Setki ludzi umawia się na wspólne oglądanie "Klanu". Czemu to robią?
– Kiedy ogląda się ten serial przez niespełna 24 lata, to przychodzi taki moment, kiedy bohaterowie stają się bliscy jak rodzina – mówi w rozmowie z WP Kobieta Bartosz Pańczyk, fan "Klanu". Co sprawia, że telenowela, która emitowana jest od ponad dwóch dekad, wciąż cieszy się dużą popularnością widzów?
13.04.2021 17:46
Jedni z "Klanu" żartują, a drudzy z zapartym tchem śledzą kolejne odcinki najdłuższej polskiej telenoweli, która na antenie TVP1 emitowana jest od niespełna 24 lat. Serial przez ponad dwie dekady zdobył nie tylko stałą widownię, ale i wielu wiernych fanów, którzy nie mogą przegapić żadnego odcinka. Spore grono 25-30 latków przyznaje wprost, że uwielbiają oglądać "Klan", bo z jednej strony pokazuje nasze życie i zwykłe ludzkie problemy, a z drugiej strony daje chwilę zapomnienia i jest tzw. guilty pleasure.
Sympatycy "Klanu" zrzeszają się na Facebooku na fanpage'u "Beka z Klanu", który powstał w 2013 roku, a obecnie obserwuje go prawie 24 tysiące osób. Widzowie mają też swoją prywatną grupę o tej samej nazwie, na której toczą się rozmowy wokół telenoweli.
– Codziennie organizujemy wspólne oglądanie odcinków "Klanu", które komentujemy. Porównujemy, jak kiedyś wyglądał ten serial, a jak wygląda teraz. Bardzo dużo prawdziwych, wiernych fanów napłynęło do nas, gdy na TVP Seriale zaczęło emitować od początku wszystkie odcinki – mówi w rozmowie z WP Kobieta założycielka "Beki z Klanu" na Facebooku.
Fani "Klanu" od poniedziałku do piątku punktualnie o 17:55 włączają serial i wchodzą na fanpage "Beka z Klanu" na Facebooku. Każdemu odcinkowi poświęcony jest osobny post, pod którym widzowie na żywo komentują, co się dzieje na ekranie. Setki osób w tym samym czasie bierze aktywny udział w dyskusji. Zwykle pod takim postem pojawia się około aż 400 komentarzy.
– Mimo tego, że nazwa fanpage'a i grupy to "Beka z Klanu", co mogłoby wskazywać, że głównie śmiejemy się z serialu, to jednak nasza społeczność jest inkluzywna, chcemy, żeby każdy czuł się u nas dobrze, zarówno wielki fan, jak i tzw. bekowicz, który żartuje z obecnej gry aktorskiej czy jakichś wątków. Wokół "Klanu" narosła społeczność, której wspólnym mianownikiem jest ten serial – dodaje adminka.
Bliscy jak rodzina
Dla Bartosza Pańczyka bohaterowie "Klanu" stali się niezwykle bliscy, ponieważ przez ponad dwie dekady śledzi na ekranie ich perypetie.
– Kiedy ogląda się ten serial przez niespełna 24 lata, to przychodzi taki moment, kiedy bohaterowie stają się bliscy jak rodzina. Dla mnie takim wzorem pełnej rodziny, idealnej, której ja nigdy nie miałem, byli Lubiczowie. Po tylu latach po prostu trudno rozstać się z rodziną – mówi w rozmowie z WP Kobieta Bartek.
Pańczyk ceni "Klan" za to, że propaguje rodzinne wartości. Jego zdaniem żaden inny polski serial nie wypełnia tak dobrze tej misji. – Zaletą tego serialu jest to, jak pokazywana jest rodzina. W "Klanie" poszczególne rodziny są ze sobą bardzo blisko, dbają o swoje relacje, a gdy mają problemy, to wspólnie je pokonują. Widz może zobaczyć, że przy wsparciu najbliższych można przetrwać najgorsze kłopoty. Do tego bohaterowie zawsze mają czas, żeby usiąść razem przy stole, zjeść wspólnie śniadanie czy obiad. Nawet scenarzyści mówili kiedyś, że takie sceny specjalnie są pokazywane w ten sposób, by ludzie brali przykład. Miło się to ogląda – podkreśla fan "Klanu".
Przed laty serial spełniał dla Bartka również funkcję edukacyjną. Pod koniec lat 90., gdy internet nie był tak powszechny jak teraz, to m.in. z najpopularniejszej w tamtym czasie telenoweli czerpało się wiedzę.
– "Klan" poruszał tematy tabu. Ponad 20 lat temu niewiele się mówiło o wirusie HIV czy o niepełnosprawności. To z tego serialu po raz pierwszy dowiadywaliśmy się, jak postępować z dzieckiem z zespołem Downa, że może normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Albo też jak wygląda rzeczywistość osoby zakażonej wirusem HIV i z jakimi problemami się boryka – mówi Pańczyk.
