Sprostowała materiał "Faktów". Sprawą Joanny żyła cała Polska
O pani Joannie z Krakowa wciąż jest głośno. Szczególnie teraz, gdy Rzecznik Praw Pacjenta wydał oświadczenie w jej sprawie. Finał tej historii mogliśmy poznać w jednym z ostatnich wydań "Faktów" TVN. Wkradła się jednak mała nieścisłość, na którą zwróciła uwagę główna bohaterka reportażu.
24.01.2024 | aktual.: 24.01.2024 19:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zgodnie z orzeczeniem Rzecznika Praw Pacjenta doszło do naruszenia praw pani Joanny z Krakowa.
"W ocenie Rzecznika, za nieakceptowalne należy uznać działania funkcjonariuszy policji, podejmujących czynności służbowe, niezwiązane bezpośrednio z udzielaniem pomocy medycznej Pani Joannie" - czytamy w komunikacie opublikowanym na stronie rządowej.
Prostuje materiał "Faktów"
Satysfakcji z takiego orzeczenia nie kryje pani Joanna. "Dla mnie to ogromny sukces w walce, którą podjęłam razem z fundacją FEDERA przeciw przemocy władzy" - poinformowała na Instagramie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Udzieliła również komentarza "Faktom" TVN. - Mam takie poczucie sprawiedliwości - stwierdziła na antenie. - To ma duże znaczenie w kontekście walki o prawa reprodukcyjne kobiet - dodała. W materiale wypowiadała się również m.in. Kamila Ferenc, adwokatka i pełnomocniczka pani Joanny.
W najnowszym wpisie pani Joanna podziękowała "Faktom" TVN za opublikowany materiał. Pokusiła się jednak o małe sprostowanie. Podkreśliła, że skontaktowała się z panią psychiatrą nie zaraz po dokonaniu aborcji, tylko znacznie później.
"Dzięki Fakty TVN za ten materiał, tylko małe sprostowanie: nie zadzwoniłam, bo 'źle się poczułam po aborcji'. Zadzwoniłam ponad tydzień później. Reszta git" - napisała.
Kazali jej się rozebrać i robić przysiady
Sprawą pani Joanny z Krakowa żyła cała Polska. Kobieta zamówiła i zażyła tabletkę poronną. Tydzień później zadzwoniła do swojej lekarki - psychiatrki.
- Myślałam, że udzieli mi pomocy, a wyszło tak, że po kilku minutach w moim mieszkaniu była policja - mówiła.
Joanna trafiła na ginekologię, również w obstawie wezwanych funkcjonariuszy. Była nie tylko przesłuchiwana, ale także przeszukiwana. Oprócz tego, że zabrano jej telefon i laptopa - jak ujawniła - policjanci mieli kazać jej rozebrać się do naga, wykonywać przysiady i kaszleć.
"To skandal, że pacjentki boją się obdarzyć lekarzy zaufaniem! Skandal, że robotę państwa wykonują aktywistki. Skandal, że zdrowie intymne i prawa reprodukcyjne stały się przedmiotem dyskusji politycznych" - stwierdziła Joanna w niedawno opublikowanym poście.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!