GwiazdySpołeczności LGBT puszczają nerwy. Skala dyskryminacji narasta

Społeczności LGBT puszczają nerwy. Skala dyskryminacji narasta

Wtorkowe zatrzymanie aktywistki, której postawiono m.in. zarzut zniszczenia samochodu, wywołało oburzenie wśród osób LGBT. Agresywne działania są przez nich potępiane, ale z drugiej strony podkreślają, że poziom frustracji sięgnął zenitu. Dotarliśmy do nagrania, które może być różnie interpretowane.

Społeczność LGBT walczy o swoje prawa
Społeczność LGBT walczy o swoje prawa
Źródło zdjęć: © Getty Images
Klaudia Stabach

Społeczność LGBT pokładała wielkie nadzieje w Rafale Trzaskowskim, dlatego jego przegrana w wyborach prezydenckich poniekąd utwierdziła ich w przekonaniu, że pomimo ogromnych chęci wielu osób, będzie trudno polepszyć sytuację osób queer.

Zaledwie dwa dni później doszło do sytuacji, która jest teraz pokazywana przez osoby LGBT oraz ich sojuszników i sojuszniczki jako wyraźny przykład dyskryminacji i niewłaściwego traktowania.

Chodzi o zatrzymanie przez policję Małgorzaty Szutowicz - działaczki kolektywu walczącego z homofobią. Z relacji świadków, w tym Marty Puczyńskiej, która nagłośniła sprawę w mediach społecznościowych, wynika, że było to siłowe zatrzymanie. Funkcjonariusze mieli nie wylegitymować się oraz uniemożliwić Szutowicz założenie butów, przez co została wyprowadzona boso.

Zdarzenie wywołało chaos i burzę w sieci. Społeczność LGBT i wielu czołowych lewicowych polityków nie kryje oburzenia. – Podczas zatrzymania doszło do poważnych nadużyć. Z nagrania wynika, że policjant miał świadomość tego, co robi i specjalnie się znęcał. To, co się wydarzyło, przypomina najgorsze czasy terroru – twierdzi posłanka Lewicy, Hanna Gill-Piątek, w rozmowie z WP Kobieta.

Gill-Piątek wraz z kilkoma innymi posłankami natychmiast ruszyły z pomocą. – Długo procowałyśmy nad tym, żeby dowiedzieć się, gdzie ta osoba przebywa i czy jest bezpieczna. To jest nieprawdopodobne, żeby przez cały dzień nie można było ustalić podstawowych informacji – twierdzi posłanka.

Jak się okazało, powodem doprowadzenia na przesłuchanie była sytuacja sprzed kilkunastu dni. Aktywistka wraz z kilkoma innymi osobami miała zniszczyć samochód należący do fundacji "Pro-Prawo do życia", który był obklejony plakatami z treściami anty LGBT i jeździł wzdłuż ulic Warszawy, nawołując do nietolerancji.

"Zatrzymanemu Michałowi Sz. (dane wynikające z dokumentu tożsamości) ogłoszono zarzuty w związku z czynnym udziałem w zbiegowisku w dniu 27 czerwca 2020 r. (...) Podejrzanemu zarzucono, że w trakcie zbiegowiska wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami uszkodził samochód marki Renault Master, poprzez przecięcie opon, pocięcie plandeki, urwanie lusterka, oderwanie tablicy rejestracyjnej, uszkodzenie kamery cofania oraz pobrudzenie pojazdu farbą. Łączna wartość strat wyniosła 6 123 zł" - wynika z treści sądowego dokumentu.

Dotarliśmy do nagrania, na którym widać, jak dwóch funkcjonariuszy zakuwa aktywistkę w kajdanki, powala na podłogę i wyprowadza z mieszkania. Widać również moment, gdy zatrzymana nie skorzystała z początkowej możliwości założenia butów oraz gdy używała wulgarnych słów w kierunku funkcjonariuszy. Wideo wzbudza mieszane odczucia i może być różnie interpretowane. Dla jednych będzie przykładem brutalnego traktowania przez funkcjonariuszy, a dla innych zatrzymaniem osoby, która zniszczyła cudze mienie i podczas zatrzymania nie przebierała w słowach.

