Blisko ludziSeks w hidżabie

Seks w hidżabie

Widad Lutah na pierwszy rzut oka jest bogobojną muzułmanką – jej ciało i niemal całą twarz, z wyjątkiem oczu, zakrywa czarny nikab. Na drugi zresztą też, bo modli się pięć razy dziennie, Koran i nauki Mahometa zna na wyrywki, twardo broni tradycji.

Seks w hidżabie
Źródło zdjęć: © 123RF
Aneta Wawrzyńczak

07.08.2013 | aktual.: 07.10.2013 11:48

Widad Lutah na pierwszy rzut oka jest bogobojną muzułmanką – jej ciało i niemal całą twarz, z wyjątkiem oczu, zakrywa czarny nikab. Na drugi zresztą też, bo modli się pięć razy dziennie, Koran i nauki Mahometa zna na wyrywki, twardo broni tradycji. A jednak wielu mówi, że pobłądziła, jest szalona, zdradziła islam, a nawet – że powinna zginąć.

Wszystko za sprawą seksu. Konkretnie opublikowanej w 2009 roku książki „Top Secret: Seksualny przewodnik dla małżonków”. Widad Lutah odpowiada w nim głośno m.in. na pytania: czy małżonkowie mogą wspólnie się kąpać, całować wszystkie części ciała, uprawiać seks analny. A więc te, które wielu muzułmanów (a zwłaszcza muzułmanek) zadaje szeptem: anonimowo na forach internetowych albo w rozmowach z przyjaciółkami.

Setki historii

49-letnia Widad Lutah urodziła się jako jedno z dziewięciorga dzieci niepiśmiennego sprzedawcy wody. Bardzo młodo wyszła za mąż, ukończyła studia prawnicze i rozpoczęła pracę w więzieniu. Za zasługi na rzecz edukacji osadzonych i integrowania ich z rodzinami dwukrotnie otrzymywała nagrody od rządu. A gdy pod koniec lat 90. zaniepokojone rosnącą liczbą rozwodów władze utworzyły przy sądzie w Dubaju pierwszą w kraju poradnię małżeńską, sam premier szejk Muhammad ibn Raszid al-Maktoum zaproponował jej posadę doradcy.

Teoretycznie miała tylko doradzać parom występującym o rozwód, by spróbowały inaczej rozwiązać swoje problemy. W praktyce jej biuro przekształciło się w gabinet terapeutyczny. – Przychodzą głównie kobiety, bo mężczyźni nie zawsze rozumieją, że oni również są odpowiedzialni za związek, w tym zaspokojenie potrzeb seksualnych swoich żon – wyjaśniła Lutah w rozmowie z „New York Timesem”.

W ciągu ośmiu lat pracy wysłuchała setek ich historii. Były to opowieści pełne lęku (jak w przypadku świeżo upieczonej mężatki, której mąż groził rozwodem, jeśli nie spełni jego perwersyjnych fantazji seksualnych), szoku (kobiety, która odkryła, że jej mąż przebiera się w damskie fatałaszki i chadza do barów dla gejów), upokorzenia (mężatki przez 20 lat zmuszanej do seksu analnego), niepewności (kobiety, która odmawiała seksu oralnego, bo bała się, że zgrzeszy w ten sposób przeciwko Bogu), a przede wszystkim – niewiedzy. Bo żadna z tych kobiet nie zdawała sobie sprawy, że ma prawo powiedzieć: „stop!”.

Z każdą kolejną historią Widad Lutah przekonywała się, że edukacja seksualna w jej kraju jest szalenie potrzebna. I to nie tylko wśród dzieci i młodzieży, ale również dorosłych. – Gdy zaczęłam zgłębiać temat z naukowego punktu widzenia, odkryłam, że jest to bardzo poważny problem – wyjaśniła. To dlatego w 2006 roku, po długich wahaniach, zdecydowała się napisać książkę. Choć otrzymała błogosławieństwo krajowego muftiego (muzułmańskiego prawnika i teologa, wydającego oficjalne interpretacje w sprawach związanych z islamem), ministerstwo sprawiedliwości, któremu podlega jej biuro, odmówiło publikacji. Lutah wydała książkę własnym sumptem. Przyznaje, że jej decyzja podzieliła rodzinę. Jej mąż, dzieci i niektórzy krewni wspierali ją od początku, inni pukali się w czoła i dopytywali: „po co ruszać ten temat? po co tak ryzykować?”. Jednak prawdziwa bitwa na słowa rozpętała się, gdy książka trafiła do księgarń.

