Seks na zgodę?
Gdy jesteśmy w stałym związku, wolelibyśmy ich unikać. Jeśli zbyt często się spieramy, możemy sprawić, że z każdym dniem będziemy coraz bardziej oddalać się od partnera. Jednak w sytuacji, gdy żyjemy w udanym związku, pojawiająca się raz na jakiś czas kłótnia, może nawet podgrzać temperaturę w sypialni. O tym, czy seks na zgodę to dobre urozmaicenie rozmawiamy z seksuologiem, Arkadiuszem Bilejczykiem.
28.05.2012 | aktual.: 28.05.2012 15:32
Czy seks na zgodę to dobry pomysł na urozmaicenie związku? - Z Łukaszem rzadko się kłócimy. Pamiętam, że pierwszy raz mieliśmy jakąś ostrą wymianę zdań po 8 miesiącach bycia razem. Aż bałam się, że jest zbyt sielankowo – śmieje się Magda. – Teraz raz na jakiś czas się posprzeczamy, ale nie są to gigantyczne awantury. Może to zabrzmi źle, ale ja wręcz je lubię. Potem seks jest tak intensywny, że czuję, jakbym się cofnęła w czasie i wróciła do pierwszych randek – dodaje.
Kłótnie to nic miłego. Gdy jesteśmy w stałym związku, wolelibyśmy ich unikać. Jeśli zbyt często się spieramy, możemy sprawić, że z każdym dniem będziemy coraz bardziej oddalać się od partnera. Jednak w sytuacji, gdy żyjemy w udanym związku, pojawiająca się raz na jakiś czas kłótnia, może nawet podgrzać temperaturę w sypialni. O tym, czy seks na zgodę to dobre urozmaicenie rozmawiamy z seksuologiem, Arkadiuszem Bilejczykiem.
WP: Seks na zgodę przez wiele osób uważany jest za bardzo atrakcyjny. To dobrze, że lubimy takie zakończenie sporu?
Arkadiusz Bilejczyk: Są osoby, które w ten sposób się nakręcają. Mogą to nawet robić nieświadomie. Jednak prawda jest taka, że zdecydowanie bardziej lubimy mieć poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji w związku, a kłótnie wprowadzają zamieszanie. Wówczas czujemy się mniej pewnie, a to raczej niekorzystnie wpłynie na nasze życie seksualne. Uruchomi się pewnego rodzaju blokada. Seks jest udany wtedy, kiedy jest już po kłótni i dogadaliśmy się w sprawie tego, o co poszło. Jeśli doszliśmy do jakiegoś porozumienia, to taki seks na zgodę rzeczywiście może być bardzo atrakcyjny. Wówczas rozładowujemy napięcie, które przed chwilą zbudowaliśmy. Dotyczy to związków, w których kłócimy się dość rzadko i na co dzień czujemy się bardzo pewnie i bezpiecznie. Nie jest to jednak dobry sposób na rozwiązywanie sporów. Jeśli się pokłóciliśmy i zamiast dojść do jakiegoś rozwiązania, lądujemy w łóżku, tak naprawdę pogarszamy sprawę, bo nie pozbywamy się problemu. Na chwilę zapominamy o temacie, ale przecież niczego sobie nie
wyjaśniliśmy, nie określiliśmy na czym stanęło, zatem konflikt będzie powracał.
Czyli każdy spór powinniśmy kończyć w taki sposób, by znaleźć rozwiązanie, które będzie do zaakceptowania dla obu stron?
W każdym związku są takie tematy, których na co dzień staramy się nie poruszać, bo doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że mamy odmienne opinie w tym temacie, jednak dotyczy to spraw na tyle mało istotnych, że można przejść nad nimi do porządku dziennego. Często są to zagadnienia, które nie dotyczą nas samych: np. mamy odmienne zdanie na temat tego, jak sobie radzić z chorobą alkoholową jakiejś dalszej osoby z rodziny czy cokolwiek innego, co w gruncie rzeczy jest ważne, ale nie dotyczy bezpośrednio żadnego z partnerów, więc można ten temat po prostu zostawić. Takie problemy mogą pozostać otwarte. Ale te rzeczy, które wychodzą na co dzień i dotykają nas bezpośrednio, powinny być omawiane i zamykane jakąś sensowną konkluzją. Jeżeli to nie zostanie do końca wyjaśnione, a jedynie przyklepane łóżkiem, to za chwilę ta sprawa znowu wyjdzie, a kłótnia może być jeszcze gorsza od poprzedniej.
