Weselni goście już się rozjechali do domów, a wy myślicie, że będziecie sobie wili wspólne gniazdko. Tylko we dwoje. Tylko że już następnego dnia w drzwiach pojawia się teściowa z cudownymi firankami, które jej zdaniem pasują do każdego wnętrza. Jak żyć z rodzicami, którzy nie chcą zrozumieć, że ich dorosłe dzieci mają prawo do własnego życia?
Weselni goście już się rozjechali do domów, a wy myślicie, że będziecie sobie wili wspólne gniazdko. Tylko we dwoje. Tylko że już następnego dnia w drzwiach pojawia się teściowa z cudownymi firankami, które jej zdaniem pasują do każdego wnętrza. Jak żyć z rodzicami, którzy nie chcą zrozumieć, że ich dorosłe dzieci mają prawo do własnego życia?
Po ślubie się zmieni
Zuzanna zdawała sobie sprawę, że jej mąż jest oczkiem w głowie swojej mamy, najmłodszym synkiem, rozpieszczanym również przez dwie starsze siostry. Mieszkał z rodzicami nawet wtedy, kiedy po architekturze zaczął pracę w biurze projektowym i stać go było na wynajęcie własnego mieszkania. Tłumaczył, że nie ma sensu wyprowadzać się z rodzinnego domu, bo tak jest taniej. Zuzanna myślała: "Po ślubie wyprowadzi się od rodziców i będziemy sami". Kupili mieszkanie na drugim końcu miasta.
Prysły marzenia
Myliła się - matka Janka już drugiego dnia po ślubie zaskoczyła ich w niedzielne przedpołudnie. Byli jeszcze w piżamach, marzyło im się śniadanie w łóżku. A skończyło się na uczuciu zażenowania i kłótni. - Wparowała do mieszkania twierdząc, że właśnie tędy przejeżdżała i postanowiła podrzucić nam pierogi własnej roboty. Po czym spędziła z nami cały dzień, doradzając jak mamy urządzić mieszkanie i wspominając, że trzeba zawczasu pomyśleć o pokoju dziecięcym. Prysły marzenia o leniwej niedzieli we dwoje - opowiada Zuzanna.
Przede wszystkim rozmowa
Potem było już tylko gorzej. Obiady podrzucała kilka razy w tygodniu, bo chciała mieć pewność, że jej syn dobrze się odżywia. Miała radę na każdy dzień roku. Zuzanna czuła, że chociaż mieszkają na drugim końcu miasta, to żyją w trójkącie z jego matką. Marzył jej się dzień bez jej obecności, telefonów i dobrych rad. Decydując się na związek z kimś, musimy pamiętać, że czy chcemy tego czy nie, to w pewnym stopniu wiążemy się również z jego rodziną. Nie znaczy to jednak, że jeśli na początku nie zapałaliśmy wzajemną sympatią do rodziców ukochanego, albo nie porozumieliśmy się, co do częstotliwości i rodzaju naszych kontaktów, to sytuacja jest już przegrana.
Te rozmowy nie należą do łatwych
Nie warto jednak skłócać męża z rodzicami, w przyszłości mogą okazać się nieocenionymi dziadkami. Zróbmy wszystko, żeby problem rozwiązać możliwie delikatnie, chociaż takie rozmowy nigdy nie należą do łatwych. - Przede wszystkim relacje z rodzicami, które nas uwierają, trzeba wyjaśniać jak najszybciej. Im więcej czasu upłynie, tym trudniej będzie im zrozumieć i zaakceptować to, że dzieci chcą ograniczyć, albo zmienić kontakty. Rozmowę powinno przeprowadzić dziecko z rodzicem, a nie zięć, czy synowa z teściami. Pamiętajmy, że dziecku więcej wybaczamy, niż innym ludziom, nawet jeśli zwyczajowo mówią do nas "mamo", czy "tato" - radzi Bogumiła Borowska, psychoterapeutka i mediator rodzinny z Gabinetu Psychoterapii i Mediacji "Dialog" w Warszawie.
