Blisko ludziSmartfony won, tamborki w dłoń. Kolektyw „Złote Rączki” zmienia świat

Smartfony won, tamborki w dłoń. Kolektyw „Złote Rączki” zmienia świat

Smartfony won, tamborki w dłoń. Kolektyw „Złote Rączki” zmienia świat
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Alicja Myśliwiec

17.11.2016 19:00, aktual.: 18.11.2016 20:14

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ściegi haftu płaskiego, ściegi zadziergiwane oraz supełkowe ćwiczone na serwetkach i ubraniach z wykorzystaniem napisów, a nawet aktów z natury – tak czas wolny spędzają krakowianie i krakowianki. Dwa razy w tygodniu pod Wawelem działa Szkoła haftu dla pań i panów „Złote Rączki”. Haftowanie to działalność polityczna – podkreśla Monika Drożyńska i wyjaśnia, dlaczego zrezygnowała z dyrektorskiego stanowiska i szkołę od października prowadzi Kolektyw „Złote Rączki”.

Pamiętasz swój pierwszy wyhaftowany napis? *
*
Monika Drożyńska:
W 2008 roku przeczytałam przy śniadaniu, że dom kultury na Woli Duchackiej ma być zlikwidowany. To była dosłownie wzmianka, mały tekst po nekrologach, jak to z kulturą bywa. Poszłam tam. Powiedziałam, że jestem w trakcie innego projektu i szyję spódnice, więc może uda się to połączyć. Zrobiła się z tego polityczna akcja – szycie nowej siedziby Domu Kultury. Akcja trwała osiem miesięcy. Przed finałem spędziłam w Domu Kultury ponad dwa tygodnie. Szyłam i paliłam papierosy. Pewnego dnia zauważyłam, że jeden z balkonów w tym budynku jest popisany. Zastanawiałam się, jak przepisać te wszystkie hasła. Któregoś dnia zobaczyłam, że ktoś na płocie budowy napisał: Won z betonowej dżungli. To idealnie pasowało do naszego Domu Kultury i zmian zachodzących w całej dzielnicy. Wtedy pomyślałam pierwszy raz, żeby wziąć igłę, nitkę i to wyhaftować. Haftowanie zaczęłam traktować jako technikę przepisywania.

Obraz
© Archiwum prywatne

Jak to się stało, że zostałaś dyrektorką szkoły haftu?
Monika Drożyńska: Trzeba zaznaczyć, że byłam samozwańczą dyrektorką od grudnia 2014 do czerwca 2016 roku. Samozwańczo się mianowałam i podałam się do dymisji (śmiech). Haftowanie początkowo miało być sposobem na zarobienie pieniędzy zimą, rodzajem pracy sezonowej.

Tak powstała Szkoła haftu dla Pań i Panów „Złote Rączki”...
Monika Drożyńska: Na początku na moim fanpage’u na Facebooku powstało wydarzenie. Pół godziny później zadzwoniło radio, żeby zrobić program. Pisano o tym i mówiono. Ludziom z jakiegoś powodu zaczęło się to podobać. Na pierwsze zajęcia przyszło sześć lub siedem osób. Do kwietnia były wielkie grupy. U moich uczniów i uczennic widziałam ogniki w oczach. Myślałam, to niemożliwe! A oni chłonęli wiedzę, te supełki, łańcuszki, sznureczki i wałeczki. Po wielu latach używania haftu w sztuce, widząc ich ogień, pomyślałam – to jest to. Wcześniej myślałam o haftowaniu, nie mając kontaktu z tym, jak ludzie to przeżywają. To trochę był chłopak z młodości, z którym wskakuje się do łóżka na jeden numerek, ale to nigdy nie będzie wielka miłość. Miałam sentyment, to się sprawdzało. Wtedy zrozumiałam, że ten chłopak od bzykania to materiał na partnera czy partnerkę na życie.