Po jednej stronie barykady stanęli liberałowie, którzy uznali, że książka Lutah idealnie wypełnia niszę w edukacji seksualnej i udowadnia, że niejednokrotnie arabskie społeczeństwa patrzą przez palce na poważne problemy wynikające z upychania seksualności w zakamarkach sypialni. Po drugiej – konserwatyści, dla których publiczne mówienie o seksie jest haram, zakazane, i nikt nie ma prawa zaglądać do cudzych alków. Wśród tych ostatnich nie zabrakło fundamentalistów, którzy zarzucili autorce zdradę islamu, bluźnierstwo i szpiegostwo na rzecz USA i Izraela. – Jakiś mężczyzna zadzwonił do mojego biura i powiedział: „Jeśli cię spotkam, zabiję cię” – wspomina tylko jedną z licznych pogróżek Lutah (pozostałe dostawała mailowo).

Nie zgłosiła jednak sprawy na policję, a nawet odmówiła ochrony, którą zaproponowały jej władze kraju. – Edukacja społeczeństwa warta jest ryzyka – stwierdziła. I ze zdziwieniem przyjęła wiadomość, że jej książka została bestsellerem. Pierwsze 20 tysięcy egzemplarzy poradnika rozeszło się jak świeże bułeczki. – Skoro ludzie uważają, że to zła książka, dlaczego ją kupują? – zastanawia się autorka.

Miłość w przyspieszonym tempie

Mieszkająca w Polsce 27-letnia Lubna z Iraku o książce nie słyszała wcześniej, a nawet gdyby słyszała – i tak by jej nie kupiła. Jej zdaniem życie intymne to sprawa między mężem a żoną. Nie przypomina sobie, żeby kiedykolwiek musiała specjalnie głowić się, skąd biorą się dzieci. Ciężar uświadomienia jej w tym temacie spadł na szkołę, ale tylko w zakresie podstawowej wiedzy. – Wiedziałam, że kiedyś wyjdę za mąż i będę miała dzieci. Ale nigdy jakoś specjalnie się tym nie interesowałam. Miałam inne plany w życiu – wspomina Lubna.

Gdy miała 25 lat i zjawił się konkurent do jej ręki, odmówiła. Ostatecznie się zgodziła. – Chciałam się przekonać, jak to jest. I się po prostu w nim zakochałam – śmieje się. W ciągu kilku miesięcy przeszła wszystkie trzy etapy, na jakie dzieli proces zawierania małżeństwa wśród muzułmanów autorka „Top Secret”: wyszukiwanie potencjalnych kandydatów, zaakceptowanie przez rodzinę, a przede wszystkim przyszłą pannę młodą, i zawarcie umowy przedmałżeńskiej, wreszcie – ślub i skonsumowanie związku. – Na początku tylko się poznaliśmy, nawet się nie zakochałam. Spotykaliśmy się często, nieraz na osobności, ale nawet nie dotknęliśmy się za ręce, nie mówiąc o pocałunku – wspomina Lubna. Śmieje się, że w noc poślubną przeżyła z mężem zachodni związek w pigułce: pierwsze muśnięcie dłoni, przytulanie, pocałunki… O reszcie cicho sza, bo Lubna bardzo ceni swoją prywatność.

