szczęściem zależy od innych czynników, np. zdrowia. Możliwe też, że to sam wysoki poziom szczęścia skłania ludzi do częstego uprawiania seksu.
Na podstawie PAP/ dailymail/(gabi)/WP Kobieta