Ale dlaczego porzuciłaś „stanowisko dyrektorskie”?
Monika Drożyńska: Latem byłam na FAL, czyli queerowej feministycznej akcji letniej. Brałam udział w warsztatach i wykładach, które zmieniły moje życie. Kiedy wróciłam do domu, obejrzałam film o anarchistycznych kolektywach, które żyją i pracują razem. Ta praca nie opiera się na wymianie ekonomicznej, ale na wymianie swoich umiejętności, działaniu na rzecz wspólnego dobra. Pomyślałam, że tak mogłaby działać szkoła haftu, gdyby była prowadzona przez kolektyw właśnie. Od razu wiedziałam też, komu mogę coś takiego zaproponować. Od października 2016 szkołę prowadzimy wspólnie z Gosią Samborską, Małgorzatą Grygierczyk, Ewą Rodzinką i Kubą Wesołowskim. Mamy w planach utworzenie Biblioteki “Złote Rączki”, gdzie będzie można pożyczać książki o hafcie i aktywizmie, zrobione przez nas transparenty.

Obraz
© Archiwum prywatne

PIERWSZY RAZ... Z TAMBORKIEM

Małgosia Samborska: Co mnie tutaj sprowadziło? Brakowało mi kontaktu z ludźmi podczas haftowania. Wcześniej robiłam to w samotności i chciałam odmiany. Pomyślałam – nie ma opcji, żeby było takie miejsce i tutaj pojawiła się niespodzianka. Teraz śmiało mogę powiedzieć, że jestem złoto-rączkowym dinozaurem. Przychodzę tu od pierwszych zajęć. Myślałam, że tym rodzajem haftu zajmują się tylko artyści. Okazało się, że można się nauczyć podstaw w ciągu miesiąca. Wartością jest też spotkanie z ludźmi, bardzo różnymi, trochę koło gospodyń i gospodarzy miejskich, powrót do bycia ze sobą. Smartfony won, tamborki w dłoń!
Ewa Rodzinka: Dla mnie to oderwanie od spraw codziennych.
Małgosia Samborska: Pamiętam zajęcia w szczycie sezonu, kiedy na miejsce trzeba było czekać. Była babcia, licealistka i wiek produkcyjny 20-40. Haft łączy pokolenia.
Ewa Rodzinka: Ja wyhaftowałam napis „Ała”, potem były liście paprotki i znacznie więcej dowolności.
Kuba Wesołowski: Kolekcjonuję słowa. Również mniej używane. Moja znajoma podchwyciła temat. Zadała go swoim uczniom w szkole. Zadanie polegało na wybraniu przez nich słów zapomnianych, zakurzonych. Dzięki ich inspiracjom na przykład haftuję słowo „trzpiotka”.

HAFT OKUPACYJNY

3 października w związku z Ogólnopolskim Strajkiem Kobiet Szkoła haftu „Złote Rączki” odwołała zajęcia i prowadziła Haft Okupacyjny. W Muzeum Manggha od godziny 12.00 do 16.00 kilkadziesiąt miłośniczek i miłośników haftu przygotowywało transparenty. Do Haftu Okupacyjnego dołączyły również Poznań i Warszawa.

Obraz
© Facebook.com

Kuba: Haft okupacyjny był żartem, który spodobał się na forum. Pojawiła się okazja – czarny protest. Postanowiliśmy coś zrobić i zebraliśmy się w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha”. Byliśmy zaskoczeni frekwencją. Jako kolektyw nie zdążyliśmy wbić igły w transparent. W ciągu trzech godzin powstał napis „Myślę, czuję, decyduję”. O jego treści też zdecydowaliśmy kolektywnie. Złote Rączki dostarczyły tylko nici i narzędzia.
Ewa: Mam ciarki, kiedy o tym mówimy. Wyszło niesamowicie. Łączy nas podobny światopogląd. Dlatego wszyscy się zaangażowaliśmy.
Małgo: Nasz transparent miał szerokość Mostu Grunwaldzkiego. To była niesamowita duma. Po całym dniu pełnym emocji, zasypiając, w myślach wciąż kierowałam jego ruchem. To się wydaje, ale to była wielka akcja. Krzyczeliśmy boki na przód, podaj dalej, przy zakrętach w lewo, tutaj szybciej, tam wolniej. Wyszło pięknie i transparent pojawił się w prasie nie tylko polskiej, ale też zagranicznej
Monika:To był największy haft, jaki widziałam. Normalnie w czasie, który spędziliśmy w Muzeum Manggha można wyhaftować 5 małych liter…
Kuba: …a tutaj haftowało sześćdziesiąt osób
Monika: Na ten moment mamy łącznie trzy transparenty.
Kuba: Do wzięcia są hasła: „Myślę, czuję, decyduję”, ogólny „Strajk” i „Nie składamy parasolek”
Monika: Nie składamy broni. Teraz w każdą środę wypełniamy literki kwiatami. Zapraszamy. Transparenty oczywiście można wypożyczać.