– Nie sądzę, że powinno się z tego robić taką wielką sprawę, bo przecież (Lutah) nie namawia ludzi, by uprawiali seks non stop – mówi z kolei jej 23-letnia imienniczka ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich w rozmowie z portalem Bikyamasr. Poradnik kupił jej mąż, bo oboje musieli się nieźle nagimnastykować w sypialni, zanim naprawdę zaiskrzyło. – Naprawdę nie wiedzieliśmy, co robić. (…) Ale gdy wspólnie ją przeczytaliśmy, to nas zbliżyło. Chciałabym, żeby ludzie zdali sobie sprawę, jak jest to (udane życie seksualne – red.) ważne dla ich związków, zwłaszcza w świecie arabskim.

Z kolei 27-letnia Fatima z Iranu przyznaje, że kupiła „Top Secret” w wersji elektronicznej, ale nie znalazła jeszcze czasu, by do niej zajrzeć. – Takie książki są bardzo potrzebne! Bo skąd ludzie mają czerpać rzeczową wiedzę o seksie? – pyta retorycznie. Ona sama edukację seksualną przeszła w szkole. W jej domu nikt, nawet mama, w ogóle nie podejmował tematu. Podobnie, jak – jej zdaniem – większość irańskich rodziców „starej daty”, przez co młodzież musi czerpać wiedzę z innych źródeł. – Moim zdaniem lepiej jest rozmawiać na ten temat spokojnie, logicznie, naturalnie. Zarówno z rodziną, jak i przyjaciółmi – wyjaśnia. Według niej to mogłoby wyeliminować, a przynajmniej zmniejszyć ilość sprośnych żartów i komentarzy, które nieraz słyszy się pokątnie. – Nie znoszę tego! To obraźliwe i niebezpieczne zarazem – mówi. Dodaje, że podobnie jak Lubna, w wieku dojrzewania nie odczuwała presji seksualnej. – Dlatego zachowanie dziewictwa do ślubu nie było dla mnie najmniejszym problemem.

Idziemy z postępem

Sama Widad Lutah podkreśla, że nie aspiruje do miana prowokatorki czy tym bardziej rewolucjonistki. Faktycznie nie jest ona pierwszą muzułmańską autorką, w której książce aż roi się od określeń związanych z intymnością i życiem seksualnym.

W 1995 roku Muzułmańska Liga Kobiet, działająca w Stanach Zjednoczonych, opublikowała obszerny artykuł pt. „Seks i seksualność w islamie”. Już w jednym z pierwszych zdań autorki stwierdzają: „Niestety, w wielu społeczeństwach przez wiele lat kobiety były definiowane jako istoty seksualne, których nadrzędnym celem jest zaspakajanie potrzeb seksualnych mężczyzn; to przekonanie przyczyniło się do traktowania kobiet jako istot drugiej kategorii, utrzymywanych na pozycji służalczej wobec mężczyzny”. W kolejnych rozdziałach mówią otwarcie o tematach tabu – związkach pozamałżeńskich, masturbacji, seksie oralnym, aborcji i antykoncepcji – przyglądając im się zarówno przez lupę islamu, jak i feminizmu.

Podobnie jak Lutah są dalekie od wywoływania seksualnej rewolucji. Ale przekonują, że braki w seksualnej edukacji mają opłakane skutki. Jednym z przytaczanych przez nie przykładów jest matka, która odmawia podawania trzyletniej córeczce dopochwowo zapisanego przez lekarza leku, gdyż dotykanie jej miejsc intymnych uważa za ‘ayb, wstydliwe. Kolejnym – przerażone perspektywą spędzenia nocy poślubnej z mężem młode kobiety, którym od maleńkości wpajano, że ich genitalia są nieczystą, nietykalną strefą zakazaną, przez co mają one problem z higieną intymną.

Na straży praw przysługującym muzułmankom w alkowie wcześniej niż Lutah stanęły również dziennikarki: urodzona w Indiach i wychowana w Stanach Zjednoczonych Asra Nomani oraz pochodząca z Wielkiej Brytanii Shelina Janmohamed.