Więcej przestrzeni dla siebie
- Nie rozmawiajmy w momencie, kiedy dzieje się niepokojąca sytuacja, bo to może doprowadzić do kłótni. Można pojechać do rodziców i szczerze im powiedzieć, że bardzo ich kochacie, ale potrzebujecie więcej przestrzeni dla siebie. Jeśli rozmowa będzie uczciwa i szczera, przeprowadzona w spokojnej atmosferze, rodzice powinni zrozumieć, że to nie jest akcja wymierzona przeciwko nim - dodaje Bogumiła Borowska, psychoterapeutka z Gabinetu Psychoterapii i Mediacji "Dialog" w Warszawie. W pewnym momencie Zuzanna nie wytrzymała i powiedziała, mężowi, że jeśli jego matka nie przestanie ich nachodzić, ona się wyprowadzi. Nie zniesie dłużej sytuacji, w której nie mogą bez wiedzy mamy zjeść nawet śniadania.
Plan "ucieczki" przed teściową
Michał jakby czekał na tę rozmowę. Tłumaczył, że on też tak to odbiera, ale nie wie, jak ma powiedzieć matce, że przesadza. W końcu razem wymyślili plan. Na tydzień postanowili wyprowadzić się z domu nie uprzedzając jej o tym. Pewnego dnia mama Michała zastała zamknięte drzwi. Od razu zadzwoniła z pretensjami. - Przez ten czas musiała sobie zorganizować czas bez jeżdżenia w tę i z powrotem. Przede wszystkim jednak stworzyliśmy pretekst do rozmowy, że nie musimy się tłumaczyć z każdej podjętej decyzji. Obraziła się. Ojciec mówił, że przepłakała cały tydzień. W końcu zaprosiliśmy ich na niedzielny obiad.
Partnerzy najważniejsi
Była nadąsana, ale przyjęła nasze argumenty. Chociaż czasami mam wrażenie, że ona za mną nie przepada, że dla dobra syna odgrywa sympatię. Mam nadzieję, że nasze kontakty wyprostują się, że zrozumie, że jej syn jest dorosły. Najważniejsze, że nie nawiedza nas codziennie, tylko raz w tygodniu - mówi Zuzanna. Ważne jest, żeby partner, albo partnerka nie przytakiwali swoim rodzicom za każdym razem, kiedy będą ingerować w życie swoich dorosłych dzieci. To sami małżonkowie muszą wiedzieć, że można słuchać rad najbliższych, ale najważniejsze jest to, co oni sami postanowią w swoich sprawach.
Wspólne niedzielne obiadki
Między sobą ustalmy podział obowiązków domowych, czy sposób wychowywania dzieci. I swoje stanowisko kulturalnie, ale zdecydowanie przedstawmy rodzicom, mówiąc: "Mamo doceniam twoje poświęcenie, ale postanowiliśmy, że sami będziemy gotowali dla siebie posiłki. Nie przynoś więcej jedzenia. Zapraszamy was na niedzielny obiad". I tego postanowienia się trzymajmy. Rodzice muszą wiedzieć, że tworzycie odrębną rodzinę, która ma prawo do swoich własnych decyzji, ale też i błędów.
Teściowa poczuje się doceniona
- Nie odcinajmy jednak zupełnie rodziców od naszych spraw, bo mogą poczuć się niepotrzebni. Jeśli mama codziennie przyjeżdżała z obiadem, to niech zrobi go dwa razy w tygodniu, albo raz na jakiś czas poproście, żeby upiekła sernik, bo robi to najlepiej. Poczuje się doceniona i potrzebna - radzi Bogumiła Borowska z Gabinetu Psychoterapii i Mediacji "Dialog".
Tekst: Monika Doroszkiewicz