Blisko ludziŚmierć w obozie. Wspomnienia Polki, która przeżyła piekło łagrów

Śmierć w obozie. Wspomnienia Polki, która przeżyła piekło łagrów

Śmierć w obozie. Wspomnienia Polki, która przeżyła piekło łagrów
Źródło zdjęć: © ciekawostkihistoryczne.pl
Anna Herbich
30.09.2018 16:33, aktualizacja: 30.09.2018 19:20

Najgorsze w łagrach były zimy. To wtedy zaczynała się prawdziwa katorga. Ekstremalne warunki i ciężka fizyczna praca dla wielu okazywały się nie do zniesienia. O tym, do czego prowadziły powszechne w obozie rozpacz i desperacja, opowiada Stefania, więźniarka z Wilna.

O swoich doświadczeniach z pobytu na Syberii opowiada łączniczka z Armii Krajowej, Stefania Szantyr-Powolna, która trafiła do łagru późną wiosną 1945 roku.

Kiedy przyszła zima, zaczęła się prawdziwa katorga. Wyrąb lasu. Najpierw należało odkopać śnieg wokół drzewa, żeby starczyło miejsca do swobodnego manewrowania piłą lub siekierą. Rąbać i piłować należało pod odpowiednim kątem, żeby drzewo nie zwaliło się na głowy. Nie byłyśmy przyzwyczajone do tak ciężkiej fizycznej pracy, szczególnie w ekstremalnych warunkach pogodowych.

"Miała już dość"

Śnieg sięgał po pas, było tak zimno, że zamarzały nam oddechy. Ubrane byłyśmy w walonki i w tiełogriejki, czyli watowane kurtki, a na to zakładałyśmy jeszcze buszłaty, czyli grube płaszcze. Narzędzia wyślizgiwały się nam z rąk, palce grabiały. Cały czas zdarzały się wypadki. Drzewa przygniatały ludzi, miażdżyły nogi, ręce, czaszki.

Obraz
© ciekawostkihistoryczne.pl

Fot.: Zesłani do łagrów więźniowie żyli i pracowali w nieludzkich warunkach. Zdjęcie poglądowe (Kaunas 9th Fort Museum – Europeana/CC BY 4.0)

Pewnego dnia przerwałam na chwilę pracę, żeby rozprostować nogi i plecy. Wszystko straszliwie mnie bolało. Obok, w odległości kilku kroków, stała kryminalistka. Była bardzo piękną dziewczyną i, co ciekawe, podobno pochodziła z arystokracji. Nagle podbiegła do nas inna Rosjanka z siekierą uniesioną nad głową i z całej siły uderzyła moją sąsiadkę w głowę. Cios był zadany znienacka, ofiara nawet nie zdążyła się zasłonić. Głowa pękła na pół, na biały śnieg chlusnęła gęsta, purpurowa krew. Stałam jak oniemiała. Podczas służby w Armii Krajowej widziałam różne rzeczy, rozmaite paskudne rany, ale nigdy czegoś takiego. Przypuszczałam, że obie te kobiety podzielił jakiś zażarty spór, i byłam świadkiem bestialskiego aktu wendety.

Potem dowiedziałam się, że chodziło o coś zupełnie innego. Otóż morderczyni po prostu chciała wyrwać się z obozu koncentracyjnego. Miała już dosyć straszliwej harówki, mrozu i głodu. Wiedziała, że jeżeli zabije człowieka, zostanie wysłana do więzienia, będzie toczyło się przeciwko niej długie śledztwo. Przez cały ten czas nie będzie wychodzić na roboty, odpocznie w celi. W ten sposób uratuje życie.

Najgorsze w tej historii jest to, że swoją ofiarę wybrała całkowicie przypadkowo. Owa kryminalistka nawinęła jej się akurat pod rękę. A przecież stałam parę kroków dalej…

W łagrze byłam świadkiem jeszcze jednego morderstwa. To się stało w baraku. Mieszkało w nim sto pięćdziesiąt kobiet, a jedna z nas – starsza i chora – była zwolniona od robót i sprawowała funkcję dyżurnej. Dwie więźniarki zaciągnęły ją za parawan i tam zamordowały. Łagier przypominał dżunglę.

"A co, będziesz strzelać?"

Śmierć groziła nam nie tylko z rąk kryminalistek. Pewnego dnia podczas wyrębu lasu byłyśmy już krańcowo wycieńczone. Usiadłyśmy z koleżankami pod drzewem, żeby choć chwilę odsapnąć. Wyciągnęłyśmy po kawałeczku chleba, któraś powiedziała coś zabawnego. Zaczęłyśmy się śmiać, byłyśmy przecież takie młode. Starałyśmy się nie tracić ducha, nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji. Podbiegł do nas konwojent i zaczął na nas wrzeszczeć. Miałyśmy natychmiast przestać się śmiać.

– A co, będziesz strzelać? – powiedziała jedna z koleżanek.
– Będę.
– To strzelaj.

Obraz
© Domena publiczna

Fot.: W łagrach zarówno kobiety, jak i mężczyźni musieli wykonywać pracę ponad siły. Zdjęcie poglądowe (domena publiczna)

Nie wiem, dlaczego tak powiedziała. Może miała dość i te słowa miały być przepustką do nowego, lepszego świata. A może myślała, że to żart. Konwojent jednak był innego zdania. Spokojnie zdjął karabin z ramienia, zarepetował, wycelował i z bliskiej odległości wystrzelił.

Rozległ się potworny huk, koleżanka upadła martwa. Bolszewik zaś wpadł w amok i strzelał dalej. Jeszcze kilka więźniarek zostało tego dnia rannych. Wyszłam z tego − na całe szczęście − bez szwanku.

Byłyśmy pewne, że ten człowiek zostanie ukarany, że będzie jakieś śledztwo, dochodzenie. Nic z tych rzeczy – dostał nagrodę za udaremnienie próby ucieczki groźnych „wrogów ludu”. Nie ma chyba lepszej ilustracji tego, czym był Związek Sowiecki, niż ta historia.

Anna Herbich - polska dziennikarka i reportażystka, zajmująca się dokumentowaniem doświadczeń kobiet w najnowszej historii Polski. Autorka książek „Dziewczyny z Powstania”, „Dziewczyny z Syberii”, „Dziewczyny z Solidarności” oraz „Dziewczyny z Wołynia”, wydanych nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.

Artykuł stanowi fragment książki Anny Herbich „Dziewczyny z Syberii”. Kliknij i kup z rabatem w księgarni wydawcy.

Obraz
© Wydawnictwo Znak

WEZWANIE DO DZIAŁANIA

Źródło artykułu:ciekawostkihistoryczne.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (58)
Zobacz także