Kobiety narzekają, że ich partnerów "boli głowa". Seksuolog wyjaśnia, kiedy najczęściej spada częstotliwość zbliżeń
– Stereotyp mężczyzny, który jest non stop "napalony", jest krzywdzący. Wielu mężczyzn jest przez pandemię przepracowanych, dawno nie byli na urlopie, to zmniejsza ilość i jakość stosunków. Nie jest fair, gdy facet jest postrzegany jako seksmaszyna. W końcu to życie, a nie porno – mówi w rozmowie z WP Kobieta seksuolog Andrzej Gryżewski. Tłumacz też, kiedy w związku może dojść do zdrady.
Anna Podlaska, WP Kobieta: Kiedy najczęściej w związku przychodzi kryzys związany ze sferą seksualną? Czy jesteśmy w stanie go uniknąć?
Andrzej Gryżewski, psychoterapeuta, seksuolog, założyciel gabinetu CBTseksuolog.pl, autor bestsellerowej "Sztuki obsługi penisa": Jak ludzie zaczynają się spotykać, w ich głowach wytwarzana jest fenyloetyloamina. To hormon, który odpowiada za poczucie ekscytacji, pożądanie, cieszenie się tymi spotkaniami. Ten hormon składem jest podobny do amfetaminy, więc nie dziwię się, że wiele osób taki haj miłosny uzależnia. Jak hormon wygaśnie, to często zmniejsza się ochota na seks, jego ilość i nierzadko jakość. To jest pierwsze tąpnięcie.
Te rysy na szkle pojawiają się też, kiedy widzimy, że nasza partnerka czy partner są z innej bajki, że musimy się boksować o różne rzeczy. Na przykład o wyjście do znajomych, wspólne aktywności, ilość godzin, w których zostajemy w pracy zawodowej, o wychowywanie dzieci z poprzednich relacji. Wówczas często minimalizuje się popęd.
Widzę, że libido zmniejsza się również w okresie ciąży. Mężczyźni widzą wówczas w kobiecie matkę swoich dzieci, nie partnerkę.
Kryzys przychodzi również, kiedy dziecko pojawi się już na świecie.
Kobieta po porodzie wchodzi w diadę z dzieckiem, mężczyzna często czuje się wówczas odrzucony, na boku. Pojawia się taki tok myślenia, że znajdzie sobie kogoś, dla kogo będzie ważny, z kim będzie miał bliskość. Niestety, to jest okres, kiedy mężczyźni zdradzają kobiety. Przykre jest to, bo kobiety, jako młode matki, wtedy potrzebują szczególnie dużo troski i uwagi.
Częstotliwość i jakość seksu zmniejsza się też, kiedy jedna strona idzie do nowej pracy i tam spotyka atrakcyjną osobę. Pojawia się flirt, zaangażowanie w nową znajomość i jednocześnie zmniejsza się ono w stałym związku.
Dziś na jednej z facebookowych grup widziałam post 28-latki, która zastanawia się, czy z nią jest coś nie tak, skoro codziennie chciałaby uprawiać seks. Partner regularnie jej odmawia. Wpis wywołał zaciętą dyskusję.
Ten stereotyp jest bardzo krzywdzący, dla obu płci. Wielu mężczyzn ma połączoną głowę z penisem i jak jest ona zajęta stresem, ktoś jest przepracowany, dawno nie był na urlopie - wtedy zmniejsza się liczba stosunków. To jest nie fair, gdy mężczyzna jest postrzegany jako seksmaszyna. Jako ktoś, kto powinien mieć non stop ochotę na seks, kiedy tylko partnerka tego chce. Ten stereotyp więc jednak pokutuje.
Wspomniana kobieta pisze, że bardzo się stara rozpalić zmysły swojego partnera. Kiedyś uprawiali seks niemal codziennie, a po 5 latach doszło do drastycznej zmiany.
Po pierwsze nie wiadomo, czy ten mężczyzna rozumie, że jego partnerka robi wszystko, aby go poderwać. Może być tak zmęczony, że tego nie widzi. Może też chce ją za coś ukarać. Być może ta kobieta kastruje swojego partnera pod względem zawodowym, męskości. On w ten sposób się na niej odgrywa, bierno-agresywnie. Trzeba byłoby zatem zdiagnozować, czy ten mężczyzna w ogóle nie czuje do kobiet popędu seksualnego, czy nie czuje tylko do niej. Kluczem jest skupienie się na przyczynie.
Co w przypadku, gdy nie czujemy pożądania do drugiej połówki? Związek zaczynaliśmy od fajerwerków, a teraz jest stagnacja w sferze seksualnej?
Pomysłów są tysiące. Są ciekawe planszowe gry erotyczne, są ciekawe gadżety erotyczne, są książki pobudzające wyobraźnię, są filmy i seriale rozpalające libido.
Rozmawialiśmy o tym w innym wywiadzie, że teraz coraz częściej mężczyźni odmawiają kobietom seksu. Z czego wynika ta zmiana?
Jest coraz więcej mężczyzn, którzy łączą popęd fizyczny z emocjami. Kiedy ich głowa jest przepracowana, nie chce im się współżyć, bo nie czują się w gotowości. To jest więc cena wglądu w swoje emocje.
Pandemia tutaj też robi swoje.
Wielu mężczyzn jest sfrustrowanych pandemią, niskimi zarobkami albo utratą pracy. Są przytłoczeni, czują żal, smutek, złość. To negatywnie wpływa na seksualność. Wielu mężczyzn ma też zaburzenia tożsamości, nie wiedzą, czego chcą, czego potrzebują, kim są.
Jeden z biorących udział w dyskusji mężczyzn powiedział, że ich się degraduje. Podzielił też mężczyzn na prawdziwych samców i tych, na których oddziałuje feministyczny krzyk.
Same ruchy feministyczne zła nie czynią. Wręcz przeciwnie, walczą o takie same prawa, jakie mają mężczyźni. Są jednak kobiety, które pod sztandarem feminizmu kastrują mężczyzn, są nie miłe, nie szanują ich. Wtedy to wpływa na seksualność, nie jednak walka o prawa kobiet.
Jeżeli chodzi o młodych ludzi, statystycznie, jak często powinni uprawiać seks? Istnieje jakaś dolna i górna granica?
To jest sprawa subiektywna. Tutaj chodzi o partnerstwo i uzgodnienie swoich preferencji. Dla jednego mężczyzny raz w tygodniu to będzie za mało, a dla innego za dużo. Tutaj chodzi o to, co para sobie wypracuje jako standard. Większość pacjentów mówi mi, że uprawiają seks raz na tydzień, raz na dwa tygodnie. Na co dzień nie są w stanie podjąć tej aktywności. Są przemęczeni, zapracowani, ciągle w czterech ścianach, a to nie sprzyja pożądaniu.
Czy da się odbudować tę namiętność?
Czasami ludzie są na tyle mądrzy, że usiądą i porozmawiają. Często się zdarza, że seksualność u jednej i drugiej strony się wycisza, wygasza. I to jest w porządku, jeśli obie strony to akceptują.
Od czego zależy to, że kobiety są bardziej otwarte na seks, mają większe libido?
Kobiety dają sobie większe prawo, w większym wymiarze niż wcześniej, do kultywowania pożądania, masturbacji, przeżywania orgazmu. Interesują się bardziej seksualnością, chodzą na kursy i szkolenia z rozwoju seksualności, co owocuje większą ochotą do zbliżeń, prowokowaniem rozmów o seksie.