Bartek szczególnie w czasie pandemii stara się tak organizować sobie dzień, by mieć wolne 20 minut na obejrzenie nowego odcinka w telewizji. Nie ma tygodnia, żeby nie obejrzał swojego ulubionego serialu
– Ujmujące jest też to, że akcja "Klanu" dzieje się w czasie teraźniejszym. Kiedyś nawet, jak skakał Adam Małysz, to wszyscy tym żyli w serialu. Gdy zmarł Jan Paweł II, to specjalnie nakręcono dodatkowe sceny, żeby Lubiczowie powiedzieli, że nie żyje papież i że są w żałobie. Teraz trochę się to rozjeżdża, bo czasami odcinki wypadają z emisji, ale nadal fabuła jest na bieżąco z tym, co się dzieje w prawdziwym świecie. Co więcej, w "Klanie" też jest pandemia, w przeciwieństwie do innych polskich seriali ten wątek nie został pominięty. Bohaterowie tak jak i my noszą maseczki, nie mogą wychodzić do restauracji, a przy wejściach do domów mają płyny do dezynfekcji rąk. Pokazywanie rzeczywistości zawsze wyróżniało "Klan" na tle innych telenowel – zauważa Pańczyk.
Byłam jak Ola Lubicz
Mariola Morcinková miała 2 lata, gdy zaczęła się emisja serialu. Wychowywała się na "Klanie", który towarzyszył jej przez całe dzieciństwo, dlatego ma do niego słabość.
– Dorastałam razem z tym serialem. To był rytuał w moim domu, że po "Teleexpressie" siadaliśmy całą rodziną i oglądaliśmy. Ostatnio przypominam sobie "Klan" od pierwszego odcinka, bo jest emitowany na antenie TVP Seriale. W Oli Lubicz, którą gra Kaja Paschalska, widzę siebie sprzed lat. Byłam do niej bardzo podobna w jej wieku. Miałyśmy takie same rozterki, nastoletnie problemy – mówi w rozmowie z WP Kobieta Morcinková.
Fanka serialu przyznała, że "Klan" stanowi dla niej swoisty fenomen i wyróżnia się spośród innych popularnych polskich telenoweli. – Moim zdaniem ma dobry scenariusz i obsadę. Poza tym "Klan" pokazuje nasze zwykłe ludzkie problemy z dnia codziennego, to są wątki bardzo bliskie widzom. Lubię go oglądać, bo mogę utożsamić się z bohaterami i z ich perypetiami, które mnie też spotykają i też muszę się z nimi mierzyć – podkreśla Mariola.
Nikt sobie nie wyobraża końca "Klanu"
Agata Szymborska oglądała "Klan" w dzieciństwie. Później, kiedy poszła na studia, miała kilkuletnią przerwę. Wróciła do śledzenia losów bohaterów, gdy zobaczyła przypadkowo w telewizji jeden z odcinków. Wciągnęła się na nowo i na dobre została fanką.
– Sama właściwie nie wiem, czemu oglądam "Klan". Po prostu sprawia mi to dużą przyjemność. Mam do tego serialu sentyment. Lubię raz na jakiś czas porozmawiać z moją babcią o tym, co się wydarzyło w odcinku. Obie wiemy, że to są głupoty, a i tak ciągle śledzimy fabułę. Telenowela na przestrzeni lat bardzo się zmieniła, nie przypomina już tego "Klanu" z końca lat 90., jest duża przepaść w dialogach, absolutnie nie przystają do starych odcinków, a mimo to wciąż ludzie włączają Jedynkę o 17:55 – mówi w rozmowie z WP Kobieta Agata.
– Nie wstydzę się, że oglądam ten serial, choć zdaję sobie sprawę z tego, że to może być odbierane jako coś obciachowego. Ale nie dziwię się, nie jest to dla mnie zaskoczeniem. Zawsze staram się wtedy wytłumaczyć, że ja wbrew pozorom bardzo dużo dowiedziałam się z "Klanu". Lubię wracać do pierwszych odcinków, w których można zobaczyć, o czym myślał przeciętny Polak pod koniec lat 90., jak wyglądała wtedy Warszawa i plenery, które zniknęły, bo deweloperka je pochłonęła. Kobiety wtedy podziwiały Krystynę Lubicz, w którą wcielała się Agnieszka Kotulanka, chciały się ubierać jak ona, mieć taką samą biżuterię, taki sam dom – zauważa Szymborska.
Wielu fanów serialu, w tym także Agata, nie wyobraża sobie, żeby "Klan" miał kiedyś zniknąć z anteny TVP1. Serial po ponad dwóch dekadach emisji na dobre wpisał się w naszą popkulturę.
– Nikt nie myśli o tym, żeby go nie było. Rok temu, gdy wybuchła pandemia, fani obawiali się, że skoro plany seriali zostały wstrzymane z powodu koronawirusa, to być może to będzie koniec "Klanu". Pamiętam, że ludzie byli bardzo oburzeni i pisali na Facebooku, że nie ma takiej możliwości, by ta telenowela zniknęła. "Klan" zdecydowanie zjednoczył widzów, zbudował wspólnotę wokół siebie. Dopóki będzie ta społeczność wiernych fanów, to jestem przekonana, że "Klan" się nie skończy.