Niezależnie od oceny nagrania cała sytuacja pokazuje, że temat osób LGBT coraz bardziej dzieli Polaków. Zatrzymanie aktywistki zirytowało Martę Lempart, która dała upust swoim emocjom na Twitterze. Działaczka społeczna powiązała zdarzenie z ostatnimi słowami Kingi Dudy, która apelowała o szacunek dla wszystkich rodaków.

Wpis Lempart odbił się szerokim echem, ponieważ nazwała córkę prezydenta "Nazi Barbie", która wybiela faszyzującego tatusia. "Przesadziła pani", "Forma szkodzi przekazowi" – twierdzą internauci.

Wypowiedź jest krytykowana również przez część środowiska LGBT. – Marta potrafi czasem zbyt dosadnie wyrazić swoją opinię, ale to jest jej prywatny komentarz – mówi w rozmowie z WP Kobieta Magda Świder z Kampanii Przeciw Homofobii. – My staramy się mówić językiem pokojowym i nie obrażać nikogo, bo to do niczego dobrego nie prowadzi – podkreśla.

Zdaniem Magdy Świder wywołanie do tablicy Kingi Dudy było właściwe, ale można to było zrobić w inny sposób. – Córka człowieka, który dehumanizował osoby LGBT, który swoimi słowami przyczynił się do nagłego wzrostu nienawiści oraz słownej i fizycznej agresji, teraz raczy pouczać, że wszyscy mają czuć się bezpieczni. To brzmi jak żart – twierdzi członkini Kampanii Przeciw Homofobii.

Organizacja postanowiła zaprosić Kingę Dudę na spotkanie i pokazać jej, że obecnie w Polsce wielu osobom trudno jest nie bać się wyjść z domu. – Chcemy przybliżyć córce prezydenta historie osób, które stały się obiektem ataków homofobicznych. Może dzięki temu dostrzeże, co naprawdę dzieje się teraz w Polsce – mówi Magda Świder.

KPH skupia się na edukowaniu, podejmowaniu rozmów z decydentami oraz udzielaniu pomocy prawnej osobom LGBT. Elementarnym założeniem jest edukacja, uświadamianie i propagowanie tolerancji, jednak obecnie większość działań polega na przeprowadzaniu interwencji oraz prowadzeniu spraw sądowych. – Niestety jest ich tyle, że brakuje nam czasu na realizację naszych elementarnych założeń. To pokazuje, jaką rolę muszą odgrywać dzisiaj aktywiści. Często, zamiast edukować, musimy bronić – przyznaje nam Magda Świder.

Członkini KPH nie pochwala takiego działania Małgorzaty Szutowicz i podkreśla, że obrona nie powinna mieć nic wspólnego z agresywnym kontratakiem. – Można było zatrzymać ten samochód np. poprzez zablokowanie przejazdu i to wtedy byłoby uznane za tzw. obywatelskie zatrzymanie. Tymczasem zrywanie banerów i wyłamanie lusterka jest niszczeniem czyjegoś mienia – dodaje.

– Z drugiej strony zdaję sobie sprawę z tego, że niektórym mogły już puścić nerwy. Nasza codzienna żmudna praca często nie przynosi efektów. Nie mamy podstawowych narzędzi, które umożliwiłyby nam skuteczne i pokojowe reagowanie na homofobię. Policja często odmawia przyjęcia zgłoszeń dotyczących napaści na osoby LGBT, lub nie wpisuje powodu w dokumentach – mówi Magda Świder.

Dr Sandra Frydrysiak, kulturoznawczyni z Uniwersytetu SWPS, tłumaczy, z czego mogły wynikać ostatnie zachowania niektórych osób LGBTQ+. – Poziom frustracji sięgnął zenitu. Osoby LGBTQ+ są bezprawnie atakowane i dyskryminowane w przestrzeni publicznej, w tym przez osoby piastujące najwyższe stanowiska w kraju. Trudno jest nie reagować, gdy z furgonetek słyszymy głośny homofobiczny przekaz, który nie spotyka się z odpowiednimi działaniami policji. Dopóki to się nie zmieni, być może będziemy obserwować eskalację reakcji na mowę nienawiści – mówi ekspertka.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (283)