Co w sytuacji, gdy dwie osoby nakręcają się nawzajem, wywołują kłótnię tylko po to, by mieć lepszy seks?
Jeśli obie strony funkcjonują podobnie i taki seks na zgodę wydaje się być bardzo atrakcyjny dla obojga partnerów, to może to być ciekawe urozmaicenie związku. Jednak gorzej, jeśli tylko jeden z partnerów lubi się kłócić, a drugi zaczyna się czuć niepewnie w związku, zostaje zaburzone jego poczucie bezpieczeństwa. Wówczas pojawią się problemy. Jeśli jedna ze stron ma mniejszą tolerancję na kłótnie, to nie wytrzyma tego napięcia i podziękuje za współpracę. Z kolei osoby, które potrzebują takich emocji jak złość czy lęk do tego, by się podniecić, mogą już cierpieć na różnego rodzaju zaburzenia, chociażby sadomasochistyczne. Ale to są skrajne przypadki. W taki razie załóżmy normalny wariant: jest para, która zazwyczaj świetnie się dogaduje i praktycznie wcale się nie kłóci. Gdy tutaj raz na jakiś czas pojawi się konflikt, może on dobrze wpłynąć na życie seksualne czy związek w ogóle?
Taka ogólna sielanka w związku jest do niczego. Na dłuższą metę spowoduje, że ta namiętność zacznie wygasać. Sprzeczki czy kłótnie są potrzebne. Oczywiście mogą one mieć rozmaity charakter i przesada w żadną stronę nie będzie dobra. Spójrzmy na to ze strony czysto biologicznej. W przyrodzie jest tak, że przedstawiciel gatunku męskiego odczuwa pewną potrzebę dominacji, a gatunek żeński czasem lubi być zdominowany. Dlatego taki ukochany facet, który nigdy się nie kłóci, zawsze jest potulny, miły, uśmiechnięty i spełnia prośby partnerki, na dłuższą metę może okazać się nudny. Jeśli jednak od czasu do czasu zdecyduje się postawić i pokaże, że nie zgadza się na coś, to jego atrakcyjność automatycznie wzrośnie w oczach tej kobiety. Uruchomi się element pożądania, bo odbierze to jako zachowanie „po męsku”. Co ciekawe, to nawet nie musi być stawianie się w stosunku do niej. Jeśli partnerka będzie świadkiem kłótni ukochanego, zobaczy go w akcji, będzie widziała, że walczy o swoje, to taki mechanizm automatycznie się
uruchomi i też zadziała. Ale to nie jest tak, że jawnie agresywny facet będzie wzbudzał pożądanie.
A co, jeśli taki mężczyzna wzbudza pożądanie?
Faktycznie, zdarzają się pacjentki, które mówią, że mężczyzna był fatalny: pił, pojawiała się przemoc fizyczna, słowna, ale seks był fantastyczny. To już należy rozpatrywać w kategoriach problemu. W zdrowej sytuacji to działa tak, że jak dobry by ten seks nie był, ale wszystko inne dookoła wydaje się być toksyczne, to od razu po pojawią się wyrzuty sumienia, poczucie dyskomfortu i nie będziemy chcieli tkwić w takim układzie. Jednak dla niektórych kobiet zrezygnowanie z takich silnych doznań seksualnych na rzecz „normalnego życia” może być niezwykle trudne.
Wniosek? Seks na zgodę? Tak, jak najbardziej ale tylko w zdrowym związku, gdzie najpierw wszelkie konflikty są rozwiązywane, a potem przychodzi chwila na rozładowanie napięcia w sypialni…