Skazane przed wydaniem wyroku. Kobiety gorsze od szatana
Mężczyzna, który zabije, jest mordercą. Kobieta, wcieleniem diabła. Nasze spojrzenie na matki, żony i córki, które zostały oskarżone, jest skrajne.
Istnieje powiedzenie mówiące, że kobiety, które popełniają przestępstwo, są szalone, złe lub smutne. Złych jest niewiele, ale jeśli raz dostaną etykietkę, to nie ma już dla nich nadziei. Społeczna definicja kobiety zaprzecza temu, żeby matki i żony, stały bezczynnie i pozwalały na okrutne tortury. Pół wieku temu, gdy działo się coś takiego, ani opinia publiczna, ani społeczeństwo, nie mogło w to uwierzyć. Tak było w przypadku Myry Hindel, której historia została opisana przez amerykańską gazetę The New York Times.
Nie mogła zabić, bo jest kobietą
Dla wielu Myra pozostaje ucieleśnieniem wszystkiego, co nienaturalne w kobietach. Historia zaczyna się w 1965 roku, gdy policja odkryła w domu jej i jej męża ciało 17-letniego chłopaka. Z biegiem czasu w okolicy znajdowano kolejne zwłoki i niepodważalne dowody na to, że małżeństwo odpowiadało za ich śmierć. Według adwokatów to mąż Myry był mózgiem wszystkich operacji i prowodyrem morderstw. Ona była opisywana przez prasę jako "niewolnica seksualna" i "wierna kochanka". Finalnie obydwoje zostali skazani, ale do dzisiaj to on jest przedstawiany jako główny oprawca - pomimo późniejszych zeznań Myry, w których przyznaje się do winy. To były czasy, gdy kobiety były przedstawiane jako niewinne lub ofiary, ze względu na płeć. Do czasu, gdy przysłowiowa kropla przelała czarę.
Kobieta to diabeł w ukryciu
W późniejszych latach uwierzenie w niegodziwość kobiet stało się dużo łatwiejsze i szybko poszło w drugą skrajność. Od niewiary przeszliśmy do skazywania na wieczne potępienie. Pierwszym tego przykładem była sprawa pielęgniarki Beverly Allitt, która w 1993 roku została oskarżona o zamordowanie wielu dzieci. Zdiagnozowano u niej zespół Münchhausena, którego działanie opiera się na wykorzystywaniu przez kobiety roli matki, pielęgniarki lub opiekunki, żeby zranić i skrzywdzić dziecko.
Winna, bo uprawiała za dużo seksu
Z dużo większą surowością niż niejeden mężczyzna została oceniona Amanda Knox, gdy w 2007 roku została niesłusznie oskarżona o zamordowanie swojej współlokatorki, Meredith Kercher. Kercher została znaleziona w swoim łóżku półnaga, z poderżniętym gardłem w mieszkaniu, które dzieliła z Knox. W sprawie jej morderstwa prowadzono dwa procesy - w jednym oskarżeni byli Knox ze swoim partnerem, w drugim znany przestępca, Rudy Guede. Pomimo tego, że wszystko wskazywało na winę Guedego - na miejscu zbrodni znaleziono nawet jego odciski palców - to Knox przykuła uwagę mediów, gdy w więzieniu znaleziono zapiski dotyczące jej życia seksualnego. Oskarżona sporządziła je, gdyż została błędnie poinformowana przez władze, że choruje na HIV. Od tamtego momentu stała się celem ataku, do tego stopnia, że nawet prokurator uznał, że jej motywem ataku na Kercher był "brak moralności" wynikający bezpośrednio z bogatego życia seksualnego. Jak Knox sama później przyznała - miała w życiu 7 partnerów seksualnych. Tylu wystarczyło, by wydać na niej nieoficjalny wyrok. Koniec końców to Guede został skazany za morderstwo Kercher, a Knox i jej partner zostali uniewinnieni.
Sprawa zyskała jednak taki rozgłos, że zrobiono na jej podstawie niejeden materiał o kobietach, które popełniły przestępstwo, traktowanych jak wcielenie diabła, ze względu na swoją płeć. Osąd wydany na Knox był bazowany na tym, w jaki sposób postrzegamy kobiecą seksualność i jak to świadczy o kobiecie, jeśli ma kilku kochanków. Mamy inne spojrzenie na te kobiety, które świadomie robią coś okrutnego, dlatego, że oczekujemy od ich, że z natury będą troskliwe i opiekuńcze. I jeśli dzieje się inaczej - zostają wcieleniem diabła.
Masz historię, którą chciałbyś się podzielić? Prześlij nam ją przez dziejesie.wp.pl