3 grudnia Szkoła haftu dla pań i panów "Złote Rączki" świętuje urodziny. Wymarzone prezenty? Przyjdźcie na urodziny i zabierzcie nasze prace do domu. To wystarczy - komentuje Kolektyw.

Szkoła haftu dla pań i panów Złote Rączki – działalność statutowa to upowszechnianie tradycyjnych technik haftu płaskiego i krzyżykowego. Za zajęcia można zapłacić pieniędzmi, ale można też rozliczyć się bezgotówkowo, barterowo. Od stycznia planowane są stypendia dla osób, które nie mogą z jakiś powodów rozliczyć się w powyższym systemie. Haftowane transparenty i hafciarski aktywizm to druga – po prowadzeniu szkoły – działalność Kolektywu Złote Rączki. Transparenty haftowane są raz w tygodniu (środy, 18:00-21:00).

Monika Drożyńska – artystka i projektantka, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Zajmuje się projektowaniem ubrań, haftuje, pracuje z tkaniną, którą często łączy z akcjami społecznymi oraz instalacjami w przestrzeni publicznej. Pracuje jako animatorka kultury, wykładowczyni, prowadzi warsztaty edukacyjne. Nazywa się twórczynią miejsc i spotkań. Laureatka prestiżowego konkursu British Council International Young Fashion Entrepreneur. Stypendystka Ministerstwa Kultury oraz Visegrad Artist Residency Program. Dwa razy nominowana do Paszportów Polityki. Jej prace znajdują się w zbiorach Galerii Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki, Muzeum Narodowego w Krakowie (kolekcja XX wieku), kolekcji Deutsche Bank. Współpracuje z warszawską Galerią Biuro Wystaw. Mieszka i pracuje w Krakowie.

Ewa Rodzinka – kobieta, hafciarka, miłośniczka kina i wypraw do Ikei, robi w ciuchach, kocha buty i koty. Od sierpnia 2016r członkini Kolektywu Złote Rączki. Obecnie jej faworytem wśród ściegów jest francuski supełek.

Jakub Wesołowski – animator, aktywista, kulturoznawca, i popularyzator twórczego i użytkowego przetwarzania odpadów. Zaangażowany w: Międzygalaktyczny Zlot Superbohaterów, Kiermasz Twórczej Reanimacji Odpadów, Wodną Masę Krytyczną, Międzygalaktyczne Miasteczko Superbohaterów, Fanaberie Tydzień Ferformance. Działa w ramach: kolektywu BytoMy, kolektywu Niedzielni, Kolektywu Złote Rączki, Kolektywu Modraszek oraz videokolektywu magnetowid. Haftuje mozolnie, ale konsekwentnie.

Gosia Samborska – specjalistka do wszystkiego, krakowska wrocławianka, hafciarka i marketingowiec. W życiu łączy sprzeczności i kocha ścieg rozłupany. W Złotych Rączkach uczy haftu krzyżykowego. W domu namiętnie ogląda seriale.

Małgo Grygierczyk – fotografka wykształcona. W rezultacie od lat związana z festiwalem Miesiąc Fotografii w Krakowie. Samozwańcza wokalistka. Współorganizatorka warsztatów muzycznych dla kobiet Lucciola Ladies Rock Camp. Szczęśliwa członkini Kolektywu Złote Rączki haftująca z namiętności. Gdy chce gdzieś wyjechać, bierze ze sobą tamborek.

Źródło artykułu:WP Kobieta