Pierwsza we wspomnieniach z podróży do Mekki zawarła „Islamską Kartę Praw Kobiet w Sypialni”. W tym swoistym dekalogu wymienia m.in. prawo do „pełnych szacunku i przyjemności seksualnych doświadczeń”, wyboru partnera, opieki zdrowotnej i edukacji seksualnej, prywatności, wyboru partnera, decyzji o antykoncepcji. Druga w serii artykułów poświęconych życiu seksualnemu muzułmanek udowadnia, że nawet Mahomet nie unikał delikatnych tematów w swoich nauczaniach. W jednej z przytaczanych opowieści przedstawia historię świeżo upieczonej mężatki, której mąż ponad skonsumowanie związku przedkładał modlitwę. „Prorok udał się do niego, upomniał za zbytnią nadgorliwość w modlitwie i kazał zająć się żoną”, pisze Janmohamed.

– Dziewczęta nie mają pojęcia, jak powinno wyglądać ich życie intymne – mówi irlandzka muzułmanka Jenny (imię zmienione). Jak przekonuje, ich mężowie instruują je, co mają robić krok po kroku, a one posłusznie wykonują polecenia, nie mając często pojęcia, że same mogą przejąć inicjatywę. Dlatego Jenny organizuje seminaria dla muzułmanek na Wyspach Brytyjskich. Tematem przewodnim pierwszego z nich jest małżeństwo, drugiego – seks.

Dlaczego więc zarówno pierwsza książka Widad Lutah, jak i zapowiadane już kolejne (książeczka obrazkowa dla dzieci, poradnik dla młodzieży i książka na temat homoseksualizmu) wzbudzają tyle emocji od Maroka po Arabię Saudyjską? Powód jest prosty: autorki wcześniejszych publikacji były co prawda muzułmankami, ale wychowanymi i mieszkającymi na Zachodzie. Widad urodziła się i żyje pod nosem lwa: Arabii Saudyjskiej, jednego z najbardziej restrykcyjnych na świecie krajów muzułmańskich, gdzie Koran i hadisy mają większą wartość niż ludzkie życie. Rzecz jednak w tym, że Lutah, udzielając jakiejkolwiek porady, podpiera się wersetami ze świętej księgi. Jasno wytycza granicę między tym, co haram (zakazane) a halal (dozwolone). Seks oralny jest halal, analny – już haram. W książce stwierdza, że wielu małżonków, którzy mieli analne stosunki seksualne z mężczyznami przed ślubem, oczekuje tego od swoich żon, bo nie znają niczego innego. – To jeden z powodów, dla których edukacja seksualna w szkołach jest konieczna –
wyjaśnia w rozmowie z „New York Timesem”.

Skąd więc tyle jadu wśród fundamentalistów? Chodzi właśnie o tę „edukację seksualną”, która – ich zdaniem – rozbudzi niezdrowe fascynacje wśród najmłodszych. „Po co zachęca do edukacji seksualnej w szkołach? Teraz nasze dzieci dowiedzą się o sprawach, o których nie powinny wiedzieć”, argumentują jej przeciwnicy. Ona sama wyjaśnia: – Nawet moja rodzina pyta, czemu muszę o tym mówić. Odpowiadam im wtedy: „Te problemy zdarzają się każdego dnia i nie mogą być ignorowane. To rzeczywistość, w której żyjemy”. Z jej badań wynika, że prawie co drugi rodzic (43 proc.) nie podejmuje takich rozmów ze swoimi dziećmi, a jednocześnie gros nich, 90 proc. – obawia się, że zostaną skrzywdzone lub wykorzystane seksualnie.

Na jednym z forów internetowych Madżid stwierdza: „Świetny pomysł na książkę, czekam na angielską edycję. Arabowie muszą otworzyć swoje umysły. Kto powiedział, że na te tematy nie powinno się rozmawiać? Może w kulturze arabskiej, ale na pewno nie w islamie. Skoro Allah i Prorok nie wstydzili się o tym nauczać, dlaczego powinniśmy my, skoro chodzi o edukację?!”.

Tekst: Aneta Wawrzyńczak

(aw/sr), kobieta.wp.pl

POLECAMY:

Zobacz także
Komentarze (479)